Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#81697

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Parę lat temu pracowałam w małym sklepie zoologicznym za granicą. Większość naszych klientów odwiedzała nas regularnie, raczej dlatego, że lubili z nami pogawędzić niż ze względu na ceny czy wybór produktów.

Jedną ze stałych klientek była pani Krysia (imię zmienione). Często przychodziła do naszego sklepu ze swoim buldogiem francuskim (nieduży piesek), żeby z nami porozmawiać i żebyśmy poczęstowały jej psa darmowymi przysmakami. Niekiedy przesiadywała w sklepie nawet do godziny. Nam to za bardzo nie przeszkadzało. Była to starsza pani, wiedziałyśmy, że borykała się z depresją i innymi problemami. Prawdopodobnie była trochę samotna i potrzebowała kontaktu z ludźmi. Tutaj dodam, że jej piesek był bardzo przyjazny do ludzi, jednak często zachowywał się agresywnie w stosunku do innych psów. To również nie było dużym problemem, ponieważ Krysia zawsze go pilnowała i była bardzo ostrożna w obecności innych klientów z psami. My czasem pomagałyśmy, zabierając jej psa za ladę.

Podczas jednej z takich wizyt Krysi do sklepu przyszedł klient (Jan) z rottweilerem. Jego pies był wielkim, przyjaznym misiem, który nigdy nie był w żadnym stopniu agresywny do ludzi lub zwierząt. Niestety, tym razem pies Krysi nie został dopilnowany i zaatakował rottweilera (który na szczęście zupełnie nie reagował na agresywne zaczepki). Krysia, zamiast zabrać swojego psa, zaczęła krzyczeć na Jana i wywiązała się między nimi głośna kłótnia. Po krótkiej chwili Jan wyszedł wściekły ze sklepu. Krysia jednak nie raczyła zająć się własnym psem, nawet kiedy ten pognał za rottweilerem, kąsając go po kostkach.
Moja koleżanka (była wtedy jedyną ekspedientką na zmianie) wybiegła za psem Krysi, złapała smycz i przyprowadziła go z powrotem do sklepu. Krysia, zamiast jej podziękować, zaczęła na nią krzyczeć i obrażać za niedopilnowanie jej psa. Moja koleżanka jest osobą dosyć wrażliwą i będąc nadal lekko roztrzęsiona po opisanym zajściu, rozpłakała się. Krysia wyraziła tylko swoje zadowolenie z doprowadzenia jej do płaczu i poszła.

To nie jest koniec tej historii. Nasza szefowa, usłyszawszy o tym incydencie, zadzwoniła do Krysi i poinformowała ją, że nie ma wstępu do naszego sklepu.

Niestety, Krysia wróciła kilka dni później. W pracy była moja wyżej wspomniana koleżanka i ja. Krysia wparowała do sklepu, krzycząc, że moja koleżanka jest kłamcą i że ma natychmiast ją przeprosić. Grzecznie poprosiłam Krysię o opuszczenie sklepu. Krysia jednak podeszła znacznie bliżej i zaczęła krzyczeć jeszcze głośniej, w tym samym czasie zrzucając produkty z półek. Ilość wulgaryzmów, których użyła pod naszym adresem, była doprawdy imponująca. Widząc, że Krysia robi się coraz bardziej agresywna, podniosłam telefon i zadzwoniłam na policje. Kiedy Krysia zorientowała się, co robię, uciekła.

Jako że Krysia nie zaatakowała żadnej z nas fizycznie, nie uszkodziła żadnego z produktów i nam nie groziła, policja nie mogła nic zrobić. Dostałyśmy jednak numer zgłoszenia i zostałyśmy poinstruowane, że w razie gdyby Krysia wróciła, powinnyśmy natychmiast zawiadomić policję oraz podać ten numer. Gdyby takie zachowanie powtórzyło się wielokrotnie, byłoby można uznać to za nękanie. Moja szefowa, ponownie zadzwoniła do Krysi i wyjaśniła jej, co się stanie, jeśli nadal będzie nas nachodzić. Na szczęście, Krysia już nie wróciła i z daleka omijała nas w pobliskim parku czy na ulicy.

sklepy

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 98 (112)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…