Rok 2005. 13-letnia ja i moja siostra- maturzystka, postanowiłyśmy uczcić jej zdany egzamin dojrzałości w pobliskim barze. Siostra piwem, ja- sokiem bananowym. W pewnym momencie siostra, na potrzeby historii nazwijmy ją siostrą Bożenką, wyszła zapalić, ja zostałam w środku. Nie wiedzieć skąd i jak do mojego stolika dosiadło się dwóch mężczyzn. Nie wiem dlaczego nie spanikowałam, nie wiem dlaczego ich atencja łechtała moje ego. Nie wiem dlaczego wyciągnęłam starego Siemensa i podałam jednemu z nich mój numer telefonu.
Faktem jest, że nie należałam do piękności, a zainteresowanie ze strony płci przeciwnej zdecydowanie nie było czymś, czego doświadczałam na co dzień. Ba, to chyba był pierwszy raz, kiedy zostałam skomplementowana przez faceta. Faceta tylko nieco młodszego od mojej Mamy, aczkolwiek bardzo atrakcyjnego, przynajmniej w moich oczach. Wakacje upłynęły mi na pracach sezonowych, a wszystkie pieniądze, które zarobiłam przeznaczałam na doładowywania, żeby móc pisać z facetem z baru. Najpierw niewinnie, chociaż nie potrafiłam zrozumieć dlaczego zabronił mi mówić o sobie w domu.
Dopiero niedawno, w trakcie terapii, przypomniałam sobie, co działo się później. Że SMSy o treści "Wyobraź sobie że nasze usta zbliżają się do siebie, mój język pieści Twój", zaproszenia na sok i komentarze w stylu "dam Ci spróbować mojego soczku z mojego banana, jeśli będziesz grzeczną dziewczynką", które notabene nie miały wtedy dla mnie żadnego sensu, były jednymi z najbardziej niewinnych. Dziś czuję do siebie obrzydzenie, wtedy byłam dziewczyną z deficytami miłości- także ze strony rodziców. Dziś- jako mama 9letniej dziewczynki, nie ręczę za siebie, co zrobiłabym, gdyby taki mężczyzna pojawił się w życiu mojej córki.
Szczęście w nieszczęściu- nie miałam koleżanek, które towarzyszyłyby mi w spotkaniu z tym facetem, a wrodzona nieśmiałość nie pozwoliła mi iść samej. Szczęście w nieszczęściu, że skończyło się tylko na wiadomościach. Szczęście w nieszczęściu nigdy nie zdążył mi pokazać "jakim zwierzęciem potrafi być". Marku, ochroniarzu z Tesco, do dziś pamiętam Twój ryj. Ryj, w który dziś naplułabym z dziką przyjemnością.
Uprzedzając komentarze- siostra widziała mnie rozmawiającą z nimi, nawet chwilę z nimi porozmawiała jak wróciła z papierosa. Mama nigdy się nie zainteresowała z kim tak gorączkowo piszę. A ten gnój, ten- z perspektywy czasu to wiem- ped&*fil- był najbliższą mi osobą przez prawie rok. Niemalże widziałam się w sukni z welonem z nim u boku.
Uważajcie na swoje dzieciaki. Szczególnie te ciche i niepozorne.
związek telefon
"nie wiem dlaczego ich atencja łechtała moje ego" Miałaś 13 lat, to wyjaśnia właściwie wszystko. Pozostaje się cieszyć, że byłaś nieśmiała.
OdpowiedzMam nadzieję że twój post to element terapii i próba podniesienia sobie swojej samooceny. Inaczej to on niema sensu zbytnio.
OdpowiedzTBH, mając 14 lat doświadczyłam czegoś podobnego - wtedy wyglądało to tak, że tak się złożyło, że wszystkie moje bliższe koleżanki miały jakieś swoje sympatie, wiadomo, takie szczeniackie trzymanie się za rączkę chodzenie do kina. Ja jakoś byłam wtedy przez chłopaków kompletnie pomijana. Doskwierało mi to. Kiedyś gdy szłam sobie centrum miasta, zagadał mnie facet ok.30 lat, twierdząc, że bardzo mu przypominam jego znajomą, szedł ze mną kawałek, pogadaliśmy chwilę. Też chciał mój nr, ale nawet nie miałam wtedy komórki. Ale - choć dziś wiem oczywiście, jak powalone to było - zgodziłam się z nim spotkać następnego dnia. Poszliśmy na spacer i co jest jedynym pozytywem, gdy usiłował mnie nakłonić do pójścia z nim w jakieś mniej uczęszczane miejsce, to się nie zgodziłam i szybko przekonałam się, że słusznie, bo facet bezceremonalnie złapał mnie za piersi, a ja po prostu zwiałam z płaczem.
