Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

W ostatnią niedzielę znajomy podesłał mi info o festiwalu baniek mydlanych w…

W ostatnią niedzielę znajomy podesłał mi info o festiwalu baniek mydlanych w moim mieście, zachęcając do wspólnego wyjścia z dziećmi. Na fotce plakatu wielkimi literami:
Festiwal Baniek Mydlanych!
Dmuchańce!
Wata cukrowa!
Spotkanie i zdjęcia z Minionkiem, Stichem lub Bluey!
Wstęp bezpłatny!!! (Ta ostatnia informacja bardzo podkreślona, napisana wielkimi literami).

Poszliśmy. Okazało się że wstęp za bramkę owszem za darmo, ale wszystkie "atrakcje" już płatne. Pięć minut skakania na dmuchańcu 15 zł. W ramach "festiwalu baniek" sprzedaż takich "mieczy", które w Pepco są po 2 zł, w cenie 15 zł. Nie było żadnego pokazu. Ot, można było sobie samemu kupić płyn, pomachać, albo pooglądać jak inni amatorzy machają i puszczają bąbelki. Żeby podejść bliżej, trzeba oczywiście kupić jeden z "mieczy". Do tego głośnik z losowym disco. Ktoś w stroju Bluey pokazał się na chwilę i można było sobie za darmo zrobić zdjęcie. To w sumie jedyna rzecz, która rzeczywiście była bezpłatna.

Generalnie wiem, że wszystko zgodnie z literą prawa (bo sam wstęp na teren imprezy był bezpłatny), ale dawno już nie czułam się tak zmanipulowana i zrobiona w balona, jak wtedy, gdy stałam pod plakatem z napisem "Wstęp bezpłatny" czytając cennik, ile rzeczywiście kosztuje wstęp na dmuchańca... Tydzień wcześniej była podobna impreza, organizowana przez władze miejskie, gdzie naprawdę wszystko było za darmo. Te plakaty były utrzymane w podobnej kolorystyce, co tamte. Nieźle to ktoś wymyślił. Jak już rodzice z dziećmi przyszli, obiecali, to przecież się nie wykręcą i choć z niesmakiem i poczuciem "dałem się nabrać" jednak bilet kupią.

by Absurdarium
Dodaj nowy komentarz
avatar Satsu
2 16

Zastanawiam się skąd u ciebie zdziwienie taką sytuacją. Przecież od zawsze tego typu darmowe eventy dla dzieci sprowadzały się do muzyczki w tle i chodzących w upale biednych studentów w różnorakich przebraniach. A za wszystko inne płać. Ceny się tylko zmieniły. Bo gdy ja byłem dzieckiem 5 minut na dmuchanej zjeżdżalni kosztowało złotówkę a wata cukrowa 2 zł.

Odpowiedz
avatar jjzz
-4 12

@Satsu: Dokładnie, naiwność level ukr (DEJ, DEJ, DEJ, mnie się należy). Jak wejście za darmo, to atrakcje płatne. Nawet za PRL'u na 1-go Maja za kiełbaski/loterie trzeba było płacić. Za darmo to był festiwal pieśni robotniczej orkiestr przyzakładowych.

Odpowiedz
avatar Absurdarium
3 9

@Satsu: Zdziwienie moje wynika stąd, że do tej pory na takich eventach nie bywałam. A kiedy dostałam info od znajomego, to on twierdził, że jest to impreza miejska za darmo. Tydzień wcześniej taka była i faktycznie wszystko było za darmo. I nie chodzi mi o pieniądze, a jedynie o fakt, że plakat bardzo wyraźnie sugerował, że wymienione atrakcje są za darmo.

Odpowiedz
avatar Absurdarium
3 5

@jjzz: Naiwność tak. Uwierzyłam znajomemu oraz w info na plakacie. Chodzimy do cyrku, wesołego miasteczka, do kina, teatru, do muzeów na różne eventy i nigdy dotąd nie spotkałam się z sytuacją, żeby na plakacie było info o "bezpłatnym wstępie". Zawsze normalnie kupujemy bilet. Wyjątkiem jest Noc Kultury, kiedy to muzeum jest oplakatowane "wstęp bezpłatny" o rzeczywiście za bilet się nie płaci. Nawet na wiejskich festynach, festiwalach pieśni ludowej czy tym podobnych za kiełbaski się zwykle płaci, ale na reklamujących imprezę plakatach nie ma info "bezpłatnie", tylko jest podany program, godzina rozpoczęcia i na tym koniec.

Odpowiedz
avatar digi51
-3 7

@Satsu: co za odklejone bzdury. Jest mnóstwo eventów z darmowymi atrakcjami dla dzieci, które, oczywiście wśród bezpłatnych są także płatne usługi wystawców, którzy zapłacili za możliwość ich oferowania, ale oni płacą w tym. m. In za przyciągnięcie potencjalnych klientów. Samo zrobienie plakatów z informacją, że w danym miejscu będzie można sobie poskakać na dmuchańcu za kasę albo kupić jedzenie to nie jest przyciąganie klienta. Najczęściej na tego typu imprezach organizator oferuje coś za darmo, aby ludzie przyszli i przy okazji skorzystali z płatnych usług albo coś kupili. Już nie wspominając o eventach organizowanych przez miasto czy gminę, gdzie masz multum darmowych atrakcji i najczęściej płacisz tylko za gastronomię.

Odpowiedz
avatar Satsu
2 6

@digi51: A czy ja gdzieś piszę, że takie nie istnieją? Ja w moim komentarzu mówię o TEGO TYPU eventach. Zobacz jak było to reklamowane. Festiwal baniek mydlanych bez żadnych konkretów a do tego dmuchańce, wata cukrowa i animatorzy w strojach. No moc atrakcji. Jak widzisz taki plakat to już wiesz czego się możesz spodziewać. Czytaj Janusza, który od miasta wydzierżawił po taniości kawałek terenu, skrzyknął kilku studentów, ustawił głośniki i teraz będzie ciągnął kasę od rodziców. Mieszkam nad morzem i często goszczę rodzinę wraz z dziećmi. A co za tym idzie szukam czy w okresie w jakim będą u mnie nie są organizowane żadne festyny. Na prawdę bardzo łatwo rozróżnić fajny event z atrakcjami od Januszowej wyciągaczki kasy. A autorka nie wiem czego się spodziewała bo dostała dokładnie to co było na plakacie. Były bańki były, nikt nie pisał, że będą darmowe. Nie było pokazu no bo nikt nie pisał, że jakiś pokaz w ogóle ma być. A darmowych dmuchanych zjeżdżalni czy waty cukrowej na otwartych imprezach jeszcze w życiu nie widziałem. Jedyną deklarowaną bezpłatną rzeczą był wstęp i ten jak najbardziej był darmowy. No i animatorzy w przebraniach, ale to raczej standard.

Odpowiedz
avatar digi51
-1 9

@Satsu: ja jebie, człowieku, czy ty zawsze musisz udawać najlepiej poinformowanego w kwestiach, o których nie masz pojęcia? Cała twoja argumentacja sprowadza się do "można było się spodziewać, bo mi się wydaje, że tak jest". Argument nie do przebicia, bo bez żadnej merytorycznej treści.

