Dzisiaj, dość nieoczekiwanie, dowiedziałem się jak perfidni potrafią być ludzie którym się pomogło i nie tylko oni.
Mieszkam i pracuję na obczyźnie. Początkowo pracowałem na czarno, ale jak już stwierdziłem że zostaję na dłużej to poszedłem do legalnej pracy i czasem klepie jakieś fuszki z wykończeniówki.
Historia zaczęła się jakieś 8 miesięcy temu. Jeden klient umówił się ze mną na obejrzenie roboty i wycenę: generalny remont łazienki. Podałem cenę, klient się skrzywił, że to sporo bo on myślał że wyda 50% mojej ceny i że słyszał od znajomego że inni za tyle robią. Mówię zatem że, może sobie wziąć tych "tanich" ale czy zrobią to dobrze? i czy dadzą mu jakąś gwarancje jak to miał do tej pory u mnie? Klient stwierdził że się namyśli o odezwie.
I niby koniec historii. Opowiedziałem sytuacje mojemu współlokatorowi. Pośmialiśmy się że ludzie szukają frajerów i tyle.
Ów klient zadzwonił wczoraj; że woda mu się leje gdzieś w ścianie i kapie z sufitu piętro niżej. Ustaliłem że zjawię się dziś rano i zobaczymy co i jak. Pierwsze co mnie "uderzyło" w łazience to fatalnie położone płytki. Fugi nierówne, i masa innych drobnych defektów. Nie przyjechałem oceniać efektów taniej pracy tylko ratować klienta. Określiłem mniej więcej gdzie się leje, zrywam kafle i okazuje się że blisko, ale rurka prowadzona w dół pod podłogę i gdzieś tam cieknie, otwieram sufit w salonie, żeby nie przerywać specjalnej izolacji pod podłogą łazienki i szok. Instalacja miedziana była w tym miejscu dokręcana do starej. Połączenie wykonane nieprawidłowo ciekło i zamiast wszystko wyciąć i polutował na nowo, to przeciek obsmarowano silikonem tworząc jednego wielkiego "gluta" którego owinięto jeszcze taśmą izolacyjną. W życiu TAKIEJ fuszerki nie widziałem.
Wołam klienta i pokazuje mu co znalazłem. Mówię że muszę podjechać po materiały żeby naprawić złącze i pozamykać wszystko tak jak było. Dodałem że koszt materiałów to około tyle i tyle, a koszt robocizny tyle. W tym momencie klient wielce się obużył że jak to? Że przecież gwarancja, że on nie zamierza nic płacić itd. Pytam jaka gwarancja? Mnie odmówiono roboty i nic tu nie robiłem, ani nawet nie byłem od czasu wyceny?? Na co klient stwierdził że to "mój" człowiek się do niego zgłosił pare dni po tym jak tam byłem, on to robił, a że nie ma z nim kontaktu (jakieś 6 miesięcy temu zjechał na stałe do kraju) Więc obowiązki gwarancyjne przejmuję ja!
Wyśmiałem klienta i stwierdziłem że skoro nie ja wykonywałem i nikogo mu nie polecałem, to i do odpowiedzialności się nie poczuwam. Jak chce to niech szuka wykonawcę, a jeśli ja mam to robić to koszta są takie i w tym momencie płatne z góry!! Klient odmówi, a ja wyszedłem.
Naświetlając kwestię współpracownika: Znajomym, znajomego, któremu powinęła się noga w kraju, wpadł w potężne długi, żona bezrobotna, dwoje dzieci z czego jedno malutkie. Zaprosiłem go więc do współpracy, Na robocie się znał ( z pominięciem elektryki, hydrauliki i kafelek), to zaproponowałem podział zarobków 50/50 po odliczeniu kosztów. Po ok 2 latach zapowiedziałem że szukam legalnej pracy i sporadycznie będę tylko brać jakieś roboty na boku. Przekazałem mu większość kontaktów, on ściągnął swoje auto i sprzęt i łączyło nas tylko wspólne mieszkanie. Czasem pożyczał jakieś narzędzia, ale nie robiłem problemów skoro i tak leżały.
