Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#80135

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Sytuacja sprzed około miesiąca.

18 lat nie mam już od ponad pół dekady, choć podobno nadal tak wyglądam (co może okazać się powodem zaistniałej sytuacji).

Otóż mam ja sobie samochód. Nie jakiś złom, lecz porsche to to nie jest.

Jak to w przypadku samochodów czasem się zdarzy - któregoś razu na trasie zgasł i nie chce odpalić. Cóż zrobić, samochód zaholowany do miejsca zamieszkania i zaczyna się poszukiwanie odpowiedniego mechanika, coby naprawił szybko, dobrze i niedrogo.

Zasugerowałem się opiniami w internecie (o, ja naiwny) i zdecydowałem się zaprowadzić samochód do mechanika w okolice politechniki (Speccar, Gliwice - podaję z premedytacją).

Telefonicznie wszystko dogadane - przyprowadzić, posprawdzają i oddzwonią. No właśnie, oddzwonią...

Termin umówionego sprawdzenia przeciągnięty o dwa dni, więc zdecydowałem się zadzwonić.

Usłyszałem, że jeszcze nie mieli czasu, ale dzisiaj na pewno sprawdzą. Po kolejnych dwóch dniach musiałem ponownie zadzwonić, jednak nikt nie odbierał (dzwoniłem kilkukrotnie na przestrzeni dwóch godzin), więc zdecydowałem się wybrać tam osobiście.

Tym razem, jak się okazało, zapomnieli do mnie oddzwonić. Dowiedziałem się, że podczas wciągania na lawetę coś się urwało przy lewym przednim kole i ciężko było go wciągnąć, a samochód zgasł, ponieważ na rozrządzie musiało przeskoczyć, tłoki się spotkały nie tam, gdzie trzeba, nie ma co zbierać (wybaczcie, żaden ze mnie mechanik).

Od słowa do słowa wyszło, że trzeba kupić silnik, oni się tym zajmą, posprawdzają i zadzwonią.

Po weekendzie znów musiałem zadzwonić, gdyż ponownie nie było żadnego odzewu.

Podobna historia. Musiałem dzwonić dwa razy, zanim odpowiedni silnik został znaleziony (trwało to ponad tydzień). Sam silnik (bez „bebechów” – gdzie moja wiedza ogranicza się do wtrysków) miał kosztować w granicach trzech tysięcy.

W trakcie tego tygodnia dowiedziałem się, że wtryski mogą być również uszkodzone, gdzie cena wtrysków byłaby odrobinę wyższa od ceny silnika. Dodatkowo przy wymianie silnika należy wymienić sprzęgło dwumasowe i coś tam jeszcze, co daje kolejne ponad trzy tysiące.

Jak nie trudno podliczyć, owa naprawa miałaby, przy odrobinie nieszczęścia, kosztować ponad dziesięć tysięcy, co jest niemalże ceną samochodu.

Od momentu znalezienia silnika znów minęło około tygodnia. Zadzwoniłem, by się dowiedzieć, czy silnik został już zakupiony oraz o ewentualne postępy w naprawie.

W odpowiedzi usłyszałem, że najpierw trzeba przynieść pieniądze na silnik, bo oni nie wykładają takich pieniędzy, o czym nie zostałem wcześniej poinformowany.

W takiej sytuacji zdecydowałem się zabrać samochód i zawieźć do polecanego przez rodzinę mechanika, sporo dalej. Tym razem, ze względu na to „coś urwane przy lewym przednim kole”, zdecydowałem się wynająć lawetę.

Zadzwoniłem poinformować, że będę po samochód z lawetą. Po przyjeździe okazało się, że jednak nic się nie urwało. Panowie bez problemu wypchnęli samochód, by łatwiej wciągnąć go na lawetę.

W środę wieczorem samochód trafił do drugiego mechanika.

W czwartek telefon – silnik sprawny, jednakże nie dostaje prądu. Wstępna diagnoza wskazuje na czujnik wału korbowego.

W sobotę otrzymałem informację, że samochód naprawiony i przygotowany do odbioru.

Powodem było przepalenie wiązki kabli. Koszt naprawy 700 zł, ze względu na problemy ze znalezieniem usterki.

Przy okazji dowiedziałem się, że rozrząd jest jak nowy.

mechanik speccar

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 151 (169)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…