Odpowiedz
avatar Satsu
3 7

@digi51: Powiedz mi, na jakiej podstawie jesteś w stanie stwierdzić, czy jestem kompetentny, aby wypowiadać się w jakimś temacie? Bo jeśli tylko na podstawie informacji, jakie udostępniam na tej stronie, to muszę Cię niestety zasmucić - gówno o mnie wiesz. Poza tym umiejętność czytania plakatów reklamowych i analizowania ich treści to nie jest żadna wiedza tajemna. Jeśli widzisz, że festyn szczyci się tym, że będą na nim dmuchane zjeżdżalnie, wata cukrowa i studenci przebrani za postacie z kreskówek - i w zasadzie nic poza tym - to naprawdę łatwo dojść do konkluzji na temat jakości takiego wydarzenia. Tym bardziej, jeśli wcześniej było się w życiu na dwóch czy trzech podobnych eventach.

Odpowiedz
avatar Tarko
1 3

@Absurdarium impreza za darmo, tylko atrakcje płatne. Czego nie rozumiesz?

Odpowiedz
avatar digi51
-2 6

@Satsu: wystarczy mi, że widzę, że pitolisz głupoty w bardzo wielu tematach, za to jesteś bardzo pewny swego. Gdybyś jakkolwiek śledził takie wydarzenia, to wiedziałbyś, że w 90% wypadków, gdy event reklamuje się jako "wstęp wolny" to oferuje za darmo atrakcje, którą się reklamuje jako leitmotiwem. W tym wypadku spodziewać się można było np. Darmowego puszczania baniek z animatorem. Pisanie, że wstęp na festiwal baniek mydlanych jest darmowy, po czym się okazuje, że nie ma ani żadnych pokazów ani możliwości puszczania baniek za darmo, to ten sam poziom cringu, jak wesołe miasteczko reklamujące się wolnym wstępem, co oznacza wstęp na jego teren i nic poza tym. Już nie mówiąc o tym, że wypisując takie brednie legitymizujesz tę januszerkę, bo przecież jak zwykle winny człowiek, który zasugerował się huczną reklamą, a nie Janusz, który robi ludzi w konia.

Odpowiedz
avatar janhalb
3 7

@Satsu: @jjzz: Wy tak na serio? Naprawdę jest dla Was kompletnie normalne, że ktoś w chamski sposób manipuluje po to, żeby napędzić sobie klientów? Nikt nie WYMAGA, żeby "było za darmo". Ale jeśli dostajesz ulotkę, na której są wymienione przewidziane atrakcje, a pod nimi komunikat "Wstęp za darmo", to jest OCZYWISTE, że to sugeruje, że te atrakcje są za darmo. A tu zonk - manipulacja: WSTĘP jest za darmo, ale wymienione atrakcje już nie. To po co mam tam wchodzić? To tak, jakbyście dostali zaproszenie do kina: wyświetlamy film X, wstęp d kina za darmo! A na miejscu okazuje się, że faktycznie, WEJŚĆ DO KINA można za darmo, ale za obejrzenie filmu trzeba zapłacić. Paskudna manipulacja - a fakt, że uznajecie to za "normalne" świadczy o tym, w jak chorym świecie żyjemy.

Odpowiedz
avatar Absurdarium
1 1

@Satsu: Wata cukrowa za darmo była na festynie tydzień wcześniej. Robiła ją pewna pani w rękawiczkach o wątpliwej przydatności, co opisałam tutaj: https://piekielni.pl/92158. I na tamtym festynie były darmowe dmuchańce, malowanie twarzy i kilka innych atrakcji. Organizator tego eventu zrobił plakaty bardzo mocno kojarzące się kolorystyką i formą z tamtymi, co - moim zdaniem - było celową manipulacją. A obserwacje moją potwierdza fakt, że nie byłam tam jedynym zdziwionym rodzicem. Byliśmy kiedyś na festiwalu baniek mydlanych w Lublinie i wyglądało to tak, że kilka osób miało wiadra z płynem, sznurki powiązane w różne pętle i robiło prawdziwy pokaz. Można było kupić za 30 zł taki zestaw i obok było kilka innych osób, które uczyły, jak tego używać, żeby zrobić naprawdę duże banki. Kupiliśmy i dobrze się bawiliśmy. Tutaj nie było żadnego pokazu, jedynie odgrodzony teren, głośniczek z muzyką i stanowisko do sprzedaży tych plastikowych "mieczyków" z płynem. Nazwanie tego "festiwalem " samo w sobie jest grubym przegięciem. A idąc dalej tym tropem, to na plakatach teatralnych też powinni pisać "wstęp bezpłatny", bo do foyer można wejść za darmo i popatrzeć na kasy biletowe. W kinie też do holu bez problemu wpuszczają, a jednak na plakatach reklamujących filmy nikt nie pisze "wstęp bezpłatny". Ciekawe dlaczego...?

Odpowiedz
avatar Absurdarium
0 0

@Tarko: Przeczytaj jeszcze raz cały tekst że zrozumieniem, to się dowiesz.

Odpowiedz
avatar Satsu
2 6

@digi51 No to niezłe combo... Argument ad personam, statystyka wyciągnięta z kapelusza i zarzut, że legitymizuję coś, czego nawet nie popieram. Wytłumacz mi proszę, w jaki sposób moje komentarze "legitymizują januszowe festyny"? Czy napisałem cokolwiek, co mogłoby aprobować takie zjawiska? Nie. Jedyne co zrobiłem, to stwierdziłem fakt, że takie rzeczy mają miejsce. I nawet w drugą stronę - sposób, w jaki się o nich wypowiadam, raczej pokazuje mój negatywny stosunek do takich praktyk. Co do "90% przypadków" - skąd to wzięłaś? Szukałem i nigdzie nie widzę żadnych badań w tym temacie. A jeśli to tylko anegdotyczny argument typu "bo ja tak mam", to… no cóż, dokładnie taki sam jak moje doświadczenie. Z tą różnicą, że to Ty próbujesz na tej podstawie udowodnić, że ktoś "pitoli głupoty" - więc ciężar dowodu leży na Tobie. Nie jestem stałym bywalcem dziecięcych festynów, bo nie mam dzieci. Ale jak już zdarzyło mi się iść (gdy odwiedza mnie rodzina z dzieciakami), to na trzy wizyty dwa razy trafiłem na typową "januszerkę". I tak - da się to wyczuć po stylu reklamy i zawartości plakatu. Zresztą - nie rozumiem, co miała wnieść Twoja analogia z motywem przewodnim i parkiem rozrywki. Sama sobie zaprzeczasz. Bo skoro leitmotiv to tylko temat imprezy, to czemu zakładasz, że wszystko z nim związane ma być za darmo? Jak idę na festiwal kuchni azjatyckiej, to nie oczekuję, że nakarmią mnie na koszt miasta. Może coś będzie za darmo, może nie - ale nie zakładam tego z góry tylko dlatego, że temat mnie interesuje. A teraz pytanie pomocnicze: gdzie Ty tu widzisz "huczną reklamę"? Plakat z napisem "Festiwal Baniek Mydlanych", dopisanymi standardowymi atrakcjami jak dmuchańce i wata cukrowa, i dużym napisem "WSTĘP BEZPŁATNY"? No szał. I tak - dokładnie o tym mówiłem od początku: że po takim plakacie łatwo było przewidzieć, że to będzie tani event, nastawiony na rodziców, którzy i tak nie odmówią dziecku waty czy skakania. I jeszcze jedno - nigdzie nie winiłem autorki historii. Zdziwiło mnie tylko, że była aż tak zaskoczona tym, co tam zastała. Potem sama wyjaśniła, że wcześniej nie chodziła na takie imprezy, a poprzedni festyn był organizowany przez miasto. No i wszystko jasne - brak doświadczenia + dobry pierwszy raz = zawyżone oczekiwania. Zdarza się. I na koniec - skoro już tak śmiało zarzucasz mi, że "pitolę głupoty", to bardzo proszę: podaj przykład. Jakiś konkretny komentarz, cytat, coś. Bo tak rzucać oskarżenia bez pokrycia to może każdy.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 17 czerwca 2025 o 14:58

