Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Trochę mną trzęsie, bo wróciłam do przykrych wspomnień. Przepraszam, jeżeli coś będzie…

Trochę mną trzęsie, bo wróciłam do przykrych wspomnień. Przepraszam, jeżeli coś będzie pokręcone.

Jako dziecko byłam bardzo spokojna, cicha, wręcz schodząca każdemu z drogi i zajmująca się sama sobą. W przedszkolu jeszcze było fajnie, panie mnie lubiły i chwaliły, miewałam też koleżanki. Sytuacja na dużo gorsze zmieniła się w podstawówce.
Muszę tutaj wspomnieć, że mój charakter wynikał z atmosfery w domu, wieczne awanturujący się ojciec, pijany, bijący mnie i matkę, później matkę z malutkim bratem na rękach. Wieczna bieda, taka bieda, że zjadłam suchy chleb u sąsiadki (miała odłożony dla kur). Dzieciaki łatwo wyczuły mój słaby charakter i zaczęły mi dokuczać. Najpierw zawziął się na mnie mój kuzyn z kolegami, później w 4 klasie nowa koleżanka, która przeprowadziła się z Czech.

Starałam się nie przejmować, ale wiecie jak jest, czasem już się nie da. Nigdy nie płakałam, ale wiele razy się bałam.
Moja mama wiele razy interweniowała w szkole, oczywiście wszystko na nic. W szczególną pamięć zapadły mi dwie nauczycielki. Pani "wychowawczyni" z 2kl, która wyzywała od głupków wszystkie dzieciaki, szarpała nas i biła po rękach (jak ktoś nie potrafił czegoś rozwiązać z matematyki) . Tutaj jeszcze jako tako miałam spokój, bo nauczycielka jednak utrzymywała spokój w klasie i nikt nie chciał się jej narazić.

Pani "wychowawczyni" katechetka z 4kl to już totalnie sobie nie radziła. Faworyzowała przebojowe dzieci z bogatych rodzin. Oni mogli robić wszystko, nawet ściągać na lekcjach bezkarnie. Wystarczył głupi uśmieszek prymuski i "UPS" i było po temacie.
Ja nigdy nie ściągałam, nikomu nie dokuczałam a i tak zawsze sobie znalazła coś, żeby jak najbardziej obniżyć mi ocenę z zachowania. Raz miałam bardzo zły dzień, dzieciaki mi bardzo dokuczały, nowa koleżanka złapała mnie w łazience, wyszarpała za włosy i zaczęła grozić, wymyśliła sobie, że mam im dawać pieniądze. A jak nie mam w domu to kraść. Powiedziałam o tym pani i wiecie jaka była jej reakcja? Nakrzyczała na mnie, że ją to nie obchodzi, że mam przestać się czepiać wszystkich dzieci, że mam dać spokój tej koleżance, bo szuka sobie przyjaciół. I obniżyła mi kolejny raz ocenę z zachowania. Posadziła mnie też w pierwszej ławce i za każde przewinienie (np. prośba o powtórzenie zdania) karała uwagami i jedynkami.

Ta koleżanka oczywiście była zachwycona, pewnego razu napadła mnie na osiedlu i jej starsza koleżanka mnie pobiła. Oczywiście nikogo to nie interesowało a ja już nie skarżyłam się tej nawiedzonej katechetce.

Chciałabym wierzyć, że karma wraca, ale jakoś tego nie widzę. Skończyłam szkołę wiele lat temu, mam swoją rodzinę. Ale tamtym nadal się powodzi. Cóż. Złego licho nie bierze.

Szkoda tylko, że nadal ja mam opinię w mieście, że jestem złem wcielonym.

Nienawidzę tej wiochy. Może kiedyś się uda uciec.

Podstawówka

by ~Destiniess
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar digi51
5 9

Na podstawie czego masz opinię, że jesteś złem wcielonym?

Odpowiedz
avatar marcelka
21 21

@digi51: jak mieszka od dzieciństwa w tej samej małej miejscowości/małym miasteczku, to na bank jest klimat "wszyscy o wszystkich wiedzą wszystko". Pewnie przylgnęła do niej łatka dziewczyny ze "złej rodziny" - bo to, że w domu była bieda i alkohol, to na pewno wszyscy widzieli i wiedzieli, ale nie reagowali, bo nikt nie chce się mieszać. Jak do tego doszły jeszcze opowieści nauczycielek ze szkoły, jaka to ona źle wychowana, agresywna itd., to już mamy obraz. I ten obraz trwa i trwa...

