Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#81398

przez ~pracujacapracujaca ·
| Do ulubionych
Historia będzie o kierowniku sklepu odzieżowego.

Na studiach dorabiałam, pracując w różnych butikach w galerii handlowej, ale jeden szczególnie utkwił mi w pamięci.

Kierownik tego sklepu (krewny właściciela) rzadko bywał w pracy, cóż, takie jego prawo (chociaż w grafiku zawsze miał 160 godzin).

Jego miejsce zamieszkania było oddalone o około 80 km, więc pojawiał się w pracy tylko we wtorek i środę na drugą zmianę, następnie w czwartek wracał w swoje rodzinne strony.

Nie przeszkadzałoby to nikomu, gdyby nie fakt, że jeśli dzień wypłaty przypadał w piątek, to najwcześniej można było odebrać ją we wtorek (o ile się oczywiście pojawił).

Na każdą prośbę o wcześniejszą wypłatę wynagrodzenia odpowiadał, że księgowa nie przygotuje, a on nie będzie jeździł wcześniej tylko po to, żeby dać wypłaty. Na pytania o wypłaty dziwił się, że nie zostało nam jeszcze z poprzedniej (no tak, 600 zł na miesiąc to ogromna kwota).

Natomiast najgorszy był fakt, że kierownik ubierał się za nasze pieniądze.

Co pół roku w sklepie była przeprowadzana inwentaryzacja i zawsze wychodziło, że brakowało towaru na kwotę około 500 zł. Różnica w inwentaryzacji była dzielona na ilość pracowników i każdy musiał oddać pieniądze za braki w asortymencie.

Dla osoby, która zarabia około 600 zł oddać w jednym miesiącu 120 zł to było dość sporo. Wspólnie doszliśmy do wniosku, że co miesiąc będziemy dawać 30 zł na tzw. fundusz inwentaryzacyjny. Dzięki temu w czasie inwentaryzacji nie traciliśmy prawie 1/4 wypłaty. I przez rok oddawałyśmy pieniądze co miesiąc.

Pewnego razu, tuż po "opłaconych brakach" 550 zł, jedna z pracownic znalazła kartki w sejfie z nagłówkiem: ubrania Piekielnego Kierownika. Na kartce znajdowało się kilka pozycji ubrań (kody, ceny netto). Coś nas podkusiło i postanowiłyśmy sprawdzić, co to za ubrania i tak okazało się, że dziwnym trafem kody zgadzały się z tymi, które były w raporcie z inwentaryzacji. Później sprawdziłyśmy kolejne listy, pokrywało się prawie wszystko.

Po odkryciu incydentu poszłyśmy do kierownika, aby mógł to wszystko wyjaśnić. Odpowiedział nam, że on bierze te ubrania, ale sam za nie płaci. Na pytanie, ile w takiem razie jest pieniędzy na naszym funduszu, twierdził, że obecnie nic. Płacił sam, ale z naszych pieniędzy...

Po jego tłumaczeniu wszyscy pracownicy odeszli w praktycznie w tym samym dniu, kierownik musiał codziennie sam pracować po 12 godzin.

Po dwóch tygodniach sklep został zamknięty...

sklepy

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 175 (191)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…