Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#81693

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mam 20 lat i jestem dziwadłem. Jeśli nie lubicie czytać długawych historii o rzadkich przypadłościach medycznych, polecam przewinąć.

Może nie jestem aż takim dziwadłem, na pierwszy rzut oka jest ze mną wszystko OK. Całkiem normalny chłopak ze mnie. No właśnie, chłopak...

Gdy się urodziłem, lekarz radośnie obwieścił mamie, że ma córkę. Mama i tata szczęśliwi jak nigdy - wcześniej trzech chłopaków, w końcu będzie mała księżniczka! Nazwą ja Kamila, będzie ładna, dziewczęca, tata już się szykował, jak tu w przyszłości spławiać absztyfikantów, jak wybrać dobrą szkołę tańca i jak mówić "nie" na zachcianki ciuchowe.

Rzeczywistość odbiegła od tych wyobrażeń bardzo mocno. Sukienki z siebie zdzierałem, krzycząc, że są dla dziewczyn. Nadałem sobie sam męskie imię jako 3-latek. Zawsze wiedziałem, że gdy dorosnę, będę jak bracia. Rodzice uznawali to za nieszkodliwą wadę, cierpliwie czekając aż "dojrzeję" i mi "przejdzie".

W wieku 14 lat, z dnia na dzień niemalże, obniżył mi się głos. Rodzice wysłali mnie do lekarza, bo przecież dziewczyna z TAKIM głosem wręcz na pewno ma jakieś zapalenie oskrzeli czy inną dżumę. Ale nie, wszystko było OK. Zero gorączki. Zero bólu, kaszlu, nic. Trochę ciężko się mówiło - uczucie było jak wsiadanie na rower po raz pierwszy w sezonie. Niby znajomo, niby wiem jak się to robi, ale jakoś obco i dziwnie.

Po dwóch tygodniach uznali, że czas mnie wysłać znowu, bo to przecież nie jest normalne. Lekarz mnie odesłał do domu, bo nic nie widać. Po miesiącu znów. Badania. Nic. Miesiące mijały, ja zacząłem szybko rosnąć, zaczęło mi rosnąć jabłko Adama, wykwitły mi dwa pierwsze włosy na twarzy. Rodzice w panice, że coś się z ich biedną Kamilą dzieje, poszli ze mną, zrobili lekarce awanturę życia, aż w końcu ta zleciła testy krwi. Zawyżony testosteron. Możliwy rak.

Po miesiącach paniki, oczekiwania na NFZ, stresu, stert badań, zrezygnowana lekarka zaleciła badanie kariotypu, ot, z braku pomysłów. Rodzice mieli już tak dość, że zapłacili grube pieniądze na badanie prywatne.

Gdy wróciłem ze szkoły, w domu panowała niezręczna cisza. Pokazali mi wynik. Wykazano mutację w drugim chromosomie oraz... płeć męską. Mam chromosomy XY, jak każdy zwykły chłopak. Ta mutacja w drugim chromosomie powoduje, że w wieku płodowym nieprawidłowo rozwinęły mi się genitalia. Okazało się, że gdzieś w podbrzuszu mam niedorozwinięte jądra.

Ta wieść była dla mnie jak objawienie. Tyle lat krzyków, protestów, gnębienia w szkole, nie jestem świrem, jestem CHŁOPCEM - tak jak mówiłem!!!

Rodzice kochali mnie dalej, dalej nazywali mnie Kamilem - choć teraz już nie w ramach żartu. Uznali, że w szkole mam i tak już nieciekawie, więc zmienią mi dokumenty i mnie przeniosą do innej, gdzie klasa mnie pozna jako zwykłego chłopaka.

No i tu zaczęły się nowe schody - polskie prawo. Polskie, pie****one, prawo. Genetycznie i biologicznie jestem mężczyzną. Wyglądam, brzmię jak normalny nastolatek, trochę chudy, trochę "delikatny", trochę młodszy niż naprawdę, ale jednak. Rodzice zasięgnęli porady prawnika, myśląc, że to będzie kwestia wycieczki do urzędu z odpowiednią notą lekarską. Też tak myśleliście, prawda?

No nie. Prawo nie przewiduje "obojnactwa" czy też "interseksualizmu". Prawnie można zmienić płeć od 18 roku życia. Prawnie jestem transseksualistą. Po 18 urodzinach mam POZWAĆ WŁASNYCH RODZICÓW o zmianę płci metrykalnej. Koszmar. Co w międzyczasie? Co ze szkołą?

Gnojeniu nie było końca. Wyzwiska: obojniak, babochłop, c*el. Nie zliczę, ile razy zmieniałem szkołę, ile razy mama wnosiła o nauczanie indywidualne. Nie mam niepełnosprawności, więc się nie da. Mama błagała wręcz, żeby w szkole nauczyciele zwracali się do mnie jako "Kamil" i tak mnie zapisano w dzienniku. No nie można, tak nie mam legalnie. Nie da się. Nazywać mnie Kamilem też nie będą. Rodzice interweniowali u dyrektorki multum razy, z notami lekarskimi. Dyrektorka powiedziała, że transwestytą mogę sobie być w domu, jeśli oni takie rzeczy tolerują.

Do liceum wysłali mnie już prywatnego. Z moimi miernymi wynikami i tak bym się pewnie na "zwykłe" nie załapał. Za paręset złotych miesięcznie już się dało mnie nazwać Kamilem, i w klasie, i w dzienniku. W ostatniej klasie prawie oblałem maturę, bo sąd uznał moją zmianę płci tuż przed maturą, dawno po deklaracji.

Na koniec tej długaśnej epopei wielka prośba. Zastanówcie się trzy razy, zanim zagłosujecie na kogoś, kto w sejmie krzyczy, że nie zgadza się na zachodnie mody, zmiany płci, "ideologię dżender", a każdy, kto chce ułatwić metrykalną zmianę płci atakuje Kościół i naród. Im więcej tego typu retoryki w mediach, im bardziej taka nienawiść jest publicznie akceptowana, tym więcej takich Kamilów ma spuszczaną głowę w kiblu.

Polska adult

Skomentuj (44) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 249 (313)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…