W domu zastanawiałem się nad tą sytuacją i skojarzyłem fakty, że po powrocie z polski widziałem iż ruszane były narzędzia i to między innymi hydrauliczne i kafelkarskie, ale wówczas współlokator się tłumaczył że czegoś szukał i je tylko poprzestawiał. Zadzwoniłem teraz wieczorem do niego do polski i nakreśliłem mu sytuacje, na co ten coś zaczął mętnie tłumaczyć, że ja przecież nie chciałem tej roboty, że przecież mógł używać moich narzędzi itd itp. I tak gadał może z 5-8 minut po czym stwierdza już totalnie zmienionym, "hardym" głosem:
"A właściwie to wiesz co... Pier..ol się." I rzucił słuchawką
I jak tu wierzyć w ludzi i wyciągać pomocną dłoń??
prywatnie
Kafelki, hydraulika i elektryka, ważna rzecz, ale ortografie to można by jeszcze podszlifować...
OdpowiedzCo jak co, ale po Tobie (jakbym Cię znała sto lat) bym sie tego nie spodziewała...
Odpowiedz"sófit", "materjałów" - jestem dyslektykiem, dysgrafem i dysortografem, ale nawet mnie boli coś takiego.
OdpowiedzAle jakoś tak niemiło-ironicznie mu uwagę zwróciłeś. Chciał się chłopak wyżalić, a Ty mu z ortografią... Widzę sami humaniści na tej stronce... Mnie też "poraził" sófit, ale sobie odpuściłam... :)
OdpowiedzZ innej przeglądarki pisałem, gdzie mi nie podkreśla błędów, a że jestem dysortografikiem, to dość mocno niestety, na tej funkcji polegam. Mieszkam na obczyźnie to mam znacznie ograniczony kontakt ze słowem pisanym. Do tego umysł techniczny co zostało wykpione, bo przecież trza być alfą i omegą. Sam zauważyłem ten nieszczęsny sufit, ale się właśnie głowię jak to edytować. Odnośnie SecuritySoldier to już dość dawno w jego historiach zauważyłem prezentowaną przez niego postawę "ja wam pokażę" która tu się z resztą potwierdziła. Nie przypadł mi on z tego też powodu do gustu, ale nie każdy musi nas lubić i vice versa.
OdpowiedzZmodyfikowano 4 razy. Ostatnia modyfikacja: 22 maja 2011 o 3:38
ło, to podajcie sobie ręce na zgodę, SS przeprosi, a ulv poprawi błędy :)
Odpowiedz@stascool - dzięki za poprawienie humoru :D SS i PRZEPROSI!! z drugiej strony wychwyciłem jeszcze jeden błąd "zaczoł" o na ą i będzie git ;) historia fajna, plus
OdpowiedzTo jeszcze popraw "zaczoł" i "skojażyłem" :)!
OdpowiedzBądź łaskaw nie stawać okoniem, bo i ja jestem dyslektykiem, dysortografikiem i dysgrafem - w żadnym wypadku nie uważam tego za wytłumaczenie dla własnych błędów, a już na pewno do głowy by mi nie wpadło, by próbować atakować osobę zwracająca mi uwagę przy tak ordynarnych błędach. Naprawdę wierzysz, że jesteś tak wyjątkowy, ze chce mi się czepiać tylko Ciebie, bo "chce Ci pokazać"? Nie kpij, nie tłumacz się, nie buduj wizerunku oblężonej twierdzy, po prostu popraw i postaraj się więcej tak nie robić.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 maja 2011 o 12:54
Dobra, już koniec chłopaki!