avatar digi51
-3 5

@Satsu: To ja czekam na jakieś statystyki badania co do tego, że "od zawsze tego typu darmowe eventy dla dzieci sprowadzały się do muzyczki w tle i chodzących w upale biednych studentów w różnorakich przebraniach" i dlatego nie powinny budzić zdziwienia. Właśnie w tym rzecz. Nie jesteś stałym bywalcem, nie masz dzieci, pierrdolisz, to co ci się wydaje, podparte mglistymi wspomnieniami z dzieciństwa. To nie moja wina, że masz problemy z logicznym myśleniem i nie rozumiesz, że skoro ktoś reklamuje jakąś imprezę wspominając o atrakcjach i wolnym wstępie, to dla każdego normalnego człowieka logicznym wnioskiem, że atrakcje będą DARMOWE. Większość organizatorów dba o to, aby jasno było wyrażone, że na przykład pewne rzeczy będzie można kupić czy dodatkowo za nie zapłacić. Jeśli między reklamowaniem się darmowym wstępem na event tematyczny z atrakcjami, które na miejscu okazują się być płatne, a reklamowaniem darmowego wstępu do parku rozrywki, w którym rozrywki też okazują się być płatne, nie widzisz żadnej analogii, to raczej ponownie jest to twój problem z logicznym myśleniem. Huczna reklama oznacza kolorowe plakaty z sugestią darmowych atrakcji. Niehuczną reklamą byłby lakoniczny komunikat, że w danym miejscu o danym czasie będzie można sobie kupić kiełbasę z grilla i zapłacić, aby dziecko poskakało się na dmuchańcu. I ponownie - skoro nie siedzisz w temacie, nie chodzisz po takich eventach to nie pytaj durnowato "czego się spodziewało", bo jak widzisz spodziewała się tego, co sugerował plakat i co w większości przypadków okazuje się być prawdą. Jesteś typowym przykładem głupio-mądrego przemądrzalca, który co prawa uja wie w temacie, ale będzie się wypowiadał, żeby wyjść na mądrzejszego niż adresat komentarza, bo ty byś przecież w swojej wszechwiedzy i inteligencji przewidzial, że janusz zwyczajnie leci w uja. Powiedz mi, czy jak widzisz plakat z reklamą na przykład pokazu laserów i tekstem "wstęp wolny" to zakładałbyś, że pokaz to będziesz miał jak sobie na miejscu kupisz laser za cenę kilka razy wyższą niż rynkowa?

Odpowiedz
avatar Satsu
2 2

@digi51: Widzę, że nadal do ciebie nie dociera jeden istotny fakt. Ja w pierwszym komentarzu nie mówiłem o wszystkich imprezach dla dzieciaków w ogóle, a tylko o tych "januszowych". Powtarzam ci to od samego początku, ale jak widać nie dociera. I tak tego typu imprezy zawsze sprowadzają się do muzyczki w tle, biednych atrakcji, za które trzeba płacić jak za zboże i tanich zapychaczy w postaci animatorów w przebraniach. Nie informacja "Wstęp bezpłatny" w żadnym stopniu nie oznacza, że atrakcje na festynie będą darmowe. Wstęp bezpłatny oznacza tylko i wyłącznie tyle, że wejście na teren imprezy nie będzie wymagało uiszczenia opłaty czy też kupienia biletu. Nic poza tym. Tak większość organizatorów o to dba, ale wracamy do meritum sprawy my tu mówimy jedynie o Januszach imprez dla dzieci. Oczywiście, że widzę tą analogię, ale nie rozumiem co chcesz nią udowodnić. Ale przecież autorka zastała na miejscu dokładnie to co było opisane na plakacie. Nigdzie nie było zaznaczone, że cokolwiek poza wstępem będzie za darmo. Powtórzę jeszcze raz. Widzisz plakat, który szczyci się tym, że na imprezie będą dmuchane zjeżdżalnie oraz wata cukrowa i od razu wiesz, że do impreza z kategorii tych słabszych. Stąd moje zdziwienie czego autorka oczekuje po tego typu imprezie dla dzieci. Gdy widzę napis "Pokaz laserów" to spodziewam się pokazu laserów. To chyba logiczne, że pokaz też jest darmowy. Przecież nagle nie wyskoczy typ z mikrofonem i tekstem "Proszę państwa za chwile zacznie się pokaz lasów. Wszystkie osoby, które nie uiściły opłaty proszone są zamknąć oczy.". Tutaj widzę napis "Festyn baniek mydlanych" to spodziewam się baniek mydlanych i bańki mydlane były. Nigdzie nie było napisane, że możliwość puszczania baniek będzie darmowa. I żeby nie było niedomówień ja tutaj nie bronie wystawcy tej imprezy. W żadnym razie. Ja tylko pokazuje jak słabe są twoje argumenty. Zastanawiasz mnie też skąd u ciebie taka agresja. W żadnym stopniu nie zaatakowałem autorki a ty bronisz jej jak lwica i najeżdżasz na mnie jakbym nie wiadomo co jej zrobił. Powtarzam tylko pierwszy mój komentarz odnosi się stricte to historii, cała reszta to odpowiedzi na twoje argumenty. Zdziwiłem się w nim czego autorka spodziewała się po tak słabej imprezie. A gdy ta odpowiedziała w komentarzu, że wcześniej nie chodziła na imprezy dla dzieci a poprzednia na jakiej była okazała się być bardzo dobra. I to całkowicie zamyka temat mojego zdziwienia.

Odpowiedz
avatar digi51
-4 4

@Satsu: widzę, że nie jeden fikołek jesteś w stanie wykonać, aby mie przyznać, że robisz z siebie debila. W sumie trochę godne podziwu, a jednocześnie nieco cringowe.

