Profil użytkownika
niepoczytalnie
Zamieszcza historie od: | 23 maja 2017 - 12:51 |
Ostatnio: | 22 listopada 2017 - 3:33 |
- Historii na głównej: 2 z 2
- Punktów za historie: 237
- Komentarzy: 0
- Punktów za komentarze: 0
Kilka dni temu byłam wieczorem w niedużym osiedlowym markecie. Gdy zebrałam wszystkie potrzebne mi produkty, ustawiłam się grzecznie w kolejce do kasy i czekałam na swoją kolej uiszczenia zapłaty za produkty. W sklepie byłam ja, trzy starsze panie (jedna przede mną, druga za mną, a trzecia między półkami sklepowymi), pani kasjerka, jeszcze dwie pracownice i jeden chłopak. W markecie nie ma ochroniarza, co jest ważne.
Pracownica kasuje kobietę przede mną, rozglądając się przy tym dookoła. Nagle wstaje ze swojego krzesełka z donośnym "EJ, TY!", zdezorientowana odrywam wzrok od telefonu i patrzę w tym samym kierunku, co pani ona. Zauważyłam, że wspomniany wcześniej chłopak (okazało się, że chodziłam z nim do jednej szkoły) opuszcza sklep spokojnym krokiem typowego cwaniaczka.
- Gdzie idziesz, pokaż co masz w kieszeniach. Jak tu wchodziłeś, to nie były aż tak wypchane! - krzyczy do niego, ale on udaje, że nie słyszy.
Jako, że go rozpoznałam, to zawołałam do niego po jego szkolnej "ksywie", żeby się zatrzymał jak pani o to prosi. Cóż, chyba trochę przejął się tym, że został rozpoznany, ale jedynie spojrzał na mnie przelotnie i wyszedł ze sklepu. Do chucherek nie należał, więc tylko w ten sposób mogłyśmy zareagować, ale nie o tym.
Ekspedientka - bardzo zdenerwowana, nie ma co się dziwić - dokończyła kasować panią przede mną i nadeszła moja kolej, wspomniałam wtedy, że znam tego chłopaka i podałam jej jego imię i nazwisko. PK mi podziękowała i powiedziała, że powiadomi odpowiednie osoby, jednak nie spodobało się to starszym klientkom, które stwierdziły, że niepotrzebnie to robiłam, bo PRZEZE MNIE (!!) ten chłopak będzie miał zmarnowane życie (pragnę wspomnieć, że już w gimnazjum do najgrzeczniejszych nie należał).
No trudno, nie dogodzisz każdemu. Zapłaciłam, zabrałam swoje zakupy i odeszłam w stronę zachodzącego słońca w asyście historii starszej pani 2 i 3, która zdążyła podejść do kasy w momencie "kablowania", o tym jakim to złym człowiekiem jestem. Gdybym była słabsza psychicznie, może bym się tym przejęła i uwierzyła w to, że źle postąpiłam.
Zastanawiam się tylko, co te kobieciny miały w głowach, żeby to ze mnie robić przestępcę i złego człowieka.
Wcale nie żałuję tego, co zrobiłam, uważam, że postąpiłam słusznie i zrobiłabym to jeszcze raz.
Przez najbliższy czas będę się zapewne bała wychodzić sama z domu, bo dostałam na Facebooku wiadomość "ostrzegawczą" z fejkowego konta, ale - jak już wspominałam - nie żałuję.
Pracownica kasuje kobietę przede mną, rozglądając się przy tym dookoła. Nagle wstaje ze swojego krzesełka z donośnym "EJ, TY!", zdezorientowana odrywam wzrok od telefonu i patrzę w tym samym kierunku, co pani ona. Zauważyłam, że wspomniany wcześniej chłopak (okazało się, że chodziłam z nim do jednej szkoły) opuszcza sklep spokojnym krokiem typowego cwaniaczka.
- Gdzie idziesz, pokaż co masz w kieszeniach. Jak tu wchodziłeś, to nie były aż tak wypchane! - krzyczy do niego, ale on udaje, że nie słyszy.
Jako, że go rozpoznałam, to zawołałam do niego po jego szkolnej "ksywie", żeby się zatrzymał jak pani o to prosi. Cóż, chyba trochę przejął się tym, że został rozpoznany, ale jedynie spojrzał na mnie przelotnie i wyszedł ze sklepu. Do chucherek nie należał, więc tylko w ten sposób mogłyśmy zareagować, ale nie o tym.