OdpowiedzSecuritySoldier wytykałeś komuś kiedyś czytanie ze zrozumieniem, a sam unosisz się urażoną dumą? Atakuje nie to że wytykasz mi błędy, ale sposób w jaki to zrobiłeś. Piszesz żebym nie kpił, ale sam kpiny używasz? Notabene jak Kultura zauważyła: "Ale jakoś tak niemiło-ironicznie mu uwagę zwróciłeś" Trza było napisać, tak jak inni, jakie błędy popełniłem bez zbędnego wtrącania: "Kafelki, hydraulika i elektryka, ważna rzecz, ale..." Nie tłumaczę też dysortografią popełnianych błędów. Jak napisałem poprzednio, mając świadomość swoich wad, korzystam z opcji podkreślania błędów, która nie działała na przeglądarce akurat użytej. Bądź łaskaw (bardzo mnie ten użyty przez ciebie zwrot rozbawił) zauważyć, że w komentarzu poprzednim, który pojawił się niedługo po napisaniu tekstu, zawarłem informację iż sam zauważyłem tak "ordynarny" błąd i szukam jak tekst edytować, jako że nigdy tego nie robiłem. Odpowiadając w końcu na twoje pytanie: Nie, nie uważam się za pępek świata i nic takiego nie komunikowałem. Natomiast Ty najwyraźniej się za taką osobę uważasz, skoro musisz zwracać uwagę na takie "małe" osoby jak ja i moje błędy. A moje przemyślenia, odnośnie twojej postawy "Ja wam pokażę" wynika z czytania twoich historii, w których niejednokrotnie ją pokazywałeś wobec klientów oraz forumowiczów w komentarzach. Wyjaśniając na koniec ten "fenomen" dysortografii, to w czasach kiedy ją u mnie zdiagnozowano, to w jednostronicowym dyktandzie ortograficznym, potrafiłem zrobić 30 - 40 błędów. Powtarzające się słowa potrafiłem napisać za każdym razem inaczej i czytając potem nadal nie widziałem problemów. Przy czym nie dano mi świstka że jestem zwolniony z ortografii, tylko masę ćwiczeń i do końca szkoły 1-2h dziennie przerabiałem materiał pomocniczy. W szkole średniej też nie odpuściłem i (o zgrozo) zdałem maturę. Tak więc, biorąc też pod uwagę dotychczasowe moje historie, staram się nie robić błędów. Brak intensywniejszego kontaktu z językiem pisanym (od przeszło 6 lat na obczyźnie) wcale sprawy nie ułatwia. Ale też się nie uchylam. Mea culpa, błędy poprawione. Dziękuję za wskazanie. A tak uszczypliwie dodam, że pamiętam iż Tobie Solid zdarzyła się się podobna sytuacja, gdzie popełniłeś sporo błędów w opisywanej historii i również Ci je wytknięto. Jesteśmy tylko ludźmi i się mylimy, ale jak nam i my innym wytykamy błędy, to już inna kwestia. Pozdrawiam
Odpowiedz@ulv: Zwróciłem Ci uwagę, a to, że umyślałeś to sobie jako atak to jeż niestety nie moja wina. Krytyka jak krytyka, twierdzisz, ze się na czymś znasz, a ja wplatam tą informację w komentarz tak, byś sam sprawdził swoją historię i poprawił błędy. Gdy mnie się zwraca uwagę na błędy które zrobiłem, nie patrzę na formę (o ile nie jest wulgarna), tylko dziękuje i poprawiam, bo zdaje sobie sprawę, że różni są ludzie i różna jest dla nich norma "zwracania uwagi innym". Jak widać, ty tego po prostu nie wiesz.