Odpowiedz
avatar Satsu
2 2

@digi51: Doceniam twoją wytrwałość, naprawdę. Nie każdy potrafi tak konsekwentnie ignorować treść wypowiedzi rozmówcy, byle tylko móc mu wbić szpilkę. To też jest jakiś talent. Nie jestem pewien, czy bardziej imponuje mi twoja zdolność do przepisania moich intencji bez pytania, czy może to, że uparcie odmawiasz zrozumienia tak prostej rzeczy, jak rozróżnienie konkretnego przypadku od ogólnego uogólnienia. Jeśli dla ciebie konsekwentne odpowiadanie na zarzuty i doprecyzowywanie własnej wypowiedzi to „fikołki”, to może po prostu nie jesteś przyzwyczajona do rozmów, w których ktoś trzyma się faktów, a nie emocji. Nie musisz się zgadzać z moją oceną sytuacji. Ale jeżeli już decydujesz się mnie obrażać, to chociaż spróbuj zrozumieć, co właściwie napisałem zanim znowu odpalisz salwę w coś, czego nawet nie przeczytałaś uważnie. Bo w tym tempie zaraz sama siebie przegadasz, próbując udowodnić coś, czego nikt nawet nie powiedział. Także weź odsapnij, przemyśl, poczytaj jeszcze raz – i może następnym razem trafisz chociaż w temat.

Odpowiedz
avatar digi51
-3 5

@Satsu: Ja za to podziwiam chęci do pisania trzy razy tego samego, sądząc, jak napiszesz kilka razy to nagle przyznam twojemu delulu rację. Wiem doskonale, co napisałeś, ale popierasz to argumentami "bo ja tak sądzę", no to tak sobie sądź dalej. Jestem przekonana, że gdybyś przykładowo wybrał się na festiwal powiedzmy filmów tadżykistańskich, który reklamowałby się "wolnym wstępem", a potem okazałoby się, że w ramach wolnego wstępu możesz sobie pooglądać stare plakaty filmowe, a każdy seans jest płatny, to byłbyś pierwszym, który smarowałby o tym historię na piekielnych. I na tym zakończę tą drogę przez mękę jaką jest czytanie twoich wygibasów intelektualnych.

Odpowiedz
avatar Molo
0 0

@digi51 w zeszłym roku czy 2 lata temu był taki event o sypaniu się proszkami kolorowymi, co 15 min czy pół godziny było odliczanie i sypanko... tylko broń boże nie własny tylko kupiony na stoisku na miejscu. W gratisie co było to głośna muzyka... A info o konieczności zakupienia na miejscu brak

Odpowiedz
avatar Satsu
3 3

@digi51 Widzę, że z całej tej wymiany wyciągnęłaś tylko jedno słowo "wstęp" i postanowiłaś na jego bazie kontynuować dyskusję, kompletnie pomijając wszystkie wcześniejsze wątki. Serio, cały sens mojego pierwszego komentarza był taki: ten typ imprezy był przewidywalny po plakacie. Nie oceniałem uczciwości plakatu, nie broniłem organizatora, nie wyśmiewałem autorki. Po prostu stwierdziłem, że forma komunikatu daje sygnał, z czym mamy do czynienia. A ty wracasz w kółko do "wstępu bezpłatnego" i próbujesz udowodnić coś, co w ogóle nie było punktem spornym. Co do przykładu z kinem rozumiem intencję, ale on nie działa. Kino to zamknięty obiekt, w którym "wstęp" = udział w seansie. Ale już np. "festiwal kuchni azjatyckiej - wstęp wolny" nie znaczy, że rameny i pierożki będą za darmo. Różnica jest znacząca. A jeśli już naprawdę chcemy się uprzeć na analogie, to "festiwal baniek - wstęp wolny" znaczy mniej więcej tyle, co "wstęp na teren, gdzie będą bańki, dmuchańce i wata cukrowa". I tak to wszystko się zgadzało, nawet jeśli rozczarowało poziomem. Jeśli dalej widzisz w tym coś, czego ja nie powiedziałem, trudno. Ale dobrze by było rozmawiać o tym, co naprawdę padło, a nie o tym, co ktoś sobie dopowiedział.

Odpowiedz
avatar digi51
-2 2

@Satsu: ty za to postanowiłeś oprzeć całas swoją logikę na tym, że hasło "wolny wstęp" nic nie znaczy, bo trzeba przewidzieć, że organizator jest Januszem, który za darmo to oferuje to, co każdemu za darmo przysługuje czyli chodzenie, oddychanie i wydawanie kasy.

Odpowiedz
avatar Satsu
1 1

@digi51 Ja naprawdę nikomu nie każę niczego przewidywać. Nigdzie nie napisałem, że trzeba analizować plakaty albo mieć jakieś czujniki na januszy. Mój pierwszy komentarz to było zwykłe, szczere zdziwienie, bo nie wiedziałem jeszcze wtedy, że autorka dopiero zaczyna bywać na takich imprezach i nie miała wcześniej kontaktu z tymi typowymi januszowymi wyciągaczkami kasy. Od początku pisałem wyłącznie o tego typu festynach, tych nastawionych na minimum kosztów organizatora i maksimum zarobku, a nie o wszystkich wydarzeniach dla dzieci. Ty natomiast cały czas pomijasz ten kontekst i wrzucasz moje wypowiedzi w ramy, których nigdy im nie nadałem. I tak, pisałem już o tym wcześniej, że kiedy autorka później wyjaśniła swój kontekst, wszystko stało się dla mnie jasne. Ale ty to kompletnie ignorujesz i wciąż trzymasz się swojej narracji, jakbym od początku pisał z pozycji wyższości. Nie pisałem i naprawdę nie mam już siły w kółko tego prostować. Co do tego, że rzekomo opieram swoją logikę na założeniu, że hasło "Darmowy wstęp" nic nie znaczy - nie, nie napisałem czegoś takiego. Wprost przeciwnie. "Darmowy wstęp" znaczy dokładnie to, co znaczy: że wejście na teren imprezy jest bezpłatne. Nie więcej, nie mniej. Problem zaczyna się wtedy, gdy ktoś sobie dopowiada, że to oznacza też darmowe atrakcje, mimo że nie było o tym ani słowa. Oczywiście, super jeśli coś faktycznie jest za darmo - ale samo stwierdzenie "Darmowy wstęp" tego nie gwarantuje. Tak po prostu działa język. I skoro już wcześniej rozłożyliśmy na części twoje analogie o kinie i pokazach laserów, to naprawdę nie wiem, co jeszcze powinienem dodać, żeby to wreszcie do ciebie dotarło. A co do samej dyskusji - to ty rozpętałaś tutaj gównoburzę o nic. To ty jako pierwsza zaczęłaś ataki personalne i wycieczki w moją stronę. Ja tylko odpowiadałem na twoje zarzuty i próbowałem wyjaśniać swoje intencje, które konsekwentnie przeinaczasz. Gdybyś zamiast tego czytała uważnie, moglibyśmy dawno temu zamknąć temat.

Odpowiedz
avatar Morog
0 2

@Satsu: Nie walcz z idiotami, mają przewagę liczebną

Odpowiedz
avatar Satsu
1 1

@Morog: Nie walczę tutaj z idiotami, bo wiem, że to syzyfowa praca. Walczę tutaj z jedną idiotką, która uroiła sobie bóg wie co na mój temat i mnie atakuje bez żadnych argumentów. A ja nie lubię być atakowany tym bardziej bez żadnych argumentów.

