Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#82383

przez ~Marquez88 ·
| Do ulubionych
Ostatnio wspominaliśmy z kolegą przy piwku czasy podstawówki i przypomniała nam się historia piekielnej nauczycielki.
Historii uczyła nas Pani Teresa, którą z dnia na dzień mąż zostawił dla młodszej kobiety (Pani Teresa mieszkała w tej samej miejscowości, w której mieściła się szkoła, więc wiedzieli o tym wszyscy). To wydarzenie Pani Teresa bardzo przeżyła, co chyba nikogo nie dziwi. Problem jednak polegał na tym, że jej problemy osobiste przełożyły się na pracę zawodową. Stała się kłębkiem nerwów, które wyładowywała na uczniach.

Lawinowo sypały się jedynki i uwagi. Lekcje historii stały się piekłem. Mimo, że wszyscy jej uczniowie(w tym ja) starali się jak mogli, przygotowując się do lekcji i grzecznie się na nich zachowując (tak, to były czasy, kiedy nauczyciel miał większy respekt), to i tak zawsze znajdował się powód, żeby nakrzyczeć i nastawiać jedynek. Ja i inne dzieciaki zaczęliśmy się skarżyć w domach. Rodzice porozmawiali między sobą, powymieniali informacje zasłyszane od swoich dzieci, i na najbliższej wywiadówce doszło do konfrontacji licznej grupy rodziców z historyczką.

Oczywiście nikt nie poruszał tematów jej życia osobistego, lecz powiedziano, że pogorszyły się znacznie oceny z jej przedmiotu oraz znacznie zwiększyła się ilość wpisywanych przez nią uwag, no i że jest to problem, który trzeba jakoś rozwiązać. Pani Teresa wyskoczyła z krzykiem na rodziców, że nie pilnują własnych dzieci, że te się nie uczą, że źle się zachowują, są źle wychowane itp. Rodzice próbowali protestować, mówiąc że tak nie jest, lecz historyczka dalej powtarzała swoje. W końcu jeden z ojców wstał i donośnym głosem powiedział coś w stylu: "To ja powiem bez owijania w bawełnę - wszyscy wiemy, od kiedy zaczęły się te problemy. Ja rozumiem, że przeżywa Pani ciężkie chwile, i bardzo Pani współczuję, ale nie widzę powodów, dla których pani problemy rodzinne, osobiste, miałyby się przekładać na zdrowie naszych dzieci, które z Pani lekcji wychodzą z płaczem. Proszę problemy osobiste zostawiać przed wejściem do sali, a jeżeli nie jest Pani w stanie poradzić sobie sama, to proszę skorzystać z pomocy specjalistów." Po tych słowach Pani Teresa wybuchnęła płaczem i wybiegła z sali.

Kilka osób naskoczyło na tego faceta, wypominając mu brak taktu i współczucia. On im jednak odparował, że nie pozwoli, aby problemy osobiste nauczycielki odciskały piętno na psychice jego dziecka, które płacze nad podręcznikiem od historii. Najlepsze jest to, że jego słowa najprawdopodobniej pomogły. Tuż po tej wywiadówce Pani Teresa poszła na zwolnienie lekarskie, które trwało do końca roku szkolnego. Z początkiem następnego przyszła nowa historyczka, a Pani Teresa, jak się okazało, przeprowadziła się, zmieniła otoczenie (kilka lat później słyszałem plotkę, że mieszka w pobliskim mieście, znalazła nowego mężczyznę, ale nie wiem, ile w tym prawdy).

Z jednej strony historia zakończona happy endem. Z drugiej zaś, aż boje się pomyśleć, ile osób zraziła do nauczanego przez siebie przedmiotu.

szkoła

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 183 (203)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…