OdpowiedzOdnośnie "ataku" to ja nic takiego nie napisałem w swym pierwszym poście. Dopiero po użytym przez Ciebie w kolejnym poście sformułowaniu : "...już na pewno do głowy by mi nie wpadło, by próbować atakować osobę zwracająca mi uwagę...", kontynuowałem w odpowiedzi kwestę rzekomego "ataku". Tak więc ta sprawa wyszła od Ciebie, a teraz mi napisałeś: "a to, że umyślałeś to sobie jako atak to jeż niestety nie moja wina" Powiedział bym, na podstawie tej oto sytuacji, że jesteś dobry w odwracaniu kota ogonem. Ale czy jedna sytuacja określa Ciebie jako takiego właśnie człowieka? Odnośnie: " ...twierdzisz, ze się na czymś znasz, a ja wplatam tą informację w komentarz..." to ta informacja nic nie wnosi do danego komentarz, związanego z wytknięciem błędów. Jak zauważyła Kultura, co powtarzam po raz kolejny "Ale jakoś tak niemiło-ironicznie mu uwagę zwróciłeś." Zgadzam się z tym twierdzeniem i pozwolę sobie zacytować za Wikipedią: "Ironia – sposób wypowiadania się, oparty na zamierzonej niezgodności, najczęściej przeciwieństwie, dwóch poziomów wypowiedzi... W rozumieniu potocznym ironię utożsamia się z zawoalowaną kpiną, złośliwością, wyśmiewaniem, dystansem." Nie wnikam co chciałeś zasugerować. Odpowiedziałem na tą ironię kpiną co zostało przez Ciebie uznane za atak. Chyba że się mylę, którą część mojej pierwszej wypowiedzi uznałeś za atak. I na koniec poruszę część gdzie napisałeś: "...bo zdaje sobie sprawę, że różni są ludzie i różna jest dla nich norma zwracania uwagi innym" Widzisz, nie tylko odnośnie zwracania uwagi są różne normy. Odbiór innych ludzi też, każdy z nas ma inny i wypowiedź "Gdy mnie się zwraca uwagę na błędy które zrobiłem, nie patrzę na formę..." jest adekwatna do twojej osoby i do wielu innych zapewne również, ale nie do wszystkich. I tu zacytuje znów Ciebie "Jak widać, ty tego po prostu nie wiesz." Wygląda na to że "punkty" które mi wytknąłeś z mojej wypowiedzi, nie do końca sobie, w moim przekonaniu, przemyślałeś. Co ciekawe, wracając pamięcią do lektury Twoich dysput z niektórymi forumowiczami, zastanawia mnie, dlaczego nie poszedłeś za swą częstą radą i nie ustosunkowałeś się się do całości mojej wypowiedzi i argumentów, tylko wybrałeś "słabe" punkty, które "zaatakowałeś" Nasuwa mi się słowo hipokryta, ale czy ono Cię określa? W danej sytuacji trochę tak, ale czy określa Ciebie jako całą jednostkę? Więc czemu inteligentna osoba jak Ty, za którą się tym bardziej uważasz, tak lekko szufladkuje ludzi? Ja jestem zwykłym "chłopo-robotnikiem", ze smykałką do techniki i realizuję się w tym, w czym jestem dobry. Studia też robiłem techniczne (inżynieria biomedyczna na PWr), ale życie napisało inny scenariusz i z tego powodu się w sobie nie zamknę. Nie jestem polonistą, ale uważam się za myśliciela i jestem otwarty na rzeczową dysputę. I takie właśnie przemyślenia zawarłem na tym forum odnośnie naszej dyskusji. Należy tylko nadmienić że forum to nie jest polonistyczne, ani filozoficzne zresztą, ale tyczy się relacji klient - sprzedawca. Relacji zwykłych, prostych ludzi. Więc nie wymagajmy elokwencji. Choć zgadzam się że błędy ortograficzne należy poprawiać. ;) Dość tego dłuugiego posta. Tym którzy dotrwali do końca gratuluję. Tych których znudziłem przepraszam. Więcej nie będę, choć kto wie czy mniej też nie. Pozdrawiam
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 maja 2011 o 17:37
Noga się POWINĘŁA, a nie PODWINĘŁA...
OdpowiedzWspółczuję Ci, nie każdy wie, że Polak Polakowi wilkiem za granicą, ja mieszkałam z Polską rodziną, na szczęście tylko na chwilę. Poznałam też dobrych ludzi, którzy pomogą w potrzebie, bezinteresownie. Pozdrawiam!
OdpowiedzPolak, Polakowi na obczyźnie - najgorszym wrogiem.
OdpowiedzMi błędy nie przeszkadzają, jednak zawsze można (co też robię) napisać historię w Wordzie.
OdpowiedzA czemu niby mamy nie zwracać uwagi na błędy? Nie rozumiem takiej taryfy ulgowej...A sama historia jak najbardziej na plus:)
Odpowiedz