Odpowiedz
avatar Satsu
4 6

@Absurdarium I tak już kończąc temat chciałem jeszcze raz wrócić do tematu, już na spokojnie. Jeśli moje pierwsze zdziwienie zabrzmiało dla Ciebie jak wyśmiewanie czy podważanie Twojego rozczarowania to nie taka była moja intencja. Chodziło mi tylko o to, że ten typ imprez jest dość przewidywalny, bo miałem wcześniej do czynienia z podobnymi. I dopiero później, gdy napisałaś, że wcześniej nie bywałaś na takich wydarzeniach, wszystko stało się dla mnie jasne. Przykro mi, że wywiązała się pod Twoją historią taka nerwowa wymiana zdań. Nie chciałem wojny w komentarzach, ale też nie przepadam za sytuacjami, gdy ktoś mnie atakuje i przekręca to, co powiedziałem, więc starałem się obronić.

Odpowiedz
avatar Absurdarium
2 4

@Satsu: Pisząc historię, zawsze pisze się że swojej perspektywy, dlatego trudno jest przewidzieć, jakie informacje będą komu potrzebne do jej pełnego zrozumienia. Gdybym była w stanie to przewidzieć, to już na wstępie zaznaczyłabym, że to moja pierwsza impreza, na której spotkałam się z aż tak wysokim poziomem januszostwa. Nie mam problemu z tym, że dopytujesz :) A wręcz przeciwnie, miło mi, że napisałeś komentarz, zamiast pyknać minusa i przewinąć dalej. Wrogą atmosferę wprowadził dopiero @jjzz pisząc "dej dej" w taki sposób, jakby zgadzał się z Tobą, choć w Twojej wypowiedzi nie bylo nic sugerującego, że uważasz mnie za liczącą na darmochę "madkę". Język z natury swojej bywa wieloznaczny i ludzie doktoraty piszą z tego, jak powiedzieć, żeby nie powiedzieć. Tutaj plakat zrobiony był tak, że sugerował imprezę darmową. Wcześniej byłam na festiwalu baniek mydlanych, o którym pisałam w komentarzu wyżej, gdzie naprawdę był dobrze zrobiony darmowy pokaz. Byłam też na imprezie z dmuchancami, gdzie płaciło się bilet 30 zł za godzinę oraz 50 zł za dwie godziny skakania po wszystkich atrakcjach i to było na plakacie wyszczególnione. Tutaj wszystko zostało zrobione tak, aby celowo sugerować "darmowość". Z takim "pomysłem" na biznes spotkałam się już wielokrotnie ("jagodzianka z jagodą" mająca faktycznie jedną jagodę w środku; "przytulne wnętrze" w pokoju w górach oznaczające, że aby minąć męża w drodze do łazienki musisz się przytulić do ściany i tym podobne), ale pierwszy raz aż tak bezczelnie na masową skalę. Myślę, że różnica zdań między Tobą a Digi51 wynika w znacznej mierze z miejsca zamieszkania. W typowo turystycznych miejscowościach zawsze było więcej "Januszy" i więcej tego typu naciagactwa. U nas takie akcje się nie zdarzały raczej. Nie wiem, gdzie mieszka Digi, ale u nas to wyglądało podobnie jak ona opisuje - darmowy dmuchaniec plus płatne trampoliny, karuzele, tunele; darmowa wata cukrową plus płatne gofry, lody, hamburgery, grillowane kiełbasy... A przynajmniej tak było na tych kilku eventach, na które poszłam z dziećmi.

Odpowiedz
avatar digi51
-3 3

@Absurdarium: No kurde, ale my też na wakacjach obskakujemy trochę turystycznych hotspotów, może januszy jest więcej, ale z drugiej strona jest zażarta walka o klienta-turystę, bo z tego ludzie się po prostu utrzymują. Może nie jeździmy do takich sztampowych lokalizaji typu Zakopane czy Sopot, ale w miejscach typu Ustka, Świnoujście, Mikołajki naprawdę nieraz byliśmy na fajnych imprezach, gdzie dzieciak mógł coś tam ciekawego przeżyć, obrzejrzeć film pod gołym niebem, wziąć udział w warsztatach, poskakać na dmuchańcu, posłuchać muzyki na żywo i nie wydałabym na to ani grosza, gdybym się uparła - no bo wiadomo, zaraz wjedzie popcorn, lody, kupimy książeczkę, młody przejedzie się na płatnej karuzeli. Naprawdę, nikt mi nie wmówi, że jakimś standardem jest reklamowanie eventu darmowym wstępem, po to, aby w ramach tego bezpłatnego wstępu zaoferować okrągłe gunwo. Jeśli chodzi na przyład o bańki mydlane, to wiele osób oferuje takie atrakcje w losowych miejscach na zasadzie "my puszczamy te wielkie bańki i można sobie oglądać do woli, a jak chcecie spróbować to kosztuje to 5zł" - i wydaje mi się, że taki darmowy pokaz w ramach festiwalu baniek mydlanych z darmowym wstępem jest pewnym minimum, jakiego należy się spodziewać i jeśli ktoś twierdzi co innego, to albo kieruje się wyjątkowo pokraczną logiką albo pisze z przekory, aby pokazać swoją wielką mądrość i doświadczenie życiowe.

Odpowiedz
avatar Satsu
2 2

@Absurdarium: "Pisząc historię, zawsze pisze się że swojej perspektywy, dlatego trudno jest przewidzieć, jakie informacje będą komu potrzebne do jej pełnego zrozumienia." Oczywiście to jest naturalne i nie śmiałbym mieć o to pretensji. Sam pisząc różne historie musiałem w komentarzach dopisywać różne szczegóły, które dla mnie wydawały się oczywiste a okazywało się, że jednak niekoniecznie i trzeba było doprecyzować. Dlatego postawiłem na w moim zamierzeniu neutralny komentarz, wyszło jak wyszło. Nie miałem nic złego na myśli i moją winą było to, że napisałem "tego typu" nie wyjaśniając o co dokładnie mi chodzi. Dodatkowo nie odniosłem się wcześniej wprost do tematu bo zająłem się zarzutami względem mnie ze strony Digi. I tutaj muszę cię przeprosić, ale wykorzystam po raz kolejny wykorzystam twoją historię jako forum. @Digi51 Jesteśmy dinozaurami tej strony. Nie pamiętam żadnego twojego negatywnego komentarza w moją stronę w dawnych czasach. A teraz gdy ja wchodzę tu raz na ruski rok mamy już drugie spięcie w komentarzach. Powiedz o co ci chodzi. Ja chętnie odpowiem.

Odpowiedz
avatar Satsu
2 2

@digi51: No ale właśnie @Absurdarium przecież przedstawiła ci, że na taki event trafiła. Na którym poza darmowym wejściem było okrągłe gunwo, więc masz dowód, że takie zjawisko istnieje. Masz to przedstawione na tacy. Ja też na takie trafiłem i reklamowały się frazesami typu dmuchańce i wata cukrowa. I kto mówi o standardzie. Cały czas ci klepie do łba, że mój komentarz tyczy się tylko januszowych eventów. Kobieto.

