Mój ojciec to prawdziwy Janusz, rok temu przebił samego siebie.
W święta mama poprosiła, żeby pojechał odkurzyć i umyć auto, niestety musiał wziąć mnie ze sobą (do pomocy). Pojechaliśmy na stację, która miała także automatyczną myjnię, zrobiliśmy co trzeba i byłoby spoko, gdyby nagle tatuś nie stwierdził, że wycieraczki (te pod stopami) są ubłocone i trzeba je czymś umyć. Tu miał rację, zima w pełni, więc i wycieraczki całe w błocie i piasku. Co więc zrobiłby normalny człowiek? Pewnie wziął wycieraczki do domu i umył lub wymyślił coś innego.
Co zrobił mój kochany tatek? Ano kazał czekać i poleciał w stronę dystrybutorów i zabrał stamtąd te wiaderka z płynem do mycia szyb. Tak, i tym kazał mi myć brudne wycieraczki, właśnie tym! Gdy mu powiedziałam, że chyba zwariował, że tym myje się szyby, zaczął mnie wyzywać i grozić, że da karę jeśli nie wezmę się do roboty. Próbowałam mu tłumaczyć, że przecież ktoś tym później umyje szybę i nie będzie zachwycony, ale do niego nie docierało! Sam wyjął te wycieraczki i zaczął je myć, a ja ze wstydem w oczach patrzyłam, jak ten syf spływa do tego wiadra.
Ludzie patrzyli na nas z niesmakiem, ja myślałam jak dać stąd nogę, a że kawałek było do domu nie miałam gdzie uciec. W końcu skończył, wkłada wycieraczki do środka i w ten podchodzi do nas pracownik z bananem na ustach i mówi:
- Panie, ale to nie do tego służy! Ja panu pokażę!
I nim tata zdążył coś zrobić, pracownik zaczął myć tą brudną wodą przednią szybę naszego samochodu, zostawiając piękne brązowe ślady na świeżo umytym aucie. Tata albo był w tak wielkim szoku, albo zrozumiał swoją głupotę, że nawet awantury nie zrobił, tylko mruknął:
- Bo ja myślałem, że tym można... bo to dla wszystkich...
Pan popatrzył na mnie z żalem w oczach i odszedł, a ja mu dziękuję, bo na szczęście tata na święta wielkanocne nie miał już tak durnego pomysłu.
W święta mama poprosiła, żeby pojechał odkurzyć i umyć auto, niestety musiał wziąć mnie ze sobą (do pomocy). Pojechaliśmy na stację, która miała także automatyczną myjnię, zrobiliśmy co trzeba i byłoby spoko, gdyby nagle tatuś nie stwierdził, że wycieraczki (te pod stopami) są ubłocone i trzeba je czymś umyć. Tu miał rację, zima w pełni, więc i wycieraczki całe w błocie i piasku. Co więc zrobiłby normalny człowiek? Pewnie wziął wycieraczki do domu i umył lub wymyślił coś innego.
Co zrobił mój kochany tatek? Ano kazał czekać i poleciał w stronę dystrybutorów i zabrał stamtąd te wiaderka z płynem do mycia szyb. Tak, i tym kazał mi myć brudne wycieraczki, właśnie tym! Gdy mu powiedziałam, że chyba zwariował, że tym myje się szyby, zaczął mnie wyzywać i grozić, że da karę jeśli nie wezmę się do roboty. Próbowałam mu tłumaczyć, że przecież ktoś tym później umyje szybę i nie będzie zachwycony, ale do niego nie docierało! Sam wyjął te wycieraczki i zaczął je myć, a ja ze wstydem w oczach patrzyłam, jak ten syf spływa do tego wiadra.
Ludzie patrzyli na nas z niesmakiem, ja myślałam jak dać stąd nogę, a że kawałek było do domu nie miałam gdzie uciec. W końcu skończył, wkłada wycieraczki do środka i w ten podchodzi do nas pracownik z bananem na ustach i mówi:
- Panie, ale to nie do tego służy! Ja panu pokażę!
I nim tata zdążył coś zrobić, pracownik zaczął myć tą brudną wodą przednią szybę naszego samochodu, zostawiając piękne brązowe ślady na świeżo umytym aucie. Tata albo był w tak wielkim szoku, albo zrozumiał swoją głupotę, że nawet awantury nie zrobił, tylko mruknął:
- Bo ja myślałem, że tym można... bo to dla wszystkich...
Pan popatrzył na mnie z żalem w oczach i odszedł, a ja mu dziękuję, bo na szczęście tata na święta wielkanocne nie miał już tak durnego pomysłu.
Ocena:
223
(251)
Komentarze