Jestem opiekunką dla zwierząt (tzw. Petsitterką) i oferuję swoje usługi na czas wyjazdu właścicieli podopiecznych. W swojej ofercie mam głównie opiekę nad kotami, jednak mogę też zaopiekować się psami (głównie opiera się to na wyjściach na spacer). Traktuję to jako hobby i pracę dodatkową, aby mieć na swoje zachcianki.
Kiedyś dodawałam już tu historię o małych piekielnościach, ale nagromadziło się ich na kolejną historię, więc jeśli jesteście zainteresowani, to zapraszam do czytania.
1. Kot wychodzący
Dostaję zlecenie, gdzie na swoim profilu zaznaczyłam, że nie obsługuję kotów wychodzących. Raz przyjęłam zlecenie od kobiety, która opiekowała się bezdomnymi kotami (i tu w ramach wsparcia jestem umówiona na współpracę bezkosztową, bo kobieta robi świetną robotę) ale dla kotów właścicielskich takiego przypadku nie przewiduje. Mam swoje zdanie na ten temat i go nie zmienię.
Dlatego wkurzyłam się, gdy przyszłam na zlecenie oznaczone jako koty niewychodzące, a właścicielka z radością poinformowała mnie, że kot siedzi na dworze i wraca kiedy chce, ale zwykle przychodzi na stukanie puszką. Powiedziałam jej, że ja nie biorę odpowiedzialności za kota wychodzącego, który mnie nie zna i nie przyjdzie na moje wołanie, więc albo na czas wyjazdu kot zostaje w domu, albo rezygnuję ze zlecenia. Kot został w domu, ale nasłuchałam się, że wszystko zniszczy i zasika.
Uwaga, wystarczyła mu zabawa przed 15 minut i nic przez czas mojej opieki ani nie zniszczył ani nie zasikał. Jedyne co to wymiotował, bo jak się okazało, jego właścicielka odrobaczała go ostatni raz... sama nie wiedziała kiedy. Mi się wytłumaczyła, że weterynarz powiedział jej, że jak kot je trawę, to nie trzeba. Potem podobno zabrała kota do innego weterynarza i okazało się, że oprócz odrobaczenia, kot ma już problemy z nerkami. Kot miał wtedy 7 lat.
2. Jedna kuweta, dwa koty
Dwa koty jedna mała kuweta- przepis na porażkę. Gdy dodacie do tego, że kuweta jest wskakiwana (wejście od góry, nie boku), to przepis na podwójną porażkę.
Tu Panstwo zamówili moje wizyty raz dziennie. Od razu powiedziałam, że po pierwsze, przy dwóch kotach minimum to są dwie duże kuwety. Do tego taka, która ma wejście od boku. Państwo nie rozumieli. Zapytałam się ich więc obrazowo - czy chcieliby z pełnym pęcherzem iść do normalnej, czystej toalety, czy najpierw musieć wskoczyć na wysokość metra aby móc z niej skorzystać i okazałoby się, że nie ma tam spuszczonej wody po innych domownikach? Do tego powiedziałam, że w takim kontekście jedna wizyta to za mało, tym bardziej, że miałam też im udzielić konsultacji (jeden z kotów był lękowy). Tu na szczęście miałam siłę perswazji, a ludzie chcieli się zmienić i doedukować i do dzisiaj mamy już dobrą współpracę.
3. Obcokrajowcy
Dostaję zlecenie od obcokrajowca. Profil nie do końca mi się podoba, zwierzę to coś jak amstaff/pitbull. I wiem, że to stereotypy, ale instynkt podpowiadał mi, że z tego mogą być kłopoty.
Jeszcze przed określeniem się czy przyjmuję zlecenie, poprosiłam o książeczkę szczepień psa. Dziwnym trafem wszystkie szczepienia były w ciągu tygodnia. Napisałam do koleżanki, która jest zootechnikiem i spytałam się czy to możliwe. Odpowiedziała, że nie, bo dana szczepionkę X daje się w dwóch dawkach.