Odpowiedz
avatar Armagedon
2 8

@digi51: Na jakiejś podstawie na pewno. I na pewno nie z tego powodu, że w szkole (podstawowej!) miała niesłusznie(?) obniżony stopień z zachowania. I raczej nie dlatego, że rodzina była biedna, a ojciec pił - bo takich rodzin pewnie w miasteczku było więcej. A już z całą pewnością nie z tego powodu, że autorka była potulna jak cielę, bez przerwy zbierała bęcki od kolegów i koleżanek, nie chciała kraść i pilnie się uczyła. Od podstawówki do teraz minął zapewne szmat czasu, o którym autorka nie wspomina jednym nawet słowem. Gdzie gimnazjum?, gdzie szkoła średnia?, gdzie czas na jakąś pracę i narzeczeństwo? Poza tym, "mam swoją rodzinę" - to też określenie bardzo enigmatyczne. Założenie rodziny nie zmienia automatycznie człowieka w anioła. I tak sobie myślę, że jeśli ktoś ma, z jakichś tam powodów, od lat złą opinię w swoim środowisku - to nawet jeśli sporządnieje, uspokoi się i ustatkuje - nikt tak od razu zdania o nim nie zmieni. Musi minąć kolejny kawałek czasu, bez żadnej "wpadki". Autorka pisze o tym, jaka to była biedna i szykanowana w podstawówce, a potem - "mam swoją rodzinę". Przecież musiało byś jakieś "pomiędzy"?

Odpowiedz
avatar Honkastonka
10 14

Dlaczego się nie wyprowadziłaś? Co Cię trzyma w tej wsi?

Odpowiedz
avatar Honkastonka
3 11

@Honkastonka to, jak Cię traktowano, jest piekielne i niedopuszczalne. NATOMIAST. Zostałaś w tej wsi, nawet założyłaś tam rodzinę. Więc co Cię tam trzyma? Rodzice? Patologiczny ojciec? Matka, która pozwalała na przemoc wobec własnych dzieci i która w warunkach wręcz skrajnej biedy spłodziła kolejne dziecko? Jesteś dorosła, miałaś szansę stamtąd wyjechać, a jednak zostałaś. Uważam, że w tym przypadku można napisać: chcącemu nie dzieje się krzywda.

Odpowiedz
avatar irulax
5 7

Teraz się dowiedziałaś, że życie to nie bajki Disneya? Tu nie zawsze zła macocha dostaje za swoje. Karma bardzo często wraca, ale zwykle nie tak jakby sobie człowiek życzył i nie wtedy gdy tego chce. Rób swoje - najlepsza zemsta. Nic tak nie wpienia ludzi wokół jak to, że jesteś szczęśliwa. ;) Pozdrawiam.

Odpowiedz
avatar Hideki
0 0

Jeśli chodzi o oceny z zachowania, to ja się spotkałem z innego rodzaju patologią. Ocenę wzorową otrzymywały osoby niewidzialne, tzn. takie, które nie robiły niczego dobrego (np. wolontariat) ani niczego złego. Jeśli ktoś przesiedział cały semestr w ławce i nie odezwał się ani razu (gdyby wyciąć taką osobę z obrazka całej klasy, nikt by się nie zorientował, że jej nie ma), z marszu dostawał ocenę wzorową, mimo że według wytycznych na ocenę wzorową musiało być coś ekstra. To było bardzo nie fair wobec dzieci, które robiły coś ekstra.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 14 grudnia 2022 o 18:36

avatar KarmazynowaNoc
0 0

Brak słów na nauczycielki, a co do dzieci, to nie rozumiem tego, że niektórzy je idealizują i myślą, że jak ktoś ma na przykład 8 lat, to jest dobry, święty, niewinny i nie robi nikomu nic złego. Niektóre dzieci są złe. We wczesnym dzieciństwie byłam lubiana - myślę że na takim poziomie, jak inne dzieci. Problemy zaczęły się, gdy miałam jakieś 10 lat. Dobrze się uczyłam i byłam kulturalna. Niektóre dziewczyny już w wieku 10/11/12 lat były chętne na chłopaków, ja jeszcze nie, więc tym bardziej stałam się tą gorszą. Potem czepiano się mnie o ubiór - że noszę grube rajstopy, a nie cienkie, że lubię spódnice - bombki, różowe ubrania i bluzki bez dekoltu. Bo koleżanki z klasy były już przecież takie dorosłe. Moi rodzice byli bogaci, bo pracowali. Mama się wykształciła, a ojciec harował fizycznie za granicą. Ludzie nam zazdrościli. W gimnazjum grożono mi śmiercią, a nawet mnie pobito. Nie prowokowałam nikogo, nie wyśmiewałam, pierwsza nie obrażałam. Oczywiście pobicie zgłoszono na policję (poszłam z ojcem) i ostatecznie sprawczyni dostała nadzór kuratora. Dla niektórych nadal byłam najgorsza. Niektórzy nauczyciele mówili mi, że mam się zmienić. Nie posłuchałam ich. Zawsze robiłam to, co uważałam za słuszne i to, co chciałam. W miejscowości rodzinnej nie mam zbyt wielu znajomych i gardzę osobami, które stały po stronie moich oprawców. Nauczyciele wypominali mi nawet to, że nie mam rodzeństwa, jakby była to moja wina. Mam kompleks i już zawsze będę czuła się gorszą od tych, którzy mają rodzeństwo. Gdy ktoś niedawno poznany pyta mnie o posiadanie rodzeństwa, jest mi wstyd. Pluję na tę całą gawiedź z mojej miejscowości i Ty też to rób - oczywiście w przenośni. Najlepiej wyprowadź się i odnieś sukces.

Odpowiedz
Udostępnij