Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#80009

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia z punktu widzenia osoby trzeciej jest piekielna, ale dla mnie i wszystkich innych biorących w niej udział jest w raczej pozytywnym wspomnieniem.
Działo się to na obozie żeglarskim (RiP minionym wakacjom), cała ekipa w wieku mniej więcej 11 lat. Wszystko, co nas otaczało stanowiło wzór wakacji idealnych, fajni ludzie z którymi można pośmieszkować, piękne Śniardwy dookoła i najlepszy sternik na świecie - powiedzmy pan Andrzej. Wszystko cud, miód i orzeszki. Nie przeczuwaliśmy tragedii...no ale od początku. Wyszliśmy sobie do sklepu hen w serce lasu, a ja wpadłam na genialny pomysł przebycia tej trasy w mokrych kaloszach bez skarpetek. No normalnie wszystkie punkty wpakowane w inteligencję. No ale mniejsza z tym, efekt do przewidzenia - obtarcie do krwi. Koleżanka Ewa (imię zmienione) leci do pielęgniarki, niechże się podzieli swoim plastrowym bogactwem. Ale nie, ona musi zobaczyć. Dobra, przychodzi przed jacht, ja zdążyłam już pozadawać sobie wszystkie możliwe pytania z zakresu filozofii. O, no hejo. Niech pani wejdzie. Ale ona nie, bo ZAMOCZY KALOSZE i że po co my ją tu wlokliśmy! Po chwili z wielką łaską weszła i zaczęła komentować moje brzydkie nogi, a przez chwilę chciała ode mnie, żebym zdjęła spodnie i majtki na oczach całej załogi, żeby mi sprawdziła owłosienie łonowe (wtf). Ostatecznie pokręciła nosem i sobie poszła. No dobra, śmieszkujemy o moich brzydkich nogach, a pielęgniarkę nazwaliśmy Yeti. Zapominamy o sprawie, choć zaczynamy nieco bardziej o siebie dbać, żeby tylko nie słuchać jej opinii o estetyce naszych nóg. Aż tu nagle uno problemo - pan Andrzej musi wyjechać na jeden dzień, bo chcą go w jakimś urzędzie, czy sądzie...nie wiem, coś prawnego. Nie wspominał. No spoko, ale że co, sami zostaniemy? Ależ nie - zaopiekuje się nami Yeti. Aha, to będzie miła noc.
Po południu odbywały się zawody w koszykówkę, a że za sportem nie przepadam, postanowiłam lenić się w śpiworze i udawać, że śpię. No to już, wskakuję w śpiworek i śpimy. Reszta załogi już wróciła z zawodów, ja nadal się wylegiwałam. Aż tu nagle wbija Yeti. Szok i niedowierzanie. Przez następne dziesięć minut dowiedzieliśmy się mniej więcej tyle: jestem gównem, wszyscy mają spać o północy a ja o jedenastej trzydzieści, nie ma takiego spania i mamy czas do wieczora żeby sprzątnąć cały jacht. No super. Cały dzień szorowaliśmy więc pokład, zamiataliśmy pod pokładem i pucowaliśmy naczynia. Nadchodzi wieczór, wbija nam Yeti. Oczywiście narzekanie, że za komuny młodzież lepiej sprzątała i że jaki tu syf, no ale trudno. Cytuję: "No ale Jezus przecież wybaczał, więc będę dla was przykładem i wybaczę taką gnuśność, ale następnym razem w skórę!". W 2017 bić obce dzieci, bo cały dzień sprzątały ale wyszło nieco gorzej, niż gdyby sprzątali dorośli? No jej się chyba stulecia pomyliły. Trudno, ostrych noży nie było, wytrzymaliśmy gadaninę. Potem zniknęła gdzieś na jakiś czas i znów wejście smoka. Oczywiście z wrzaskiem, że my w ogóle nie pracujemy, tylko bawić się przyjechaliśmy. Mi się wydawało, że jechałam na żeglarski obóz, a nie obóz pracy. No ale znów dała pokaz litości i nas nie uderzyła.
Nadeszła ok. 21. Wszyscy już się przebierają, ale za śmiesznie nam, żeby spać. W prawdzie tak musimy przez Yeti szeptać, że ledwo się słyszymy, (każdy średniej głośności szept komentowała wrzaskiem) ale trudno. Yeti nagle wydaje wyrok - włączyć ogrzewanie! No spoko, na ile? Ta żyrafa kazała nam ustawić na 35 stopni walonego Celsjusza, gdy na dworze było ok. 15. Może to nie wyda się okropne, ale uwierzcie, że ta surykatka chciała nas tam chyba zagazować. Był taki gorunc, że dziewczyny siedziały w stanikach, a chłopaki na gołą klatę. Jedna odważna usiadła ze stanikiem, ale na gołodupca, okrywając się tylko ręcznikiem. Kiedy się rozbieraliśmy, Yeti rzuciła nam podejrzliwe spojrzenia i zaznaczyła, że nie życzy sobie seksu na jachcie (wtf). Nadal się wrzystko nagrzewało, że burty były mokre. Yeti poszła sobie do kabiny "poczytać", by po chwili rozległo się chrapanie tak donośne, że słyszeli w Giżycku. Potajemnie wyłączyliśmy grzanie (a nawet włączyliśmy klimę), a spać poszliśmy długo, dłuuugo po wyznaczonej godzinie :). Następnego dnia koszmar się skończył, a ja z całego serca współczuje załodze, której była sternikiem.

Obóz żeglarski

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -10 (24)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…