Zgłosiłam to helpdesku aplikacji. Powiedzieli, że nie mają wpływu na kształt książeczki zdrowia, więc muszę przyjąć że to prawda i albo zaakceptować albo odrzucić zlecenie.
Chciałam wyjaśnić to z właścicielem psa, ale nie rozumiał ani po polsku ani po angielsku.
4. Pani płace to wymagam,
Czyli o tym jak ludzie za 35 złotych chcą mieć służąca. Kilku klientów prosiło mnie czy przy okazji wizyty u pupila nie moga im ogarnąć okolicy kuwerty i misek. Zapewniałam że w standardzie jest posprzątanie piasku z okolicy kuwerty, czy rozrzuconego jedzenia wokół misek. Jednak niektórym to było za mało i chcieli abym w ramach wizyty która trwa 30 minut oprócz zwierzaka ogarnęła:
-kwiaty na balkonie
-listy ze skrzynki
-odkurzyła kuchnie, salon i łazienke (bo tam jest futro!)
-wyciągnęła rzeczy ze zmywarki (tu Pani sobie wpadła na to, że ona wstawić przed wyjazdem, a ja wyciągnę, bo po tygodniu w zmywarce to one zakisną).
I żeby nie było, gdyby to było podane jako uprzejma prośba, to może bym rozważyła (u jednej pary, gdzie córka ma alergię na kurz, bez problemu przed ich przyjazdem ogarniam najbardziej zakurzone strefy za symboliczną dopłatą 10 zł). Osoby, o których mowa wyżej, wychodziły z założenia, że im się to po prostu należy, bo co będę robiła z ich pupilami przez 30 minut?
I do tego traktowanie z góry. Moja normalna praca jest stresująca i odpowiedzialna. Jestem po studiach, ale nawet gdybym nie była, to nie lubię gdy ktoś traktuje ludzi z innej pozycji, mając się za lepszego.
Niestety takie podejście spotkałam już wielokrotnie, najczęściej u tzw. Nowobogackich słoików, którzy wyrwali się ze swoich rodzinnych stron i wzięli duże mieszkanie na kredyt, ale mieszkają za szlabanem i mają auto w leasingu. Jak kiedyś spytałam się czy mogę parkować pod blokiem rowerem, to dostałam pełne politowania "ojej, rowerem jeździsz?". Odparłam wtedy, że lubię być sprawna fizycznie, a z MOJEGO osiedla (znane w okolicy i przezywane ironicznie osiedle biednych- mieszkają tam głównie lekarze, prawnicy, profesorzy) mam na tyle blisko, że mogę się przejść albo przejechać.
Serio nie wiem co z jest z niektórymi ludźmi, bo każdemu należy się szacunek, a największy do osób, bez których nasze życie byłoby niemożliwe w normalny sposób (od Pani na kasie, po operatora śmieciarki).
Mimo to lubię tę pracę, bo takich osób, o których pisze jest mały procent. Niemniej skoro jesteśmy na piekielnych, to o wspaniałych nie piszemy.
Niektóre rowery potrafią kosztować tyle co samochody, więc tekst kobiety był bardzo chybiony. Jest mnóstwo mitów o kotach i często biorą je osoby, które widzą je jako te zwierzęta, co poza miską i kuwetą nie potrzebują za dużo. I mamy potem takie kwiatki jak niszczone meble, zasikane miejsca i kot do pilnego oddania albo wywieziony na wieś. Gdy mówię, że mój kot ma zabawki na smaczki, czy wychodzi na smyczy, czy miał matę węchową, to często padało pytanie po co. Po to aby właśnie nie odwalał rzeczy, bo mu się nudzi.
Odpowiedz@Habiel: Dlatego właśnie kot musi być wychodzący, a kocur do tego niekastrowany. Kotka oczywiście tak. No i trzymanie kota w mieszkaniu na wyższych piętrach to już sadyzm.
Odpowiedz@jjzz: Po prostu nie umiesz się opiekować zwierzęciem.
