Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#81668

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mieszkam na stosunkowo nowym osiedlu, a obok mnie są jeszcze nowsze. Wymogiem przy kupnie mieszkania był zakup miejsca parkingowego, a w innych inwestycjach nawet dwóch, więc nie wierzę, że mieszkańcy nie mają miejsc, gdzie mogłyby parkować ich ekipy. Którym zresztą wygodniej byłoby parkować pod blokiem i wozić materiały windą. Ale nic to, jest nadzieja, że wkrótce się to skończy, w dodatku generalnie uznaję zasadę "żyj i daj żyć innym", uznałam, że przecierpię.

Niestety... ostatnio poziom chamstwa się nasilił do tego stopnia, że kierowcy zaczęli parkować nie tylko przy ulicy, ale wręcz centralnie na chodnikach i to w ten sposób, że nie mam jak przejść z wózkiem. Zgłosiłam do dewelopera, zostały postawione słupki i... tak, zgadliście, część zniknęła na dobre, niektóre samochody są nadal przez właścicieli stawiane na ulicy, obok słupków, ale te jakoś dziwnie sprawnie ochrona i SM działa, bo nie jest tego dużo.

Ale żeby nie było tak słodko, pozostali wynieśli się na sąsiednią uliczkę, która kończy się ślepo (nie ma przejazdu dla samochodów, jest zagrodzona siatką, ale są wejścia/furtki dla pieszych). I naturalnie zaczęli stawiać auta nie tylko na końcu "ulicy", tj. przed siatką, ale i na chodniku, tuż obok, uznając najwidoczniej, że żadnemu samochodowi nie przeszkadzają, a piesi niech lewitują albo co.

Rano, kiedy wiozłam dziecko do żłobka jeszcze delikwenta nie było. Po południu, kiedy je odbierałam, już kretyn parkował w ten sposób, że zostałam zmuszona do przeniesienia najpierw dziecka przejściem o szerokości może 40 cm, bo ledwie się przecisnęłam, a i to bokiem. A następnie do przeniesienia wózka, lawirując nim nad blokującym mi drogę samochodem. Osobiście się sobie dziwię, że nie grzmotnęłam tym wózkiem o dach kretyna. Oczywiście starannie zaplanowanym przypadkiem.

Piekielności?
Pomijam już nawet parkowanie, bo o tym można by napisać "Pana Parkeusza". Ale...mojej nierównej walce o przejście przyglądało się dwóch mężczyzn, ewidentnie z jakiejś ekipy remontowo-wykończeniowej. Nie, na to, że nie pomogli już bym machnęła ręką. Zajęci byli, papierosek się sam nie wypali. Gorzej, że kiedy zadzwoniłam po straż miejską, zaczęli mnie wyzywać od ormowców, szpiclów i konfidentów.

Następnym razem nie będę się fatygować i dzwonić, włożyłam do kieszeni i torebki kilka nieużywanych szminek. Życzę panom powodzenia w stosowaniu demakijażu lusterek bocznych.

parkowanie

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 156 (182)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…