"Załatwianie pracy". Można mieć różne zdanie na temat uczciwości takich praktyk, ale możemy się zgodzić, że praca jest "załatwiona", kiedy ktoś zatrudnił cię w ciemno, bo ufa bliskiej osobie, która cię poleciła i możesz zaczynać.
Siostra mamy mieszka od 30 lat za granicą z mężem i córką, nazwijmy ją Ania. Ciotka i wujek są bardzo ambitni i patrzą na moją część rodziny z góry.
Rys sytuacyjny, ja niedługo po studiach, mało zleceń, targany wątpliwościami, czy twardo pracować w zawodzie czy wkręcić się w inną branżę.
Ania (będąc akurat w Polsce): Wiesz, Mariusz P. pracuje w takiej firmie. Może dam ci do niego kontakt.
Aha, tyle wiem, że rodzina P. to jacyś wybitni znajomi ciotki w Polsce, ale nie pamiętam, czy kiedykolwiek tego Mariusza, mojego rówieśnika, na oczy widziałem, a jeśli nawet, to chyba we wczesnym dzieciństwie.
Ja: Jak się ta firma nazywa?
Ania: Nie wiem.
Ja: Czym się zajmują?
Ania: Różnymi rzeczami.
Ja: To skąd mogę wiedzieć czy szukają kogoś z moim wykształceniem, czy może to jest branża, o której nie mam pojęcia?
Ania: Różnych ludzi szukają.
Domniemywam, że jeśli to duża firma, to pewnie miała zewnętrzny system rekrutacji i bycie kuzynem córki znajomych rodziców szeregowego pracownika nie miałoby tu najmniejszego znaczenia. A do Mariusza się nawet nie dodzwoniłem, bo kuzynka zrobiła literówkę w numerze telefonu.
Piekielność? Ciotka zadzwoniła do mojej matki z awanturą, że "oni załatwili Anubisowi pracę, a on niewdzięcznik nie przyjął".
A ja dalej nie znam nawet nazwy firmy.
rekrutacja znajomości pierwsza_praca
W każdej firmie, w której robiłem 'na poważnie' był system poleceń. Jeśli przyjęto na stałe poleconą osobę to polecający dostawał za to X PLN. Tak czy siak wychodziło taniej niż usługi head hunterów.
Odpowiedz@Michail: polecenie to nie to samo, co załatwienie pracy. Polecając kogoś, tak naprawdę wystawiasz mu coś w rodzaju referencji (takie 'znam i polecam, jakbyście potrzebowali jednego plusa więcej do listy powodów do zatrudnienia'). "Załatwienie" pracy to bardziej wyproszenie zatrudnienia z pominięciem sprawdzenia, czy człowiek się nadaje na stanowisko, bez brania pod uwagę tego, że zgłosili się inni, możliwe, że lepsi kandydaci. Współpracując z budżetówką, widziałam to bardzo dużo razy, np. stanowisko specjalistki ds. administracji na moim wydziale dostała córka kierowniczki dziekanatu, lat 20, zaoczne technikum archiwistyczne w trakcie robienia, wiem o co najmniej 2 osobach po studiach administracyjnych, które startowały na to stanowisko i nawet do nich nie zadzwoniono.
Odpowiedz@Ursueal: Dokładnie. U znajomej działa taki system poleceń, ale kasę dostaje się tylko, jeśli polecany zostanie zatrudniony - a musi przejść normalną rekrutację.
OdpowiedzPrzypomniało mi to sytuację, jak lata temu pracowałam z braku laku w sklepie o złych warunkach pracy. Bywały miesiące, że pracowało się po 80 godzin tygodniowo, a miało się 5 minut przerwy dziennie. Krótko popracowałam i stwierdziłam, że szukam czegoś innego. Usłyszała o tym koleżanka mojej matki i stwierdziła, że ma dla mnie robotę - znam angielski, to się zatrudnię w firmie w Danii, gdzie pracuje jej syn, bo tacy ludzie jak ja - robotni i z językiem - są bardzo potrzebni. Dała mi jego adres mailowy, wysłałam, co miałam wysłać. I zapadła cisza. Mama podpytuje koleżankę? Ależ nic nie przyszło, na pewno źle wysłałam. Sprawdziłyśmy jeszcze raz adres (swoją drogą nic nie przyszło, że mail nie istnieje), potwierdziłyśmy z koleżanką mamy... i nic. Koleżanka mamy do tej pory rozpowiada wszystkim, że mi pracę załatwiła, a ja po studiach i nawet maila nie potrafiłam wysłać :D
Odpowiedz