Odpowiedz
avatar digi51
-3 3

@Satsu: No tak, opisała taką sytuację, która jest chora. Stan patologiczny to stan nienormalny, a nie taki, która "można było przewidzieć" "należało się spodziewać" "nie powinno dziwić". To można porównać do sytuacji, w której kupujesz coś online i okazuje się, że przedmiot w dobrej cenie odbiega od opisu i zdjęć. Czy się zdarza? Pewnie. Czy jest to standard i coś przewidywalnego? Nie. Zakładasz, że dostaniesz taki przedmiot, jaki sugerują Ci zdjęcia i opis. Czy sprzedawca mógł się dopuścić manipulacji? Pewnie. Czy to oznacza, że większość przedmiotów sprzedawanych w necie to wtopa? Skądże. A poza tym nic się nie stało, po prostu nie lubię postaci, którą sobie wykreowałeś w necie, bo jak słusznie zauważyłeś wyżej, gunwo o Tobie wiem, oceniam jedynie Twoją kreację z piekielnych i kolokwialnie mówiąc - nie przepadam za nią. Wydaje mi się, że dość często mijasz się delikatnie z prawdą w tym, co piszesz, sądzę, że próbujesz pozować na nieco inną osobę niż ta, którą jesteś w rzeczywistości, często mądrzysz się w tematach, o których realnie niewiele wiesz. Nie mam już 20 lat, nie liczę plusików i minusików przy komentarzach, nie szukam w necie ani sympatii ani poklasku i nie zależy mi na tym, czy ktoś przypadkiem nie stwierdzi, że przypierniczam się bez sensu i o ile przez 90% czasu jaki spędzam w necie nie chce mi się odnosić do głupawych w moim mniemaniu komentarzy, tak raz na jakiś czas mam taki dzień, że mam i czas i chęci na dość dosadne wyrażenie mojej opinii - i czasem trafia na Ciebie, bo jesteś jedną z osób z "mojego" internetowego uniwersum, która bywa dla mnie niezwykle irytująca. Chyba zdajesz sobie sprawę, że my się nie znamy moja opinia na twój temat zmienia w twoim życiu dokładnie tyle, ile twoja opinia na mój temat w moim, więc paradoksalnie to, że sugerujesz, że będziesz mi teraz coś wyjaśniać, bo drugi raz zdecydowałam się dosadnie wyrazić moją opinię na temat twojej odklejonej jak dla mnie retoryki, potwierdza moją opinię na twój temat.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 18 czerwca 2025 o 1:03

avatar Satsu
2 2

@digi51 Tym komentarzem nie powiedziałaś nic o mnie, za to bardzo wiele o sobie. Sama przyznajesz, że "gunwo o mnie wiesz", a jednocześnie twierdzisz, że masz prawo wyrażać "dosadne opinie" na mój temat, bo... coś cię we mnie irytuje. Następnie dodajesz, że moja opinia na twój temat niczego nie zmienia, a mimo to uznajesz za "potwierdzenie twojej racji" fakt, że próbuję ci coś wyjaśnić. To nie logika, to potrzeba postawienia się nad kimś i dania upustu własnym frustracjom. Nie interesuje mnie dalszy kontakt z osobą, która tak łatwo i tak chętnie buduje sobie w głowie obraz drugiego człowieka, żeby potem z nim walczyć – publicznie i bez krzty klasy.

Odpowiedz
avatar digi51
-3 3

@Satsu: O, widzisz, kolejny komentarz, ktory idealnie pasuje do tej układanki. Czego się spodziewałeś, pytając mnie, co się stało, że OLAGABOGA, DRUGI RAZ wdałam sie z Tobą ostrą polemikę? A co miało się stać? Czego się spodziewałeś? Że Ci napiszę, że mi matkę obraziłeś albo przeprowadzę Ci profesjonalną psychoanalizę? Piszę o obrazie, który próbujesz sobie tu kreować - jest on dla mnie zwyczajnie irytujący. Nie napisałam, że jesteś taki, sraki czy owaki, tylko, że nie darzę sympatią Twojej internetowej maski. A Ty juz próbujesz wykręcać kota ogonem, konsekwetnie podkreślam, że nie oceniam Ciebie, jako człowieka, którego nie znam, tylko oceniam to, w jaki sposób usiłujesz się przedstawić. I do tego należy to, że jeśli piszesz durnoty, z którymi się nie zgadzam to Ci to napiszę. Ale nie, Ty musisz odwracać narrację, z której wynika, że jakakolwiek krytyka Twojego toku myślenia i pokrętnej logiki, wedle której, choć sam przyznajesz, że na tego typu eventach się nie znasz, nie bywasz, nie śledzisz to będziesz pisał jak to wygląda, co jest normalne i przewidywalne, a co nie, próbuję się postawić ponad tobą i - NO HIT - wyładowuje własne frustracje. Nie, Satsu, to, że dostrzegam brak logiki w tym, co piszesz, to, że irytuje mnie twoje przemądrzalstwo nie jestem leczeniem "moich własnych" frustracji, jest wyrazem irytacji tym, co piszesz. Dosłownie prowokujesz mnie do napisania, co mi w Tobie, a w zasadzie w Twoich komentarzach i historiach nie pasuje, po czym gdy napisałam Ci w sposób być może niemiły, ale ani nie obraźliwy ani nie napastliwy sposób, tupiesz nóżką, jak przedszkolak, który nie potrafi zaakceptować, że kolega nie chce się z nim bawić. Wiesz, ile razy zdarzyło się na przestrzeni prawie 15 lat, że ktoś przypierniczał się do dosłownie każdego mojego słowa, wyzywał mnie w komentarzach przez jakiś czas? To jest chyba dość oczywiste, że wynika to z tego, że dana osoba poczuła się striggerowana jakimś moim komentarzem i nie lubi mojej internetowej osobowości. Czy naprawdę w 2025 wymaga to szczególnego wyjaśniania, dlaczego? Prawdopodobnie dlatego, że nie zgadza się w moimi wypowiedziami, irytuje go moja retoryka i sposób wypowiedzi. To jest nieuniknione w dyskusjach w necie. Na każdej grupie dyskusyjnej masz ludzi, z którymi się nie zgadzasz, nie podoba Ci się, w jaki sposób się wyrażają - to nie oznacza, że czuję nad Tobą jako na człowiekiem jakąś wyższość albo jestem sfrustrowana. To właśnie Ty próbujesz wyrokować o mnie jako o człowieku, pokazując, że kompletnie nie rozumiesz tego co napisałam. Zaakceptuj, że nigdy nie będzie tak, że każdy będzie Cię darzył sympatią i się z Tobą zgadzał i doszukuj się powodów z czyichś problemach z psychiką.