OdpowiedzJa cały czas mówię, że pedofilów trzeba wieszać metodą krótkiego sznura, ale tylko mnie za to wszyscy na tej stronie minusują.
Odpowiedz@HelikopterAugusto: Sznur lepszy niż kulka, bo taniej wychodzi w perspektywie wielu użyć. A minusy dostajesz, bo teraz jako społeczeństwo jesteśmy 'cywilizowani' i likwidowanie nie nadających się do niczego śmieci to niedobra jest, trzeba zminusować, trzeba się nie zgodzić, oburzyć... Peirdolenie, ale - jak widzisz - powszechne. Kiedyś złapanemu złodziejowi ucinano łapę w nadgarstku. Teraz? Podnieśli kwotę wymaganą do zaliczenia kradzieży jako przestępstwo, żeby więcej uchodziło im na sucho. Takie czasy, co poradzisz. A w przypadku gwałtu na dziecku w pełni legalny powinien być samosąd dokonany przez rodzinę ofiary, również jeśli okaże się śmiertelny dla gwałciciela. Ważne jedynie, żeby to był faktycznie czyn dokonany, potwierdzony przez co najmniej obdukcję albo jakiś inny pewny dowód, żeby nie robić ludziom krzywdy na podstawie samego słowa dziecka. Sprawiedliwość może być brutalna, ale zawsze przede wszystkim powinna być sprawiedliwa.
Odpowiedz@wiecznie_wqrwiony: "w przypadku gwałtu na dziecku w pełni legalny powinien być samosąd dokonany przez rodzinę ofiary(...) Ważne jedynie, żeby to był faktycznie czyn dokonany, potwierdzony przez co najmniej obdukcję albo jakiś inny pewny dowód, żeby nie robić ludziom krzywdy na podstawie samego słowa dziecka." Nie żebym się czepiał, ale dowody na Tomasza Komendę (zgwałcenie i zabójstwo 15-latki) były pewne... przez 18 lat.
OdpowiedzWygląda na to, że jesteśmy w podobnym wieku. Problem był taki, że po prostu z nami nie rozmawiano. Zdarzyło mi się kiedyś pomylić numer i trafić na jakiegoś dorosłego faceta. Miałam wtedy też coś koło 13 lat. Raczej była to krótka rozmowa w stylu "kim ty w ogóle jesteś", nie padły żadne niepokojące teksty jeśli dobrze pamiętam. Zostawiłam telefon, on w międzyczasie zadzwonił i odebrała moja mama. Najpierw na mnie nawrzeszczała i robiła mi wyrzuty przez cały wieczór a następnego dnia jakby zapomniała o sprawie. Komunikat który z tego popłynął to było "nie rób tak bo mama będzie krzyczeć" i do tego pamiętam, że czułam coś w rodzaju poczucia winy i wstydu, podczas gdy nie zrobiłam niczego złego. Po prostu pomyliłam numer i myślałam, że piszę z inną osobą. Tak naprawdę dopiero gdy byłam starsza zdałam sobie sprawę, że mogłam bardzo źle trafić, ale musiałam do tego dojrzeć sama. Co więcej, jako uczennice gimnazjum, słysząc o dziewczynach ze szkoły, które np. w wieku 15 lat miały o 10 lat starszego chłopaka, uważałyśmy to za coś "fajnego". Te dziewczyny były widziane jako "te fajne", bo starszy chłopak się nimi zainteresował. I to wszystko dlatego, że rodzice woleli krzyczeć albo udawać, że problemów nie będzie jeśli nie będą o nich rozmawiać.
