Jakiś czas temu rozpoczął się już sezon grzewczy (wyjątkowo "gorący" temat w tym roku) i to przypomniało mi historie z pracy.
Pracuję w pokoju z pewnym facetem - rozsławił się kiedyś swoją chciwością (wyjątkowo piekielna sytuacja, jednak nie o niej będę pisał - jeszcze go ktoś rozpozna i będę miał problem).
Gość cały czas wietrzy nasz pokój. O ile nie mam z tym żadnego problemu w czasie wiosny czy wczesnej jesieni, o tyle otwieranie okien na oścież lub uchylanie lufcików w czasie zimy lub wyjątkowo gorącego lata jest piekielne. Rozmowy z nim nie przynosiły żadnego rezultatu.
Sytuacja z którejś z zimy - na podwórku temperatura -10 stopni, okna otwarte. W pokoju zimno jak w psiarni a do tego panuje jeden wielki przeciąg. Jako, że miałem stanowisko pracy przy samym oknie ciężko to było wytrzymać i okno zamykam.
Wyszedłem na 5 minut z pokoju. Wracam, a sukinsyn dalej wietrzy. Załapał dopiero wtedy, gdy przyszedłem ubrany w płaszcz, trapery, zimową czapkę, rękawiczki i tak zacząłem pracować.
Miałem wtedy wielką ochotę otworzyć mu wszystkie okna na noc i wykręcić z nich klamki - niech śpi w zamrażarce.
Niedawno do pokoju zawitała "Europa" i zamontowali nam klimatyzatory - błogosławieństwo w ciągu ostatnich, wyjątkowo gorących lat.
Jednak piekielny cały czas zrzędził, gdy je włączaliśmy. Tym razem mieliśmy go głęboko w anusie, bo praca przy 30 stopniach w cieniu i włączonych co najmniej 4 komputerach w pokoju była po prostu nieznośna.
Oczywiście wystarczyło na chwilę wyjść, żeby gość wyłączył klimę i otworzył okna.
Jak sądzicie - to jeszcze piekielność, czy już głupota?
Pracuję w pokoju z pewnym facetem - rozsławił się kiedyś swoją chciwością (wyjątkowo piekielna sytuacja, jednak nie o niej będę pisał - jeszcze go ktoś rozpozna i będę miał problem).
Gość cały czas wietrzy nasz pokój. O ile nie mam z tym żadnego problemu w czasie wiosny czy wczesnej jesieni, o tyle otwieranie okien na oścież lub uchylanie lufcików w czasie zimy lub wyjątkowo gorącego lata jest piekielne. Rozmowy z nim nie przynosiły żadnego rezultatu.
Sytuacja z którejś z zimy - na podwórku temperatura -10 stopni, okna otwarte. W pokoju zimno jak w psiarni a do tego panuje jeden wielki przeciąg. Jako, że miałem stanowisko pracy przy samym oknie ciężko to było wytrzymać i okno zamykam.
Wyszedłem na 5 minut z pokoju. Wracam, a sukinsyn dalej wietrzy. Załapał dopiero wtedy, gdy przyszedłem ubrany w płaszcz, trapery, zimową czapkę, rękawiczki i tak zacząłem pracować.
Miałem wtedy wielką ochotę otworzyć mu wszystkie okna na noc i wykręcić z nich klamki - niech śpi w zamrażarce.
Niedawno do pokoju zawitała "Europa" i zamontowali nam klimatyzatory - błogosławieństwo w ciągu ostatnich, wyjątkowo gorących lat.
Jednak piekielny cały czas zrzędził, gdy je włączaliśmy. Tym razem mieliśmy go głęboko w anusie, bo praca przy 30 stopniach w cieniu i włączonych co najmniej 4 komputerach w pokoju była po prostu nieznośna.
Oczywiście wystarczyło na chwilę wyjść, żeby gość wyłączył klimę i otworzył okna.
Jak sądzicie - to jeszcze piekielność, czy już głupota?
praca
Ocena:
124
(144)
Komentarze