Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#66274

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Parę lat temu wraz z rodziną wynajmowaliśmy dom. Taki najzwyklejszy, nie duży. Z małym, ogrodzonym podwórkiem. Do domu przylegało małe pomieszczenie - kotłownia, komórka - jak kto chce sobie to nazwać. Posesja wynajęta od starszej pani, zdawałoby się bardzo sympatycznej i pomocnej. Do czasu.

Pozwolę sobie wypunktować.

1. Okazało się, ze do "naszej" ogrodzonej posesji przylega małe pole również należące do pani. Oczywiście dowiedzieliśmy się o tym już po przeprowadzce, ale w końcu nie nasz sprawa, nie? No nie.. Pani zapowiedziała, ze "oj, oj, ja tylko raz na jakiś czas przyjdzie sobie tutaj popracować na tym poleku". Czy wspomniałam, ze aby dojść do pola pani musiała przejść przez nasze podwórko? Jak możecie się spodziewać, pani przychodziła prawie codziennie (!), żadnego uprzedzenia, no bo po co. Otwierała sobie furtkę, przechodziła nam pod oknami i cały dzień siedziała na tym polu. Niezręcznie nam było spędzać czas na zewnątrz, cały czas pod obserwacja. Uh - oh.

2. Wspomniałam, ze mamy psa? Wyrośniętego sznaucera olbrzyma. Pani o tym wiedziała, nie miała nic przeciwko. Nie widziała również problemu, kiedy prosiliśmy ja, żeby nas uprzedzała, ze przyjdzie i żeby w żadnym wypadku nie wchodziła sama na podwórko. Jasne? "Oj tak, tak". Pies lubił sobie biegać, często zostawialiśmy drzwi od domu otwarte, żeby mógł się swobodnie poruszać. Po paru dniach jednak zaczęło to szanownej pani przeszkadzać. Powiedziała, ze mamy psa trzymać w domu, bo ona ma prawo wchodzić kiedy chce i pies na nią szczeka, kiedy próbuje otworzyć furtkę. Jasne...

3. Psa trzymać w domu, tak? Pewnego wieczoru wracamy do domu, a tutaj światło świeci się na strychu (na który można się dostać przez wspomniana kotłownie). Mały karpik, bo już tutaj blisko północy, a baba siedzimy nam nad głowami. Znowu, ani psa wypuścić ani nic, bo zaraz przecież może schodzić... W końcu, zeszła i puka nam do drzwi. Po co? Żeby zrobić awanturę, ze pies szczeka cały dzień i na pewno zrujnował cały dom... No, szczeka, bo ktoś mu chodzi pod oknami, a potem łazi po strychu...

4. Moja ulubiona sytuacja. Jestem w domu sama z psem, rodzice wyjechali na parę dni. Wczesny poranek, chce psiaka wypuścić na podwórko, a tutaj zonk. Patrzę przez okno i co widzę: pani właścicielka wraz z jakąś inną, obca kobieta siedzą sobie na ławeczce na podwórko i rozmawiają. Poczekałam pol godziny, godzinę... W końcu już zdenerwowana zapięłam psu smycz i tak z nim wyszłam (biedak już zaczynał piszczeć pod drzwiami). Kobiety nakrzyczały na mnie, ze im przeszkadzam i ze pies na nie szczeka. Jako, ze byłam już niezłe wkurzona wyczynami tej baby, powiedziałam jej co myślę o niej i jej postępowaniu. Wielce obrażone w końcu sobie poszły.

5. Nie było miesiąca, żeby pani nie robiła nam awantur na temat rachunków. Zalegaliśmy? Nie płaciliśmy? Nie. Rachunki przychodziły na pani adres, ona je sobie otwierała, a potem krzyczała na nas, ze za dużo zużywamy prądu, wody, itp. Wszystko to doprowadziło moja mamę (kobietę naprawdę wrażliwą), do nerwicy. Zaczęła bać się tej kobiety i przestała otwierać jej drzwi.

Podobnych sytuacji było MNÓSTWO. Kobieta nie potrafiła zrozumieć, ze kiedy wynajmuje komuś dom wraz z podwórkiem, to nie może sobie od tak, codziennie (!), wchodzić jak do siebie i naprawdę utrudniać nam życie. Wytrzymaliśmy tam zaledwie kilka miesięcy...

#wynajem

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 283 (391)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…