Profil użytkownika
broneq ♂
Zamieszcza historie od: | 2 czerwca 2011 - 12:33 |
Ostatnio: | 2 września 2022 - 10:50 |
- Historii na głównej: 2 z 3
- Punktów za historie: 815
- Komentarzy: 104
- Punktów za komentarze: 108
Tak sobie czytałem historie, w których ktoś postronny "wie lepiej" od osoby bezpośrednio zaangażowanej w sprawę i mi się przypomniało.
Mój brat jest księdzem zakonnym.
W klasztorze, w którym rezyduje, jest pies - suka owczarek niemiecki - duży silny pies. Ponieważ u nas w domu od zawsze był pies, to i mój brat wziął na siebie obowiązki związane z tym zwierzakiem.
Karmi, wyczesuje, bierze na spacery do pobliskiego parku. Z uwagi na przepisy na spacerze pies zawsze jest w kagańcu i na smyczy. Na terenie ogrodzonym klasztoru czasem pies może przemieszczać się sam, jednak zazwyczaj tylko w nocy, gdyż w dzień często ktoś na teren przyjeżdża przez zdalnie otwieraną bramę.
Aby pies nie uciekł (młoda, bardzo ruchliwa suczka), jest w ciągu dnia zamknięty w małej zagrodzie, gdzie ma budę - nie na łańcuchu.
Tu wkraczają piekielne kucharki klasztorne.
Panie kucharki przyjeżdżają do klasztoru tylko w porze obiadowej, aby ugotować dla zakonników i jadą do domu. Nic innego do ich obowiązków nie należy.
Niestety uznały one, że zrobią coś więcej. Zaczęły więc wypuszczać psa z zagrody. Gdy w międzyczasie ktoś przyjeżdżał - suka uciekała. Pierwsze kilka razy mój brat, nie chcąc robić afery (to niespotykanie spokojny człowiek), szedł do parku, odnajdywał psa i wracał z nim do zagrody.
W końcu jednak nie wytrzymał i skonfrontował kucharki z problemem. A na to stwierdziły one (mniej więcej):
[K]ucharki - Wy (zakonnicy) męczycie zwierzę, niech sobie pobiega po terenie.
[B]rat - Ale ucieka do parku!
[K] - To co, tam sobie pobiega.
[B] - Ale ja muszę po nią chodzić i ją łapać.
[K] - I co?
[B] - A jak kogoś pogryzie? To duże i silne zwierzę, jak zrobi komuś krzywdę, to wezmą panie odpowiedzialność?
[K] - ... męczycie psa, trzeba to zgłosić do związku kynologicznego i wam go odbiorą.
Dalszego biegu rozmowy opisywał nie będę. Stanęło na tym, że brat zagroził, że rozwiążą z nimi umowę, jak to się nie zmieni... i kucharki dały za wygraną.
Mój brat jest księdzem zakonnym.
W klasztorze, w którym rezyduje, jest pies - suka owczarek niemiecki - duży silny pies. Ponieważ u nas w domu od zawsze był pies, to i mój brat wziął na siebie obowiązki związane z tym zwierzakiem.
Karmi, wyczesuje, bierze na spacery do pobliskiego parku. Z uwagi na przepisy na spacerze pies zawsze jest w kagańcu i na smyczy. Na terenie ogrodzonym klasztoru czasem pies może przemieszczać się sam, jednak zazwyczaj tylko w nocy, gdyż w dzień często ktoś na teren przyjeżdża przez zdalnie otwieraną bramę.
Aby pies nie uciekł (młoda, bardzo ruchliwa suczka), jest w ciągu dnia zamknięty w małej zagrodzie, gdzie ma budę - nie na łańcuchu.
Tu wkraczają piekielne kucharki klasztorne.
Panie kucharki przyjeżdżają do klasztoru tylko w porze obiadowej, aby ugotować dla zakonników i jadą do domu. Nic innego do ich obowiązków nie należy.
Niestety uznały one, że zrobią coś więcej. Zaczęły więc wypuszczać psa z zagrody. Gdy w międzyczasie ktoś przyjeżdżał - suka uciekała. Pierwsze kilka razy mój brat, nie chcąc robić afery (to niespotykanie spokojny człowiek), szedł do parku, odnajdywał psa i wracał z nim do zagrody.
W końcu jednak nie wytrzymał i skonfrontował kucharki z problemem. A na to stwierdziły one (mniej więcej):
[K]ucharki - Wy (zakonnicy) męczycie zwierzę, niech sobie pobiega po terenie.
[B]rat - Ale ucieka do parku!
[K] - To co, tam sobie pobiega.
[B] - Ale ja muszę po nią chodzić i ją łapać.
[K] - I co?
[B] - A jak kogoś pogryzie? To duże i silne zwierzę, jak zrobi komuś krzywdę, to wezmą panie odpowiedzialność?
[K] - ... męczycie psa, trzeba to zgłosić do związku kynologicznego i wam go odbiorą.
Dalszego biegu rozmowy opisywał nie będę. Stanęło na tym, że brat zagroził, że rozwiążą z nimi umowę, jak to się nie zmieni... i kucharki dały za wygraną.
klasztor ksieza opieka nad zwierzętami
Ocena:
123
(145)
OLX - sprzedawałem telewizor.