Odpowiedz
avatar GekouMonster
3 3

@digi51 serio nie ogarniam o co ci chodzi. Satsu od początku pisał spokojnie, nikogo nie obrazał, sam napisał że nie jest ekspertem i że się tylko zdziwił. a ty dalej ciśniesz jakby udawał nie wiadomo kogo chociaż wcale tak nie było wymyśliłaś sobie w głowie jakąś jego wersje która cię wkurza i z nią walczysz, a nie z tym co naprawdę napisał. Nawet nie zauważyłaś że przeprosił autorke, chociaż to nie on rozpętał całą awanture. I to mu się serio chwali, bo mało kto by się tak zachował. a jak próbował też normalnie pogadać z tobą i zapytać co właściwie do niego masz to zamiast odpowiedziec jak człowiek to ty się tylko bardziej odpaliłaś. No i sory ale w tym momencie to już nie on wygląda na problem w tej rozmowie.

Odpowiedz
avatar Lileczka89
2 6

Tylko że takie imprezy tak wyglądają - wstęp wolny na imprezę, ale atrakcje i jedzenie płatne. To trochę tak jakby oczekiwać, że skoro do sklepu można wejść za darmo to można sobie zabrać co się chce też za darmo. Bardzo "dejowo" zabrzmiała ta historia.

Odpowiedz
avatar Absurdarium
-5 5

@Lileczka89: To powiedz mi, ile sklepów widziałaś z napisem "wstęp wolny"? Przeczytaj komentarz @janhalb, trafnie to podsumował.

Odpowiedz
avatar Lileczka89
0 4

@Absurdarium: A ile widziałeś imprez plenerowych, na których dosłownie wszystko było za darmo? "Wstęp wolny" nie znaczy to samo co "wszystko za darmo". Nie czuję potrzeby czytania innych komentarzy

Odpowiedz
avatar Absurdarium
-2 2

@Lileczka89: Na plakatach było wielkimi literami "wstęp bezpłatny" pod listą atrakcji, więc spodziewałam się, że wymienione atrakcje będą bezpłatne. Rzadko bywam na imprezach plenerowych. Na przykład gdy jest Noc Kultury i na plakatach teatralnych czy muzealnych wisi napis "wstęp bezpłatny", to rzeczywiście jest on bezpłatny. Poza tym eventem na plakatach albo jest info o cenie biletu, albo jedynie o terminie trwania wystawy/przedstawienia i normalnie kupuje wtedy bilety. Tamten komentarz zawiera wszystko, co chciałabym Ci przekazać. Ja nie czuje potrzeby przepisywania po raz kolejny czegoś, co już zostało wyjaśnione.

Odpowiedz
avatar Lileczka89
-1 3

@Absurdarium: "Wstęp bezpłatny" ewidentnie dotyczył wstępu na imprezę, też bym to tak zrozumiała. A powód jest prosty: wynajęcie dmuchańców czy nawet zrobienie waty cukrowej kosztuje. Nikt nie udostępni tego tak po prostu za darmo setkom osób, bo sam będzie musiał ponieść koszty. Każdy kto chociaż trochę wie jak działa świat potrafiłby dodać dwa do dwóch w tej kwestii. Patrzenie na eksponaty w muzeum nie jest osobno płatne, więc argument o muzeum jest dosłownie wzięty z dvpska. A ja nie jestem zainteresowana tym co masz mi do przekazania, więc tym bardziej nie będę sobie sama tego szukać.

Odpowiedz
avatar Absurdarium
-2 2

@Lileczka89: Chyba jednak jesteś, skoro wciąż piszesz. A bywałam na imprezach organizowanych przez miasto, gdzie wszystko było bezpłatne (tzn. płaciło za to miasto z naszych podatków). Bywałam też na festiwalach baniek mydlanych, gdzie pokaz robiony przez profesjonalistów był do obejrzenia za darmo, a obok kilka osób uczyło, jak przy użyciu płynu i sznurków takie bańki zrobić. Za sprzęt i możliwość nauki płaciło się 30 zł. Kolejny przykład to Festiwal Sztukmistrzów - artyści mają stanowiska wzdłuż ulicy, prezentują swoje sztuki za darmo; przed staniwiskami są kapelusze bądź kosze, do których można wrzucać pieniądze, jeśli sztuczka się spodoba, ale nie jest to obowiązkowe. I tam "wstęp bezpłatny" oznacza to, że możesz skorzystać z płatnej oferty, ale nie musisz (na przykład masz bezpłatną watę cukrową, ale płatne hamburgery, kiełbaski, gofry itd.). To, co na plakacie jest opisane jako bezpłatne, rzeczywiście takie jest. No i w życiu nie uwierzę, że nigdy nie byłaś/nie słyszałaś o takich rzeczach jak koncerty Lata z Radiem, Juwenalia czy tym podobne, gdzie można za darmo posluchać gwiazd (płaci za to radio, telewizja, władze uczelni...) Tak samo darmowe Sylwestry na placach większych miast. Chyba nie masz bladego pojęcia, ile kosztuje utrzymanie muzeum. Dlatego właśnie płaci się za bilety. W jednym muzeum może być kilka wystaw i możesz obejrzeć tylko jedną z nich, płacąc bilet za jedną atrakcję (na przykład jeśli interesuje cię wystawa malarstwa, ale ceramika już nie). Pracownikowi muzeum też trzeba zapłacić pensję, dokładnie tak samo jak osobie kręcącej watę na festynie. No ale na plakatach reklamujących wystawę Łempickiej nikt nie pisze "wstęp bezpłatny", choć do samego budynku muzeum można wejść za darmo, obejrzeć plakaty w holu, a nawet za darmo skorzystać z toalety. Tak samo jest w teatrze czy operze - do foyer może wejść każdy, obejrzeć sobie plakaty, a nawet napić się wody z dystrybutora. Żeby zobaczyć przedstawienie zwykle trzeba kupić bilet (wyjątkiem jest Noc Kultury). A mimo to na plakatach nikt nie pisze "wstęp wolny". Wiedziałbyś o tym, gdybyś odwiedzała od czasu do czasu takie instytucje. Najprostsza analogia, jaka przychodzi mi do głowy, to sytuacja, gdy ktoś wręcza ci ulotkę z napisem "zapraszamy na film xy, wstep bezpłatny", a po przekroczeniu progu kina dowiadujesz się, że musisz kupić bilet, bo ten bezpłatny wstęp to masz do kasy, a dalej już nie. I zanim napiszesz, że to argument "z d*", to wiedz, że kiedy studiowałam, zdarzało mi się bywać na takich bezpłatnych pokazach filmów, które organizował samorząd studencki albo miejskie centrum kultury. Najczęściej były to klasyki kina, czasem kino niezależne, czasem nawet stare filmy nieme. Jeśli nie jesteś w stanie tego pojąć, to z jednym masz rację - dalsza dyskusja nie na sensu.

