Bareja wiecznie żywy, czyli "nie mamy pańskiego płaszcza i co nam pan zrobisz?"
Pod koniec zeszłego tygodnia Młoda pojechała na zawody. Duże. Ogólnopolskie. No dobra, w sumie to Mistrzostwa Polski. Kilkudniowe. Ponieważ z jej szkoły tańca różne osoby tańczyły w różne dni, dogranie transportu i noclegów tak, aby było jak najbardziej optymalnie, to było potężne wyzwanie logistyczne, któremu szkoła tańca sprostała. Dla historii ważne jest tylko to, że bus, który rano przywoził jedne osoby, po południu/wieczorem wracał z innymi osobami.
Busy były zamówione jakieś dwa miesiące wcześniej, bo później to nie ma szans, nie wiem czemu tak wygląda ta branża, ale jak nie zamówisz odpowiednio wcześniej, to potem ci pozostaje tylko koleo.pl albo coś w tym stylu. Nie ma i już, fizycznie nie ma, wszystkie są zamówione, w transporcie. No właśnie, wszystkie...
Siedzę sobie spokojnie w domu, zerkam a to na stronkę z wynikami, a to na powiadomienia na grupie i widzę, że dzieciaki nie dotarły. Bus się zepsuł, na szczęście już tylko godzinkę drogi od miejsca docelowego, trenerka wyjechała swoim prywatnym samochodem po dziewczyny (cztery osoby) i dotarły. Fajnie, tylko że to był bus, którym wieczorem miało wracać osiem osób... No zepsuty i uj, firma przewozowa poprzestała na tej informacji, radźcie sobie sami.
Ku*wa. Z noclegami kwestia wyglądała mniej-więcej tak samo jak z busem, tzn. co zarezerwowane, to nasze, o dodatkowych miejscach możesz pomarzyć. Już nie wspominam o kosztach, bo każdy rodzic zapewne by zapłacił za dodatkowy nocleg, ale miejsc po prostu NIE MA. Ponad 500 km odległości, 6 godz. drogi, nie każdy może pojechać po dziecko. W sumie to chyba nikt nie mógł, nawet zmotoryzowani. Firma przewozowa się wypięła, bus zepsuty i koniec dyskusji, nie mamy innego, żeby podstawić.
Gdyby nie trenerka-cudotwórczyni, to nie wiem, jak byśmy wybrnęli z tej sytuacji. Dała kluczyki do swojego prywatnego samochodu jednemu z opiekunów (który i tak miał wracać tego dnia z dziewczynami busem) i załatwiła jakiegoś swojego znajomego, który poświęcił te "naście" godzin, żeby przyjechać i zapewnić transport. Wracali na dwa samochody osobowe.
"Nie mamy dla pani busa i co nam pani zrobi?". No nie wiem, najłagodniejsze co mogę wymyślić, to częściowy zwrot kosztów, bo usługa, za którą zapłaciliśmy, nie została w pełni wykonana. Opłacony był transport "do" i "z powrotem", tego dnia było tylko "do".
I nie wiem, czy to tylko moja wielkopańska fanaberia, że uważam, iż mimo dużego popytu na tego rodzaju usługi firma powinna jednak mieć "na stanie" choć jeden pojazd, który może wysłać w takiej właśnie awaryjnej sytuacji? Czy też jednak pokornie powinniśmy przyjąć do wiadomości, że zepsuł się i radźcie sobie?
IDO
Mam szczerą nadzieję, że nie podarujecie tego firmie, bo nie wywiązała się z umowy.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 16 kwietnia 2025 o 20:02
@Ohboy: Też mam nadzieję, że trenerka tego nie podaruje (bo to ona była stroną umowy), tym bardziej, ze jej znajomy, który przyjechał po część ekipy, raczej tego nie zrobił za "dziękuję".
Odpowiedz@Xynthia: ale jakby jeszcze każde z was wystawiło busiarzom odpowiednią opinię na google maps, to ma pewno by to ch*jki odczuły. Nie ma co się cackać.
Odpowiedz@HelikopterAugusto: O, widzisz, o tym nie pomyślałam. Dzięki!