Odpowiedz@Habiel: Doswiadczenia z kotami mam bardzo duzo, ale to sa zywe stworzenia, nie da sie wszystkiego przewidziec. Mialam kotke, ktora dozyla 23 lat, ale cale zycie z nia to byla udreka. Glownie przez sikanie. Wychodzila na dwor bez ograniczen (do ogrodu, jest zabezpieczony, nie wydostanie sie poza), miala zabawki (niektore dzieci tyle nie maja), miala pet sitterki, ludzi do zabawy, eksperymenty z najlepsza karma swiata i zwirkami, z pustymi kuwetami, z piaskownica w ogrodzie, badania WSZYSTKIE, feromony w klimatyzacji, elektryce i kontakcie, behawiorysci. Byla tez jedynaczka albo czlonkiem stada, wszystko przerobilismy. Nie bylo na nia sily, robila kupe do kuwety, wychodzila i robila siku na fotelu. Nigdy mi tak nie ulzylo po odejsciu zwierzaka, jak juz umarla ze starosci. Troche mi nawet wstyd z powodu tego, jak sie ucieszylam z jej smierci. 23 lata ustawiania zycia, mebli i domu ogolnie pod zwierzaka - zeby ich nie zniszczyl, nie zasikal. Wiec nie ma na to reguly
Odpowiedz@Samoyed: Podbiję. Mam trzy koty. Pierwszego przygarnęliśmy prosto z ulicy. Mieszkaliśmy wtedy na parterze i dzikusek wchodził do nas w nocy, szukając jedzenia. Kot wychował się na ulicy - trzeba go było oswoić. Na początku przychodził do nas na pół godziny dziennie, ale stopniowo coraz więcej i więcej. Wciąż był wychodzący. Bardzo nie lubił być zamykany np. po kastracji czy chorobie. Okazywał to między innymi próbami sikania na łóżko. Po trzech latach kupiliśmy mieszkanie. Postanowiliśmy, że pora zamknąć go w domu. Urządziliśmy mieszkanie z myślą o kotach (dużo kocich półek, kuwet, drapaków) i wzięliśmy jeszcze dwójkę kociaków ze schroniska, żeby mu się nie nudziło. No i wtedy się dopiero zaczęło. Raz na tydzień, dwa próbował sikać na łóżko. Czasami udało się go do tego zniechęcić, czasami nie. Wypracowaliśmy sobie system z nieprzemakalnymi kocami, które non stop musimy trzymać na łóżku na wszelki wypadek. Tak że samego łóżka nie zniszczył, ale ile to razy budziłem się w nocy, bo czuję coś mokrego. I zawsze to samo - prześcieradło, koc i kołdra zalane Urine Off i do prania, rozkładamy nowe, i wracamy do spania, a rano w pracy jesteśmy zombie. Wreszcie udało się (przynajmniej mam taką nadzieję) i przestał. Od ponad pół roku nie próbuje się załatwić na łóżku. Trwało to 3 lata. Oczywiście kot przebadany na wszystko, trzy razy mocz, krew itd. Mamy 4 kuwety z różnymi rodzajami żwirków. Karma tylko wysokiej jakości. Kot nie ma innych źródeł stresu poza faktem, że był wychodzący, a nie jest. Dlatego też trochę denerwuje, jak dogmatyczni są ludzie względem kotów wychodzących. Owszem, koty powinny nie wychodzić samopas. Owszem, ma to praktycznie same benefity. Ale oni żyją w jakimś magicznym świecie, gdzie wszystkie koty wychodzące da się z dnia na dzień zamknąć w domu i będzie git. U nas potrwało 6 lat, zanim kot się ostatecznie (mam nadzieję) przyzwyczaił. Pomimo wszystkich wad wynikających z wypuszczania kotów, one są szczęśliwsze wychodząc. Nie znaczy to, że w domu nie mogą być szczęśliwe - ale z dostępem do świata zewnętrznego byłyby szczęśliwsze. Zaprzeczanie temu to dogmatyzm. Koty powinno się zamykać dlatego, że pozytywy przewyższają negatywy, a nie udawać, że negatywy nie istnieją.
