Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#77679

przez ~Legion101 ·
| Do ulubionych
Mam dla Was dość przygnębiającą, a zarazem piekielną historię o tym, jak rodzice sprawiają, że ich własne dziecko zaczęło ich nienawidzić.

Zacznę od tego, że tak długo jak byłem dzieckiem, nie żyło mi się w domu rodzinnym źle, choć zawsze byłem traktowany jak piąte koło u wozu. Jestem najmłodszym dzieckiem z całego licznego rodzeństwa, nota bene młodszym średnio o 12 lat. Ale według rodziny jestem tym najmniej udanym dzieciakiem. Dla zobrazowania Wam jak to wyglądało, w opinii osób trzecich byłem relatywnie(nie sposób żyjąc w takim towarzystwie wyjść bez szwanku) normalnym człowiekiem w domu Januszów i Grażyn. W sumie byłem zwykłym patałachem. A oto jak stałem się persona non grata w moim domu. Podobno z mojej winy.

Akt I - Zaręczyny.
Tak. Choć brzmi to dziwnie, pierwszym etapem całego procesu było właśnie to. Chodziło głównie o to, że moja rodzina nie wyraziła na to zgody, ponieważ mi NIE WOLNO się zaręczyć, póki moje rodzeństwo tego nie zrobi. Kiedy ten front ofensywy na mnie upadł, piekielna rodzinka stwierdziła, że chcę odebrać całą uwagę mojej siostrze, która zaręczyła się miesiąc po mnie, wobec czego mam natychmiast zerwać zaręczyny. Cóż, ten postulat też umarł z krzykiem na ustach. Zostały więc wytoczone kolejne działa: zniszczą mi ślub i wesele. Z kolei ten argument nadział się na własny miecz. Z ukochaną nie mieliśmy zamiaru brać ani ślubu kościelnego (tylko cywilny), ani robić wesela. Skończyło się na tym, że oni na pogańskim ślub, na którym wódki jak cywilizowani się nie napiją [Sic!], zamiaru przyjść nie mają. Były wytaczane coraz to głupsze argumenty, jak za drogi pierścionek zaręczynowy, ale one są niewarte uwagi.

Akt II - Kierowca - mechanik.
Jako, że jestem jedyną osobą w piekielnej rodzince która skończyła studia, a precyzując WAT, wyżej wymienieni stwierdzili, że nie muszą oddawać aut do mechanika, ponieważ od tego jestem ja. Piekielność się zaczęła, kiedy wzniosłem sztandar buntu. Stałem się "niewdzięcznym gnojem". Oczywiście moje siostry mają samochody, jednak są strasznymi ignorantkami jeśli chodzi o ich użytkowanie i eksploatację. Wypadki z ich winy były średnio raz na 1 - 2 miesiące. Nigdy nie doceniały poczynionych przeze mnie napraw, szybko doprowadzając do tych samych awarii, i uważały, że moim świętym obowiązkiem jest je naprawiać. Oczywiście za darmo. I aby nie było wątpliwości - koszty części miałem pokrywać ja. Dlaczego w tytule jest kierowca? Mianowicie dlatego, że jazda i w ogóle motoryzacja od wczesnego dzieciństwa jest moją pasją. A mając w domu 4 samochody, nigdy nie było mi dane ich prowadzić, ponieważ "taki idiota jak ja nigdy nie powinien dostać prawa jazdy i na pewno zaraz spowoduje wypadek". Nadmienię, że prawo jazdy zrobiłem tak szybko tylko dlatego, że jeden stary Golf miał być mi udostępniony. A od kiedy mam prawko, nie miałem ani jednego wypadku pożyczając auto mojego wówczas przyszłego teścia.

Akt III - Auto służbowe
To będzie krótko. Od razu po studiach (ach te znajomości i nepotyzm ^^) dostałem lukratywną pracę, w której między innymi przydzielono mi auto służbowe. Od razu padły 3 kwestie: 1) Jakim prawem mam auto służbowe przed moim rodzeństwem. Mam je natychmiast oddać. 2) Pieniądze które przeciętny człowiek wydaje na miesięczne utrzymanie prywatnego auta (podliczyli mnie na 2200PLN/miesiąc) mam oddać im. (Śmiech na sali) 3) Skoro jeżdżę za darmo, mam je teraz wszędzie wozić. W tym moje liczne rodzeństwo do miejsc zatrudnienia. Na nic z tych rzeczy się nie zgodziłem, odebrałem resztę prywatnych ruchomości z "rodzinnego" domu, i z życzeniami rychłej i bolesnej śmierci, oraz złamanym żebrem z powodu rzutu w plecy tłuczkiem do mięsa odjechałem w kierunku zachodzącego słońca.

piekielna_rodzina

Skomentuj (27) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 413 (483)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…