Pamiętacie Wiktorię - piekielną współlokatorkę, z którejś z poprzednich historii?
Mój kuzyn wrócił nagle zza granicy, ponieważ dość ciężko zachorował. Coś z woreczkiem żółciowym, jelitem grubym i inne świństwa. Wcześniej leżał w szpitalu. Wiktoria i tak szukała nowego lokum, znalazła i wyprowadziła się jeszcze przed jego przyjazdem. (Całe szczęście). Z rozwiązaniem umowy nie było problemu, zapłaciła część pieniędzy i poszła.
Wróciła jednak po resztę rzeczy - jakieś pojedyncze ubrania, ręczniki, lusterko itp. W swoim pokoju był mój kuzyn, który był poinformowany o tym, że Wiktoria wróci po rzeczy i ma zostawić mu klucze.
Wzięła, klucze zostawiła i spokój... No nie.
Dziś drugi kuzyn (ten który wrócił zza granicy) zjadł kolację, źle się poczuł, zaczął wymiotować. Z początku myśleliśmy, że to przez silne antybiotyki, które musi brać. Ale nie, jego narzeczona też.
Przeglądamy lodówkę - wiadomo, czasem zdarzy się, że coś jest po terminie, a "pochopnie" zjemy.
Okazało się, że wszystkie rzeczy otwarte - tylko na półce kuzyna i jego narzeczonej zawierały środek przeczyszczający. A wiemy to stąd, że jakże "mądra" Wiktoria, zostawiła w szafce PRZY śmietniku opakowanie po tym środku. Nikt z nas takiego nie posiadał; zresztą wszelkie lekarstwa tego typu - środki przeczyszczające, tabletki na ból głowy, plastry, bandaże, magnez itp. mamy w apteczce wspólnej. Tabletek o tej nazwie nigdy nie kupowaliśmy. Nasze leżały nadal w nienaruszonej apteczce. Wiktoria zmieliła swój środek przeczyszczający w drobny proszek i "wtarła"/dosypała w ich jedzenie. Akurat ten środek, w połączeniu z lekami kuzyna, mógł mu jeszcze bardziej zaszkodzić. Miał tyle szczęścia, że jeszcze nie zdążył ich zażyć.
No to teraz zrobimy piekło :)
Ps. Narzeczona kuzyna napisała do Wiktorii na fb, z pytaniem czy ma świadomość tego co zrobiła. Mądra Wiktoria sama się przyznała, bo dla niej to było wyjątkowo śmieszne i w wiadomościach stwierdziła, że przecież nic takiego się nie stało, a im się "należało".
Dopisuję, bo w czasie gdy dodałam powyższą historię, konwersacji nie było.
Mój kuzyn wrócił nagle zza granicy, ponieważ dość ciężko zachorował. Coś z woreczkiem żółciowym, jelitem grubym i inne świństwa. Wcześniej leżał w szpitalu. Wiktoria i tak szukała nowego lokum, znalazła i wyprowadziła się jeszcze przed jego przyjazdem. (Całe szczęście). Z rozwiązaniem umowy nie było problemu, zapłaciła część pieniędzy i poszła.
Wróciła jednak po resztę rzeczy - jakieś pojedyncze ubrania, ręczniki, lusterko itp. W swoim pokoju był mój kuzyn, który był poinformowany o tym, że Wiktoria wróci po rzeczy i ma zostawić mu klucze.
Wzięła, klucze zostawiła i spokój... No nie.
Dziś drugi kuzyn (ten który wrócił zza granicy) zjadł kolację, źle się poczuł, zaczął wymiotować. Z początku myśleliśmy, że to przez silne antybiotyki, które musi brać. Ale nie, jego narzeczona też.
Przeglądamy lodówkę - wiadomo, czasem zdarzy się, że coś jest po terminie, a "pochopnie" zjemy.
Okazało się, że wszystkie rzeczy otwarte - tylko na półce kuzyna i jego narzeczonej zawierały środek przeczyszczający. A wiemy to stąd, że jakże "mądra" Wiktoria, zostawiła w szafce PRZY śmietniku opakowanie po tym środku. Nikt z nas takiego nie posiadał; zresztą wszelkie lekarstwa tego typu - środki przeczyszczające, tabletki na ból głowy, plastry, bandaże, magnez itp. mamy w apteczce wspólnej. Tabletek o tej nazwie nigdy nie kupowaliśmy. Nasze leżały nadal w nienaruszonej apteczce. Wiktoria zmieliła swój środek przeczyszczający w drobny proszek i "wtarła"/dosypała w ich jedzenie. Akurat ten środek, w połączeniu z lekami kuzyna, mógł mu jeszcze bardziej zaszkodzić. Miał tyle szczęścia, że jeszcze nie zdążył ich zażyć.
No to teraz zrobimy piekło :)
Ps. Narzeczona kuzyna napisała do Wiktorii na fb, z pytaniem czy ma świadomość tego co zrobiła. Mądra Wiktoria sama się przyznała, bo dla niej to było wyjątkowo śmieszne i w wiadomościach stwierdziła, że przecież nic takiego się nie stało, a im się "należało".
Dopisuję, bo w czasie gdy dodałam powyższą historię, konwersacji nie było.
współlokatorzy studia
Ocena:
101
(147)
Komentarze