Odpowiedz@Lileczka89: Przeszłam coś podobnego, tyle że u mnie ta sytuacja trwała dłużej. Nie pamiętam, ile miałam lat, chyba późna podstawówka albo gimnazjum, pomyliłam numer i zaczęłam rozmawiać z osobą po drugiej stronie. Więcej - powiedziałam o tym koleżance i ona również nawiązała z nim kontakt. Chłopak był po dwudziestce i miał jakąś niepełnosprawność, więc podejrzewam, że bardziej niż liczeniu na cokolwiek seksualnego od małolat cieszył się po prostu z czyjejś atencji. Nie pamiętam, ile to trwało, ale chyba z dobry rok czy dwa - obie w tym czasie utrzymywałyśmy z nim zarówno kontakt telefoniczny jak i listowy (tak, wiem, miałyśmy więcej szczęście niż rozumu), przesyłałyśmy jakieś zdjęcia (typu w kurtkach z wycieczek, żadnych w jakimkolwiek stopniu rozbieranych). Nie pamiętam, czemu kontakt się urwał, chyba po prostu z tej znajomości wyrosłyśmy. Ale gdyby tamten facet był pedofilem swoim zachowaniem mogłyśmy się wpakować w naprawdę niezłe bagno. A rodzice nic nie zauważyli.
Odpowiedz@Lileczka89: Nie tylko problem jest z tym, że z nami odpowiednio nie rozmawiano. Bardzo dużym problemem jest, że się mężczyznom na to pozwala, a wręcz szuka na to usprawiedliwień. Bardzo często ci mężczyźni się z tym nie kryją kompletnie a nikt im nawet uwagi nie zwróci. Ale zawsze leci ten sam argument, że "dziewczyny dojrzewają szybciej".
OdpowiedzPo pierwsze - nie czuj do siebie obrzydzenia. To typowa strategia samoobwiniania się ofiary przemocy seksualnej. Po drugie - jedno zdanie mnie zaniepokoiło i dało mi podejrzenie, że nie tylko deficyty miłości rodzicielskiej były Twoim problemem. "Wakacje upłynęły mi na pracach sezonowych, a wszystkie pieniądze, które zarobiłam" - trzynastolatka zarabiająca całe wakacje?! Pomijam nielegalność. Ale możesz w wieku 13 lat pójść wykonać jakąś pracę, kilka dni, no, góra tydzień-dwa, posprzątać u znajomej starszej sąsiadki, wyprowadzać małego ułożonego pieska sąsiada, którego rodzina wyjechała na urlop, a on jest w pracy 10 godzin, pomóc przy prostych pracach gospodarczych, zebrać jagody, itd. żeby DOROBIĆ sobie do wakacyjnych przyjemności czy dołożyć do komputera czy roweru, na który zbierałaś. Ale zmuszanie 13-latki do zarabiania na jej potrzeby przez całe wakacje - pachnie niezłą patolą. Ledwie nabyłaś częściowej zdolności do czynności prawnej, miałaś w wakacje odpocząć, a nie ryć w pracach sezonowych. I żeby nie było - też mam na koncie takie sytuacje, też z podobnych powodów, też kilka lat temu uświadomiłam sobie, że nie brakowało wiele, a podzieliłabym los Małgosi z Miłoszyc, chyba uratowała mnie z tych wszystkich sytuacji atawistyczna umiejętność przetrwania. I też dzisiaj z perspektywy kobiety blisko 50-letniej widzę, jaka to była patola.
Odpowiedz@didja: Nie wiem, gdzie wychowała się autorka, ale np. na wsi dzieci nadal są od tego, żeby latem pracować. A dorośli są wręcz dumni, że zabierają dzieciom wakacje, bo uczą ich ciężkiej pracy. Jakbyśmy nie zarzynali się w pracy przez większą część życia. Autorka i tak ma "szczęście", że mogła zatrzymać zarobione pieniądze, bo i z tym różnie bywa. Jeśli chodzi o sytuacje, jak ta z historii, to mnie też ratowała nieśmiałość/wycofanie, bo podobnych sytuacji było sporo. I to straszne, jak wiele kobiet nawet tutaj ma podobne doświadczenia. A nie wiem, czy nie będzie jeszcze gorzej, skoro część ludzi chyba wzięła sobie za punkt honoru przekonanie innych, że 12/13-letnie dziewczynki to już prawie kobiety, które wiedzą, co robią...
Odpowiedz@didja: przecież nie napisała, że tyrała w polu codziennie po x godzin. ja w jedne wakacje tak zbierałam hajs na rower- torchę się zbierało porzeczki, trochę truskawki, czy też normalnie spędzało czas ze znajomymi. nie pamiętam, czy gdzieś wtedy wyjechaliśmy, czy akurat w całe wakacje byliśmy w domu.
Odpowiedz