Ostatnio dopiero dorobiłem się płaskiego TV, a że stary był w miarę sprawny to wystawiłem go na OLX. Dałem cenę 1/4 za podobne sprzęty (czyli 50pln) i dorzuciłem gratis szafkę pod niego. TV miał jedną wadę - bardzo długo się rozgrzewał (ok 5 minut). Wpisałem to w ogłoszeniu i wszystko ok. Po kilku dniach telefon [K]lienta.
[K] - A dowiózłby Pan?
[Ja] - Jak blisko to mogę. (odległość poniżej 10km ode mnie było).
[K] - T ja wezmę.
Przyjeżdżam na miejsce - widzę typowego "Janusza" z synem. Z łaski pomogli mi wyjąć kląkry z auta. Odpalamy TV i czekamy...
[K] - Paanie no nie włancza się.
[Ja] - Pisałem, że musi się rozgrzać.
[K] - No ale tyle czasu? (minęło ok minuty).
[K] - Taki to ja już mam, po co mi drugi co nie dział? (po kolejnej minucie)
[Ja] - Działa, tylko się rozgrzeje.
TV włączył się po tych 5 minutach i obraz super i wszystko ok.
[K] - To ja jak sobie mecza będę chciał obglądnąć to zdążę do sklepu po piwo iś. Ale znowu mogę przegapić gwizdek. Jeden taki zepsuty to już mam.
[Ja] - Ja mówiłem i pisałem w ogłoszeniu jak jest z TV, ale jak koniecznie Pan nie chce to wezmę z powrotem.
[K] - Ech ostatecznie wezmę. Ile Pan spuścisz?
[Ja] (wielkie oczy) - Panie TV masz za 25% ceny z OLX i szafkę na wymiar robioną dorzucam, bo mi zbywa, a pod TV pasuje bo do niego robiona była, przywiozłem do domu, pomogłem wynieść i jeszcze coś Pan chcesz żebym spuścił? Pakujemy to z powrotem i lecę.
[K] - No dobra, niech będzie moja strata. - po czym wręczył mi te 50pln.
Tyle nerwów zjadłem na rozmowie z tym człowiekiem, że poprzysiągłem sobie, że więcej nic nikomu nie podwiozę. I w ogóle chyba wolę następnym razem wywalić dobry TV (czy inne AGD) na zbiórkę wielkogabarytową, a szafkę zrąbać na kawałki i spalić niż się użerać z cebularzami. Aż mnie nerwy poszarpały...
Ostatnio dopiero dorobiłem się płaskiego TV, a że stary był w miarę sprawny to wystawiłem go na OLX. Dałem cenę 1/4 za podobne sprzęty (czyli 50pln) i dorzuciłem gratis szafkę pod niego. TV miał jedną wadę - bardzo długo się rozgrzewał (ok 5 minut). Wpisałem to w ogłoszeniu i wszystko ok. Po kilku dniach telefon [K]lienta.
[K] - A dowiózłby Pan?
[Ja] - Jak blisko to mogę. (odległość poniżej 10km ode mnie było).
[K] - T ja wezmę.
Przyjeżdżam na miejsce - widzę typowego "Janusza" z synem. Z łaski pomogli mi wyjąć kląkry z auta. Odpalamy TV i czekamy...
[K] - Paanie no nie włancza się.
[Ja] - Pisałem, że musi się rozgrzać.
[K] - No ale tyle czasu? (minęło ok minuty).
[K] - Taki to ja już mam, po co mi drugi co nie dział? (po kolejnej minucie)
[Ja] - Działa, tylko się rozgrzeje.
TV włączył się po tych 5 minutach i obraz super i wszystko ok.
[K] - To ja jak sobie mecza będę chciał obglądnąć to zdążę do sklepu po piwo iś. Ale znowu mogę przegapić gwizdek. Jeden taki zepsuty to już mam.
[Ja] - Ja mówiłem i pisałem w ogłoszeniu jak jest z TV, ale jak koniecznie Pan nie chce to wezmę z powrotem.
[K] - Ech ostatecznie wezmę. Ile Pan spuścisz?
[Ja] (wielkie oczy) - Panie TV masz za 25% ceny z OLX i szafkę na wymiar robioną dorzucam, bo mi zbywa, a pod TV pasuje bo do niego robiona była, przywiozłem do domu, pomogłem wynieść i jeszcze coś Pan chcesz żebym spuścił? Pakujemy to z powrotem i lecę.
[K] - No dobra, niech będzie moja strata. - po czym wręczył mi te 50pln.
Tyle nerwów zjadłem na rozmowie z tym człowiekiem, że poprzysiągłem sobie, że więcej nic nikomu nie podwiozę. I w ogóle chyba wolę następnym razem wywalić dobry TV (czy inne AGD) na zbiórkę wielkogabarytową, a szafkę zrąbać na kawałki i spalić niż się użerać z cebularzami. Aż mnie nerwy poszarpały...
OLX sprzedaż niska cena targowanie
Ocena:
211
(237)
1
« poprzednia 1 następna »