Odpowiedz@Xynthia: Nie tylko macie prawo do zwrotu należności za niewykonaną usługę, ale także do zwrotu kosztów na jakie naraził was kontrahent. A na marginesie: firmy transportowe na ogół nie mają pojazdów "na zapas", to byłoby zbyt kosztowne, ale standardową procedurą jest zawieranie umów zabezpieczających z innymi firmami transportowymi, na zasadzie: jeśli u nas coś się zepsuje, to chwilowo wy dacie nam pojazd, a jak u was coś się zawali, to my damy wam nasz pojazd. To jest profesjonalny standard w branży przewozowej. Niestety wiele firm tego nie robi, bo wiadomo, za korzystanie z cudzego pojazdu i kierowcy trzeba zapłacić (firmy na ogół nie oddają samego pojazdu do korzystania, ale wymagają żeby pojazd prowadził ich kierowca), a po co? Może klient trochę się popiekli, a potem odpuści, a my zaoszczędzimy. To takie zwykłe januszowanie. Fajnie by było, gdyby klienci jednak nie odpuszczali, a królowie lokalnego biznesu przewozowego przekonali się, ile kosztuje takie pajacowanie.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 19 kwietnia 2025 o 17:46
Większości firm nie stać, by mieć nadmiarowe pojazdy "na stanie", by generowały koszty i na siebie nie zarabiały. A nie stać ich przez klientów, którzy notorycznie wybierają firmy, które tego nie robią i dzięki temu mają niższe ceny. I nie podstawienie innego busa to nie jest "wypięcie się". Nie wyczarują jak nie mają. Trzeba było szukać najdroższej firmy zamiast najtańszej - jeśli wszyscy będą tak robić, może trzymanie busów "na stanie" stanie się ekonomicznie możliwe. Alternatywnie, jeśli wierzysz że odkryłaś lukę rynkową, załóż firmę i sama tak działaj? Wolno ci! Oczywiście za nie wykonaną usługę powinni oddać pieniądze, ale co więcej - to zależy co macie w umowie.
Odpowiedz@bloodcarver: Wow, jak ja uwielbiam takie "porady" - jak ci się nie podoba, to załóż własną firmę i sama działaj. Oczywiście, lecę pędzę. Firma transportowa to dopiero początek, następna będzie szkoła tańca, bo w poprzedniej dużo rzeczy mi się nie podobało, zmieniłam Młodej i jestem zadowolona, no widzisz, a mogłam założyć własną... Za organizację konkursów tanecznych też pewnie się powinnam wziąć, bo często organizacyjnie są taką porażką, że masakra. A, i jeszcze muszę pomyśleć o firmie, która by obsługiwała takie konkursy w sensie zdjęć, bardzo często są kiepskiej jakości ;) A to tylko jeden, drobny wycinek codzienności. No jak żyć, panie premierze, jak żyć?
Odpowiedz@bloodcarver: masz oczywiście rację - niska cena rzadko idzie w parze z jakością. Ale mowa o dzieciakach zostawionych na lodzie. Z opisu wynika, że przewoźnik nie zrobił kompletnie nic. Jako właściciel takiej firmy stanęłabym na głowie, żeby jakoś pomóc. Mógł wynająć busa i próbować ogarnąć sprawę, zamiast tego zostawił ludzi z problemem i teraz będzie miał zepsute opinie. A jak się trenerka wqrzy, to i może mu narobić problemów (licencja na przewóz, przeglądy, sąd)
Odpowiedz@bloodcarver są wypozyczalnie busów. Na 8 osob zwykly busik to nie autobus i moze go poprowadzic nawet osoba z kat. B Moj szef ma samochody chłodnie i gdy ilosc zamowien przekracza mozliwlosci floty albo ma awarię kilku pojazdów na raz, co się zdarza bo te auta chodzą non stop nie są gaszone a kręcą do 20 tys km miesiecznie, to bierze auta z wypozyczalni - nawet jesli jest to dla niego na granicy oplacalnosci to ma zawarty kontrakt na przewóz i nie wywiązanie się to wysoka kara, woli więc w takiej sytuacji zarobić malo lub po kosztach ale wywiązać się z zawartej umowy
OdpowiedzNie wiem czemu, ale przypomniała mi się sytuacja, jak organizowałyśmy wycieczkę dla grupy przedszkolnej do dość popularnej miejscówki niedaleko nas - coś na zasadzie gospodarstwa ze zwierzętami, miejscem na ognisko itp. Wszystko było dogadane z właścicielką na kilka miesięcy przed. W dniu wycieczki o 6:30 rano (7:30 wyjazd) koleżanka dostaje sms, że niestety, ale kilka zwierząt się pochorowało i nie możemy przyjechać. Pani przeprasza i deklaruje, że pokryje poniesione przez nas koszty. I w tamtym momencie co zrobić, przełknęłyśmy, bo sytuacja losowa i może się wydarzyć. Na szybko organizacja czegokolwiek, żeby dzieci miały cokolwiek z tego dnia. Wieczorem zaglądam na fb miejscówki, a tam… zapraszają na Dzień Dziecka za dwa dni, będą zwierzątka, bańki, ognisko, zabawy. Nosz…. Zwierzęta magicznie ozdrowiały! Przycisnęłyśmy panią do pokrycia chociaż 50% kosztów wynajętego transportu. Mimo wcześniejszych deklaracji była oburzona, że tego oczekujemy i na koniec powiedziała, że nasza placówka nie ma wstępu do jej miejscówki XD
Odpowiedz