Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#79879

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W październiku zeszłego roku na poligonie za granicą u naszych południowych sąsiadów skręciłam nogę w kolanie. Dokładniej mówiąc, przy lądowaniu z wysokości 2,5 metra noga nie wytrzymała i wykręciła się o 90 stopni.

Standardowe procedury: sanitariusze, sanitarka i do szpitala. W szpitalu natychmiast na łóżko i na prześwietlenie. Wypis ze szpitala po ichniemu, piąte przez dziewiąte łamaną angielszczyzną lekarza zrozumiałam, że noga skręcona i dalsze leczenie po powrocie do Polski. Wszyscy mili, sympatyczni, ochy, achy, "a może zastrzyk przeciwbólowy, może kawki czy herbatki". Dostałam ortezę i kule (za darmo i nie do zwrotu!). Piekielność powitała mnie w szpitalu w Polsce...

Na SORze pani mnie poinformowała, że mnie nie przyjmie, bo od wypadku minęło więcej niż 24h! Na moje jęki, że mnie przywieźli dopiero do Polski i mam do jasnej anielki skręcone kolano, odparła, że mam się zapisać do ortopedy

Następnego dnia zadzwoniłam do szpitala żeby zapisać się do ortopedy. Bez skierowania od rodzinnego nie da rady. Mój rodzinny 100km dalej. Na szczęście następnego dnia przyjmował lekarz wojskowy. Zapisałam się jako jego nowy pacjent. Lekarz wystawił mi skierowanie jako pilne. Od razu zadzwoniłam żeby się zarejestrować, na co pani odparła, że miejsce na nfz dopiero za 3 miesiące. Wkurzona nawrzeszczałam na nią, że mam pilne, że umieram i natychmiast ma mnie przyjąć= no to za tydzień. Szlag mnie trafił.

Wtorek (dzień wizyty)godz.13- brak ortopedy. Na bloku. Operuje.

Godz.16- przyszedł, dał mi skierowanie na prześwietlenie i usg kolana. Mam wrócić z wynikami- przyjmuje dziś do 18. Jeśli nie zdążę to znowu muszę zapisać się na wizytę. Rejestracja na usg- do godz. 14, ale i tak zapisy dopiero na styczeń!!!

Godz. 16:30- poszukiwania prywatnego ortopedy. Bingo! Jest 30km dalej. Biegiem!

Godz.17:55- wpadłam do gabinetu doktorka z wynikami z usg. Popatrzył, pomacał, zapytał: pasuje Pani operacja w czwartek?

Nie kurde! A co innego mam do roboty!

Poleżałam 3 dni w szpitalu, zszyli mi łąkotkę, dostałam możliwość kupienia ortezy za pół ceny (gorąca oferta...) z dofinansowaniem NFZ na moje zerwane wiązadło, którego nie zszyli i skierowanie na rehabilitację. Za 4 miesiące.

Rehabilitację załatwiłam sobie prywatnie, dzięki której szybko wróciłam do sprawności. Do sympatycznej pani Doktor prywatnie wracam też kontrolnie na usg co jakiś czas. Szpital omijam szerokim łukiem. Z murów już nie zeskakuję.

słuzba_zdrowia

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 125 (147)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…