Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#82437

przez ~April741 ·
| Do ulubionych
Czytając historie o znajomych proszących o przenocowanie, a wpadających ze znajomymi, przypomniałam sobie moją własną.

Parę lat temu moi rodzice stwierdzili, że mają dość życia w mieście i wyruszają w świat. Wspólny dom sprzedali, a z pieniędzy za niego dołożyli się do mieszkań mojego i siostry.

Tak więc mam ja niewielkie mieszkanko, w którym spokojnie zawsze znajduje się miejsce, gdy któryś ze znajomych potrzebuje przenocowania. Do tej pory nie było problemów - znajomi wpadali, spędzaliśmy miło czas, zwykle nawet odpłacali się śniadaniem czy czekoladą.
Do czasu.

Niecały rok temu zadzwonił do mnie mój dobry [P]rzyjaciel, z którym kumplujemy się od gimnazjum. Powiedział, że chciałby wbić do Warszawki i czy może zostać kilka dni. Naturalnie się zgodziłam, bo miałam akurat wolną kanapę dla gości, a też chętnie spędzałam z nim czas.

Tutaj muszę wspomnieć o jednej rzeczy - kumpel jest naprawdę super, ale zawsze wybiera sobie fatalne dziewczyny, które w dodatku zwykle za mną nie przepadają. Może to moja wina, bo P z problemami w związku zwykle zwracał się do mnie i jeżeli któraś z jego dziewczyn dorwała się do jego SMS-ów czy wiadomości na fb, to od razu było, że podpuszczam P i chcę mu zepsuć związek (wiem, że to chore, że dziewczyny zaglądały mu do telefonu). Innym powodem też może być, że z P jesteśmy bardzo blisko. Traktuję go jednak bardziej jak starszego brata niż materiał na chłopaka i wszyscy o tym doskonale wiedzą. Rozumiałabym niechęć do mnie, gdyby nie jedna, istotna informacja - od lat jestem zadeklarowanym aseksem i nie czuję żadnego pociągu seksualnego, do nikogo. To jednak widocznie za mało, bo niemalże każda dziewczyna P widziała we mnie rywalkę.

Po tym przydługim wstępie, przejdę do historii właściwej.

Nadszedł dzień przyjazdu P. Ogarnęłam mniej więcej mieszkanie, kupiłam coś do żarcia, a w razie czego wyposażyłam się w numery do pobliskich pizzerii.

Nadeszła godzina zero, usłyszałam pukanie do drzwi. Ucieszona, że zobaczę kumpla, idę otworzyć. Pewnie się spodziewacie, co potem się stało.

Za drzwiami oprócz P oczywiście stała jego [D]ziewczyna, widocznie niezadowolona, patrząca na mnie chłodno. W pewnym szoku wpuściłam ich do domu, ale od razu wzięłam P na stronę.

J: Ej, P, co jest grane? Nie wspominałeś, że zabierzesz tu swoją dziewczynę.
P: No wiem, ale jak D się dowiedziała, że jadę, to się uparła, że ona też musi jechać
J: I nie uznałeś za stosowne mnie o tym poinformować? I zapytać, czy mam miejsce i ochotę na kolejną osobę?
P: Nie przesadzaj, przecież nie mogłem jej zostawić samej. Wiesz, że by się obraziła. No i wiesz, to w końcu moja dziewczyna, to chyba naturalne, że jak gdzieś jadę, to z nią.
J: Słuchaj, jak chcesz, to możesz sobie ją zabierać wszędzie, ale póki przyjeżdżasz do kogoś w gości, to wypadałoby, żebyś zapytał, czy możesz kogoś zabrać. Teraz co, przez kilka dni mam znosić, jak D nie odzywa się do mnie słowem, wścieka się, gdy się do ciebie odezwę i nie odstępuje cię na krok?
P: Jak zwykle przesadzasz. Przecież nie będzie się tak zachowywać (bzdura, D nie potrafi albo nie chce ze mną gadać, a ja nie mam jakoś ochoty się do niej zbliżać; w ciągu 3 lat, jak chodziła z P zamieniłyśmy może z 10 zdań).
J: Wiem, że będzie. Poza tym zachowałeś się cholernie nie fair, zapraszając ją tutaj bez mojej zgody. Nie jestem hotelem i nie możesz mnie tak traktować.

Po dłuższej dyskusji P poszedł porozmawiać z D, która, jak się okazało, słyszała wszystko. Po dość głośnej dyskusji, przytłumionej niestety przez zamknięte drzwi, P przyszedł do mnie i powiedział, że teraz D się źle czuje i nie zostaną tutaj (na szczęście).

Wynajęli sobie hotel i do końca wyjazdu P się ze mną nie skontaktował. Na szczęście z P dalej mamy kontakt i dobrze się dogadujemy. Do tamtej sytuacji nie wróciliśmy, ale do dzisiaj, jak P chce wpaść do mnie, dopytuję, czy tym razem wpadnie bez żadnej niespodzianki.

Skomentuj (32) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 94 (136)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…