zarchiwizowany
Skomentuj
(21)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Będzie tym razem z cyklu piekielnych lekarzy.
Rok temu, powiedzmy że moja znajoma i podwładna dajmy jej Ola poprosiła mnie o tydzień urlopu bo chciałaby pojechać do rodziców, gdzie cudem załatwiła sobie wizytę u specjalisty.
Spoko, aż tak długo się nie działo więc dałam jej urlop, chociaż już wtedy trochę niemrawa mi się wydawała.
3 dni przed zakończeniem jej urlopu dostaję maila, że jest na zwolnieniu lekarskim z powodu bardzo poważnych problemów zdrowotnych.
Napisała na mojego prywatnego maila a nie na służbowego żeby ktoś przypadkiem go nie odczytał, więc musiało być nie wesoło.
Wróciła kilka dni przed kończącym się zwolnieniem ( i tak przedłużyła je) żeby porozmawiać.
Okazało się, że była w ciąży. Myślę super! i dobrze, że nic nie powiedziałam tylko słuchałam dalej.
Otóż poszła do swojego lekarza w miejscowości w której wynajmowała mieszkanie z narzeczonym.
Pani dr robi usg i mówi:
[Dr]- niestety płód jest martwy, nie ma bicia serca.
Wypisała jej receptę na tabletki na poronienie i wysłała do domu.
Oczywiście po takiej wiadomości raczej nie leci się do apteki i nie wykupuje recepty, tylko idzie się do domu aby przysposobić wiadomość.
Na szczęście Ola wyjeżdżała od razu do rodziców.
Tam jeszcze raz poszła do ginekologa.
USG:
[DR]- o i słyszy Pani jak serduszko ładnie bije?
Tak płód żył i miał się dobrze.
Aż strach pomyśleć, że ona jednak mogłaby się posłuchałać lekarza i tabletki by wykupiła i zażyła.
Boże widzisz i nie grzmisz!
Na szczęście kolejny raz mogę być ciocią.
Nie wiem czy sprawa potoczyła się w bardziej drastycznym kierunku, bo Ola już u mnie nie pracuje. Ale gdyby mi to się przytrafiło to chyba pierwszej kobiecie zrobiłabym krzywdę.
Rok temu, powiedzmy że moja znajoma i podwładna dajmy jej Ola poprosiła mnie o tydzień urlopu bo chciałaby pojechać do rodziców, gdzie cudem załatwiła sobie wizytę u specjalisty.
Spoko, aż tak długo się nie działo więc dałam jej urlop, chociaż już wtedy trochę niemrawa mi się wydawała.
3 dni przed zakończeniem jej urlopu dostaję maila, że jest na zwolnieniu lekarskim z powodu bardzo poważnych problemów zdrowotnych.
Napisała na mojego prywatnego maila a nie na służbowego żeby ktoś przypadkiem go nie odczytał, więc musiało być nie wesoło.
Wróciła kilka dni przed kończącym się zwolnieniem ( i tak przedłużyła je) żeby porozmawiać.
Okazało się, że była w ciąży. Myślę super! i dobrze, że nic nie powiedziałam tylko słuchałam dalej.
Otóż poszła do swojego lekarza w miejscowości w której wynajmowała mieszkanie z narzeczonym.
Pani dr robi usg i mówi:
[Dr]- niestety płód jest martwy, nie ma bicia serca.
Wypisała jej receptę na tabletki na poronienie i wysłała do domu.
Oczywiście po takiej wiadomości raczej nie leci się do apteki i nie wykupuje recepty, tylko idzie się do domu aby przysposobić wiadomość.
Na szczęście Ola wyjeżdżała od razu do rodziców.
Tam jeszcze raz poszła do ginekologa.
USG:
[DR]- o i słyszy Pani jak serduszko ładnie bije?
Tak płód żył i miał się dobrze.
Aż strach pomyśleć, że ona jednak mogłaby się posłuchałać lekarza i tabletki by wykupiła i zażyła.
Boże widzisz i nie grzmisz!
Na szczęście kolejny raz mogę być ciocią.
Nie wiem czy sprawa potoczyła się w bardziej drastycznym kierunku, bo Ola już u mnie nie pracuje. Ale gdyby mi to się przytrafiło to chyba pierwszej kobiecie zrobiłabym krzywdę.
słuzba_zdrowia
Ocena:
176
(356)
Komentarze