Odpowiedz@Issander1: Mój kot nie robił do kuwety. Stał przy łóżku i tak rozpaczliwie darł się aż któreś z nas nie wstało i go nie wypuściło. Kuweta była do zabawy. Zlatywał po schodach, rzucał się szczupakiem na plecy i tarzał się w grysiku. Po czym stawał przy drzwiach z miałczeniem "wypuść mnie" Siedziałam na schodach aż książę raczy wrócić po siku i kładłam się znowu do wyra.
OdpowiedzTo powiedz mi jak wytłumaczyć kotom, że skoro mają dwie kuwety, to niech walą do dwóch, a nie do jednej i tej samej? ;) Miałam po dwa koty i oddzielne kuwety i zawsze jedna stała nietknięta. Kuweta używana była zawsze sprzątana po każdej wizycie.
Odpowiedz@Bryanka: A obie kuwety były takie same? Inna kwestia to ich umieszczenie- jeśli jest miejsce to dobrze byłoby próbować kilka miejsc, bo koty zwykle wolą miejsca mniej ruchliwe. Ale generalnie dobrze że są!
Odpowiedz@Habiel: Identyczne, w ustronnym miejscu. Teraz mamy jednego kota więc jedną kuwetę.
Odpowiedz@Bryanka: Różne koty, różne preferencje, ale ta druga kuweta zawsze może się przydać w sytuacji, gdy z jakiegoś (niezaplanowanego) powodu nie będzie właściciela na tyle długo, że pierwsza kuweta zostanie zabrudzona. Moi znajomi mają dwie kuwety w różnych miejscach w domu i jedna jest zdecydowanie mniej używana, ale nadal zdarza się, że któryś kot potrzebuje z niej skorzystać, gdy długo pracują.
Odpowiedz@Bryanka pierwszy raz slusze o zasadzie dwa koty dwie kuwety. W mieszkaniu mam miejsce tylko na jedna. Ale w domu byly trzy. Na pietrze obok siebie dwie I jedna na parterze. Korzystaly tylko z jednej na pietrze. Kuwety wszystkie takie same
Odpowiedz@Bryanka: Też nie mam pojęcia, po co dwie... I też mam dwie, do tej drugiej zaglądałam kiedyś codziennie, potem co dwa-trzy dni, potem co tydzień, teraz jak mi się przypomni. Czysty, wręcz dziewiczy żwirek. Dojrzewam powoli do wywalenia tej drugiej kuwety wpi*du.
OdpowiedzPrzy wychodzącym kocie czasem wystarczy zmienić zawartość miski z jedzeniem i wodą, albo sprawdzić czy w podajniku nie zabrakło. Nie trzeba kota przywoływać.
Odpowiedz@Michail: A jak kotu akurat w tym czasie coś się stanie to czyja odpowiedzialność?
Odpowiedz@jass: Jak kot wychodzący i właściciel na to pozwala, to właściciela. Zwierzak może przykładowo wpaść pod auto zarówno wtedy, gdy jest pod opieką domowników, jak i wynajętej opiekunki. Odpowiedzialność ponosi właściciel, ponieważ to on ustalił zasady, a nie tymczasowy opiekun. Analogicznie, jeśli właściciel ma od pół roku kwiat doniczkowy trujący dla kotów i zwierzak akurat przypadkiem zje go wtedy, gdy jest pod opieką innej osoby, to nadal wina właściciela.
Odpowiedz@jass Właściciela. Opiekun ma zadbać o dostęp do wody i karmy
OdpowiedzSerio? Dwa koty = dwie kuwety? Mocno przesadzasz, moja droga. Mam w domu 3 koty i JEDNĄ kuwetę, fakt, bardzo dużą i krytą ale JEDNĄ. I od 8 lat nie ma ŻADNYCH problemów
Odpowiedz@KatzenKratzen: No fakt, przesadza, bo na dwa koty powinny być trzy kuwety. Wszędzie poleca się ilość kotów +1. Pewna roślina jest trująca i zabija 50% ludzi. Jeśli ją zje 100 osób, to potem 50 może chodzić i gadać: "śmiało, jedzcie! Ja zjadłem i nic mi się nie stało." To, że coś zadziałało, nie znaczy, że jest to dobre rozwiązanie.
Odpowiedz