Historia znajomego.
Mierzył kamienicę i wylądował w mieszkaniu... no, nie żula, ale starszego gościa, który miał problem z ogarnianiem domu. Zapach podobno wyciskał łzy z oczu. W mieszkaniu mnóstwo gratów i trzy koty.
Obmiary robi się dalmierzem laserowym. Wiadomo, jak koty reagują na laser i czerwona kropkę, więc kolega poprosił gościa, żeby gdzieś zamknął te koty.
Na koniec jeszcze pan zażądał policzenia, ile ma metrów w mieszkaniu - bo wie, ile ma, ale jak kolega policzy więcej i podniosą mu czynsz, to on go pozwie, administrację pozwie i wszystkich pozwie.
Rozkukuryczył się facet, więc kolega wyjął komórkę i mu tam pi razy drzwi policzył. Chwilę to trwało.
Wychodząc, kolega tak z głupia frant pyta się: "a gdzie pan zamknął koty?”- bo wszystkie drzwi otwarte, a kotów nie ma.
Facet zniknął w łazience i kolega usłyszał tylko „urfa".
Gość zamknął koty w pralce. Jeden jeszcze trochę się ruszał. Reszta się podusiła.
Mierzył kamienicę i wylądował w mieszkaniu... no, nie żula, ale starszego gościa, który miał problem z ogarnianiem domu. Zapach podobno wyciskał łzy z oczu. W mieszkaniu mnóstwo gratów i trzy koty.
Obmiary robi się dalmierzem laserowym. Wiadomo, jak koty reagują na laser i czerwona kropkę, więc kolega poprosił gościa, żeby gdzieś zamknął te koty.
Na koniec jeszcze pan zażądał policzenia, ile ma metrów w mieszkaniu - bo wie, ile ma, ale jak kolega policzy więcej i podniosą mu czynsz, to on go pozwie, administrację pozwie i wszystkich pozwie.
Rozkukuryczył się facet, więc kolega wyjął komórkę i mu tam pi razy drzwi policzył. Chwilę to trwało.
Wychodząc, kolega tak z głupia frant pyta się: "a gdzie pan zamknął koty?”- bo wszystkie drzwi otwarte, a kotów nie ma.
Facet zniknął w łazience i kolega usłyszał tylko „urfa".
Gość zamknął koty w pralce. Jeden jeszcze trochę się ruszał. Reszta się podusiła.
Ocena:
132
(186)
Komentarze