Ekspedientka - bardzo zdenerwowana, nie ma co się dziwić - dokończyła kasować panią przede mną i nadeszła moja kolej, wspomniałam wtedy, że znam tego chłopaka i podałam jej jego imię i nazwisko. PK mi podziękowała i powiedziała, że powiadomi odpowiednie osoby, jednak nie spodobało się to starszym klientkom, które stwierdziły, że niepotrzebnie to robiłam, bo PRZEZE MNIE (!!) ten chłopak będzie miał zmarnowane życie (pragnę wspomnieć, że już w gimnazjum do najgrzeczniejszych nie należał).
No trudno, nie dogodzisz każdemu. Zapłaciłam, zabrałam swoje zakupy i odeszłam w stronę zachodzącego słońca w asyście historii starszej pani 2 i 3, która zdążyła podejść do kasy w momencie "kablowania", o tym jakim to złym człowiekiem jestem. Gdybym była słabsza psychicznie, może bym się tym przejęła i uwierzyła w to, że źle postąpiłam.
Zastanawiam się tylko, co te kobieciny miały w głowach, żeby to ze mnie robić przestępcę i złego człowieka.
Wcale nie żałuję tego, co zrobiłam, uważam, że postąpiłam słusznie i zrobiłabym to jeszcze raz.
Przez najbliższy czas będę się zapewne bała wychodzić sama z domu, bo dostałam na Facebooku wiadomość "ostrzegawczą" z fejkowego konta, ale - jak już wspominałam - nie żałuję.
sklepy starsze_panie kradzież
Ocena:
109
(141)
Ja wiem, że kobietom w ciąży, zwłaszcza tej zaawansowanej, należy ustępować miejsca w komunikacji miejskiej czy przepuszczać w kolejce do kasy, jeśli o to poproszą (poproszą, a nie nakażą, bo im się NALEŻY). Zazwyczaj w/w rzeczy robię sama z siebie, jeśli zauważę takową kobietę lub jeśli nie muszę być nigdzie na już, a potrzebowałam wyskoczyć pilnie do sklepu.
Jednak coraz częściej mam wrażenie, że niektóre kobiety w ciąży uważają się za pępki świata, którym wszystko się należy.
Ostatnio wracałam tramwajem do domu po dość wyczerpującym dniu, zajęłam jedno z wielu wolnych miejsc w przedziale i zapatrzyłam się w okno, marząc o tym, by znaleźć się już w łóżku z kubkiem herbaty w dłoni. Po przejechaniu jednego przystanku słyszę nad sobą:
- A ty jesteś w ciąży, że siedzisz?! Ustąp mi miejsca.
Spoglądam lekko zaszokowana w stronę głosu i widzę "panią w stanie błogosławionym", bez słowa wstaję, bo nie chciałam wdawać się w zbędne dyskusje. Myślę sobie - może na tym przystanku wsiadło tyle osób, że wszystkie inne miejsca zapełnione? Ale nie, przedział dalej praktycznie w połowie pusty, a pani musiała przejść od drzwi środkowych prawie na sam początek, by mnie "ochrzanić". No cóż, mam nadzieję, że wygodnie jej się siedziało.
Jednak coraz częściej mam wrażenie, że niektóre kobiety w ciąży uważają się za pępki świata, którym wszystko się należy.
Ostatnio wracałam tramwajem do domu po dość wyczerpującym dniu, zajęłam jedno z wielu wolnych miejsc w przedziale i zapatrzyłam się w okno, marząc o tym, by znaleźć się już w łóżku z kubkiem herbaty w dłoni. Po przejechaniu jednego przystanku słyszę nad sobą:
- A ty jesteś w ciąży, że siedzisz?! Ustąp mi miejsca.
Spoglądam lekko zaszokowana w stronę głosu i widzę "panią w stanie błogosławionym", bez słowa wstaję, bo nie chciałam wdawać się w zbędne dyskusje. Myślę sobie - może na tym przystanku wsiadło tyle osób, że wszystkie inne miejsca zapełnione? Ale nie, przedział dalej praktycznie w połowie pusty, a pani musiała przejść od drzwi środkowych prawie na sam początek, by mnie "ochrzanić". No cóż, mam nadzieję, że wygodnie jej się siedziało.
komunikacja_miejska ciąża
Ocena:
129
(185)
1
« poprzednia 1 następna »