Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#73139

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Miało to miejsce około 30-40 lat temu w Niemczech.

Pewien Polak pracował sobie jako operator dźwigu typu żuraw.

Któregoś razu o nieludzkiej godzinie (nie podam dokładnej, bo jej po prostu nie znam - jakoś przed świtem), przybył do pracy. Ciemno, chłodno, spać się chce, wdrapuje się po drabince na swoje miejsce pracy. Dodatkowo jeszcze wiało, więc do drabinki był dość mocno przytulony.

Gdzieś w połowie drogi zaczepił o coś kapturem. Po krótkiej chwili "wytrząsnął" (jak to sam określił) przyczynę zaczepienia z kaptura i wdrapywał się dalej.

Zaczął pracę, minęło jakieś pół godziny - a tu zaczyna się jakieś dziwne poruszenie na dole. Ludziska kłębią się o coś pokazuję na dźwig. O komórkach nikt wtedy nie słyszał, więc kontakt utrudniony. Ale coś tam krzyczą, coś pokazują.

Pracownik przerwał prace, wychyla się by spojrzeć o co chodzi (Czyżby coś zepsuł?) Spojrzał i w tył zwrot.

Mniej więcej w połowie drogi, tuż przy drabince majta się to o co osobnik zaczepił kapturem... Wisielec.

Cóż, trzeba jakoś zejść. Z niemałymi oporami pracownik rusza na dół, docierają do niego krzyki typu "sprawdź czy żyje", co spotyka się z komentarzem "sam sobie kurrr sprawdzaj". Mijając wisielca osobnik rzucił tylko okiem (w oryginale był tu dość szczegółowy opis trupa, między innymi szczegół, że był powieszony na dość cienkim drucie - oszczędzę wam go) i pognał na dół.

Wisielcem był 19-letni chłopak pochodzenia jugosłowiańskiego, zatrudniony na czarno kilka tygodni wcześniej.

Sam fakt znalezienia trupa w takim miejscu jest piekielny, ale większa piekielność zdarzyła się później.

Stwierdzono samobójstwo.

Chłopak miał drutem związane ręce...

Przeszłość

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 175 (189)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…