Historia opowiedziana kilka lat temu, przez doktora prowadzącego ćwiczenia na moim wydziale.
Ma on kolegę, którego rodzina od pokoleń jest ateistyczna, co chyba rzadkie w tym kraju. Po prostu już pradziadek kolegi, biorący udział w wojnie polsko-bolszewickiej, w Boga nie wierzył i w takim duchu kolejne pokolenia chowano.
Córka rzeczonego znajomego w danym roku poszła do przedszkola i było postanowione, jak i przekazane dyrekcji i nauczycielkom, że w katechezie organizowanej w przedszkolu córka brać udziału nie będzie. Oczywiście nie ma problemu.
Kilka tygodni po rozpoczęciu roku szkolnego dziecko przychodzi się pochwalić rodzicom, że nauczyła się nowego wierszyka. I zaczyna - "Zdrowaś Mario, łaski pełna..."
Jak się okazało katechetce nie podobało się, że jak dzieci siedzą z nią w kółeczku, to Karolinka w tym czasie siedzi w kącie i się bawi. Nie obyło się bez dyskusji, w którym koronnym argumentem było "a co to panu szkodzi, że dziecko o Bogu posłucha..."
Ciężko być nie-katolikiem w tym kraju.
Ma on kolegę, którego rodzina od pokoleń jest ateistyczna, co chyba rzadkie w tym kraju. Po prostu już pradziadek kolegi, biorący udział w wojnie polsko-bolszewickiej, w Boga nie wierzył i w takim duchu kolejne pokolenia chowano.
Córka rzeczonego znajomego w danym roku poszła do przedszkola i było postanowione, jak i przekazane dyrekcji i nauczycielkom, że w katechezie organizowanej w przedszkolu córka brać udziału nie będzie. Oczywiście nie ma problemu.
Kilka tygodni po rozpoczęciu roku szkolnego dziecko przychodzi się pochwalić rodzicom, że nauczyła się nowego wierszyka. I zaczyna - "Zdrowaś Mario, łaski pełna..."
Jak się okazało katechetce nie podobało się, że jak dzieci siedzą z nią w kółeczku, to Karolinka w tym czasie siedzi w kącie i się bawi. Nie obyło się bez dyskusji, w którym koronnym argumentem było "a co to panu szkodzi, że dziecko o Bogu posłucha..."
Ciężko być nie-katolikiem w tym kraju.
katolicy
Ocena:
197
(279)
Komentarze