Odpowiedz
avatar Lileczka89
0 2

@Absurdarium: Jestem zainteresowana wyrażaniem swojego zdania. twoje zdanie niezbyt mnie nie interesuje, zwłaszcza że nie masz racji. Do tego nie masz własnego zdania skoro posiłkujesz się cudzym. Wstęp i niektóre atrakcje bywają bezpłatne, ale nie wszystkie. Chociażby wspomniane juwenalia: darmowy jest wyłącznie koncert. Napoje i jedzenie już nie. Tak samo w przypadku wspomnianego festiwalu: wolny był wstęp, dodatkowe atrakcje są już osobno płatne. Do tego umiejętność czytania ze zrozumieniem wyraźnie cię przerasta, bo nigdzie nie napisałam, że utrzymanie muzeum jest darmowe tylko że oglądanie eksponatów nie jest osobno płatne poza wstępem do muzeum. Nie poruszałam tematu osobnych ekspozycji, bo nie widzę powodu tworzenia referatów na temat działania muzeów. Przykładem było to, że nie płacisz osobno za obejrzenie eksponatu znajdującego się na wystawie muzeum. Robisz nagle z tego osobną dyskusję pomijając meritum, a ja nie zamierzam w tym uczestniczyć. Nie muszę pojmować "dejowego" podejścia do życia. Rozumiem w przeciwieństwie do ciebie fakt, że produkcja czy utrzymanie rzeczy kosztuje. Rozumiem fakt, że ludzie muszą zarabiać, żeby żyć. Nie oczekuję że ktoś da mi coś za darmo, bo sobie tego życzę. I nie mam zamiaru wspierać narzekań, że komuś się nie podoba, że "dej bo bombelek chce" nie zadziałało.

Odpowiedz
avatar Absurdarium
-2 2

@Lileczka89: "Bombelki" to Ty masz w głowie. Nie chcę Ci się czytać, rozumieć... Nie będę walczyć z wiatrakami. Żyj w swojej bańce (czy raczej "bombelku") dalej, skoro tak Ci wygodnie.

Odpowiedz
avatar Lileczka89
2 2

@Absurdarium: Nie jestem ani pdf-em ani (w przeciwieństwie do ciebie) madką od żebrania o rzeczy za darmo, więc żadnych "bombelków" w głowie nie mam. Zabawne, że o czytaniu ze zrozumieniem mówi typiara, która myślała, że będzie miała dosłownie wszystko za darmo na festynie z darmowym WSTĘPEM. A ty żyj dalej w tym swoim roszczeniowym świecie w którym każdy ma ci dawać wszystko za darmo. Tylko nie przyłaź tutaj skomleć, że znowu musiałaś za coś płacić, bo dalej nie zrozumiesz jak działa świat.

Odpowiedz
avatar Absurdarium
-2 2

@Lileczka89: Kolejny raz się zapedzilaś trochę za daleko. Ochloń, przeczytaj jeszcze raz to, co napisałaś, bo nijak się to ma do wrzuconej przeze mnie historii, której tematem jest manipulacja poprzez kopiowanie schematu kolorystycznego plakatów imprezy sponsorowanej przez urząd miasta, na której faktycznie były darmowe dmuchańce, popcorn, wata, malowanie twarzy i kilka innych atrakcji. Były też płatne, na przykład grillowane kiełbaski i lody. Niemniej jednak to, co na plakacie z UM było opisane jako darmowe, rzeczywiście takie było. Podałam Ci przykład z Nocą Kultury, kiedy plakat "wstęp bezpłatny" do muzeum, oznacza, że nie płacimy za wejście i zwiedzanie wystawy, a Ty mi na to, że to argument z d*, bo za oglądanie eksponatów się nie płaci. To po co w takim razie się kupuje bilet wstępu? Do holu muzeum wejdziesz za darmo, ale żeby zobaczyć eksponaty musisz kupić bilet. Dokładnie tak samo było na tamtej "imprezie". Na plac wchodził każdy, więc to żadna rewelacja, że "bezpłatny" (analogicznie jak wejście do holu muzeum, prościej juz nie umiem tego napisać). Podałam kilka innych przykładów imprez bezpłatnych, na których bywałam. Nadal nie rozumiesz, że problemem dla mnie nie jest kupno biletu, tylko bycie zmanipulowanym. Wyrażasz się w sposób arogancki, a określenie moich dzieci mianem "bombelkow" uważam za chamskie, dlatego odpisałam Ci może zbyt ostro. Ochloń, przeczytaj jeszcze raz (albo i nie, jak tam chcesz). Plusik ode mnie na zachętę.

Odpowiedz
avatar Lileczka89
0 2

@Absurdarium: Tłumaczyłam ci że tam nie ma manipulacji, a każda nawet średnio ogarnięta osoba załapałaby, że wstęp wolny na imprezę nie oznacza darmowego wstępu na dmuchańce czy jedzenie. Poza tym, równie dobrze manipulacja może płynąć tutaj od twojej strony, bo jakoś nie wrzuciłaś zdjęcia plakatu, jedynie opisałaś to jak go zrozumiałaś, w czym już mógł wystąpić problem. I klasyczne "ja napisałam, ty napisałaś" - te komentarze istnieją, nie musisz pisać streszczenia - nie mam zamiaru czytać tego akapitu. Patrząc na ilość słów (bo nie treści, tej akurat jest niewiele) które z siebie wypuściłaś, raczej to ty powinnaś ochłonąć. Określenia "dej" i "bombelek" dotyczą sytuacji, w której ktoś jest roszczeniowy, słowo "bombelek" nie odnosiło się do twoich dzieci bezpośrednio. Jak sama widzisz, ciężko uwierzyć twojej umiejętności przyjmowania prostych komunikatów.

Odpowiedz
avatar Absurdarium
-2 2

@Lileczka89: Niezła jesteś w obracaniu kota ogonem. To jedno muszę Ci przyznać. Nie musiałabym niczego streszczać, gdybyś raczyła przeczytać ze zrozumieniem to, co napisałam. No, ale ty: "Jestem zainteresowana wyrażaniem swojego zdania. twoje zdanie niezbyt mnie nie interesuje" (Btw, albo "niezbyt mnie interesuje ", albo "mnie nie interesuje ", bo pisząc to zdanie nie popisałas umiejętnością tworzenia "prostych komunikatów". ) I w tym tkwi problem. Nie chcesz wyjść poza swój schemat, to nie. Jesteś przekonana o swojej racji tak samo jak ja. Nie dogadamy się, a nie mam ochoty na dalsze obrażanie mnie z twojej strony, ani czasu, aby kolejny raz wytykać ci błędy, streszczać i prostować wypowiedzi. To nic nie zmieni. W obliczu twego uporu rzucam ręcznik na ring. Miłego weekendu.

Odpowiedz
avatar Lileczka89
0 2

@Absurdarium: "Obracaniu kota ogonem" - zauważyłam już, że masz bardzo duże problemy z rozumieniem prostych wniosków. W końcu plakat był dla ciebie ogromnym wyzwaniem, z którym sobie nie poradziłaś. Przeczytałam. Treść to głównie "buuuuu, nie dali za darmo a powinni!!!", więc nie dziw się, że nie jestem zainteresowana roszczeniowym gadaniem. WOW, pierwszy raz w tej dyskusji masz rację: prawdopodobnie miałam coś innego na myśli i coś innego napisałam albo poprawiłam coś w trakcie i nie zauważyłam błędu. Brawo, coś ci się udało. Nie będę "wchodzić w schemat" z cyklu "madka chciała wszystko za darmo a źli ludzie nie dali". Przykro mi, ode mnie zrozumienia nie zaznasz.

Odpowiedz
Udostępnij